rozdział 23

4.5K 349 1K
                                    

Dzisiejszej nocy po raz kolejny zastałem go stojącego przy oknie i wpatrującego się w nocne niebo, które powinno być pełne gwiazd, ale jedyne czym naprawdę było pokryte był ledwo widoczny dym pełen trucizn i chemikaliów, które sami wpychaliśmy sobie do życia. Tak samo, jak ja sam wpychałem w siebie tak wiele złego, tyle „złej energii", jak to zwykł określać Harry. Podczas gdy, to on sam pozostawał poddany takiemu restrykcyjnemu truciu się lekami bez jego woli. Oczywiście, mógł z tego zrezygnować, ale to równałoby się z jego... śmiercią.

Zwłaszcza dzisiaj, nie zdziwiłem się za bardzo widząc go w tym swoim stałym nocnym miejscu, ponieważ połowę dnia zdążyliśmy już przespać, a Harry nigdy nie był skłonny do spania zbyt długo. Mówił, że wtedy jedynie bardziej go bolało i to nie tylko to, co było chore, dlatego nie uważałem jego nocnych rozmyślań za nic szczególnie budzącego niepokój. Po prostu stał, a Księżyc czasami lekko oświetlał jego bladą twarz. Nigdy się nie odzywałem, ani nie reagowałem, bo dobrze wiedziałem, dlaczego to robił. Myślał wtedy o rzeczach, na które nie mieliśmy wpływu.

 A ja – mimo wszelkich starań – nie mogłem powstrzymać się przed robieniem czegokolwiek innego, niż obserwowanie go przez kolejne godziny. Chciałem dać mu tyle prywatności, ile potrzebował, ponieważ zdawałem sobie sprawę, jak intymne mogły być dla niego te chwile. Dlatego czasem szczególnie nasilało się we mnie poczucie winy. Czułem jakbym obserwował jego duszę. Dzisiaj, z nieznanych mi powodów, szczególnie silnie to na mnie oddziaływało, dlatego ostatecznie postanowiłem się odezwać. W ten sposób mogłem przynajmniej zniwelować to nieprzyjemne uczucie w moim brzuchu.

- Harry? – wychrypiałem cicho, widząc jak niemal od razu odwraca się przodem do mnie, nieco wystraszony nagłym odzewem z mojej strony. – Przyjdziesz do mnie? – zapytałem pełen nadziei, unosząc kołdrę po jego stronie i posyłając mu uśmiech, którego i tak nie mógł dostrzec w ogarniającym nas mroku.

- Myślałem, że śpisz. – Zbliżył się do naszego łóżka i powoli wsunął się pod okrycia, zwijając się w ciasny kłębek, nieco bliżej mnie niż wcześniej, co sprawiło, że było mi cieplej na sercu.

- Nie mogę spać, kiedy widzę, że ty nie śpisz ze mną – odpowiedziałem na ślepo sięgając do jego włosów i lekko je odsuwając z jego twarzy, tak by moje dłonie mogły ją objąć i pogładzić delikatnie łagodnie rozpaloną skórę jego policzków.

- Przepraszam.

- Nie przepraszaj mnie – wyszeptałem, przysuwając swoje wargi do tych jego i składając na nich krótkie pocałunki, które niespodziewanie smakowały jeszcze świeżą miętą, którą zdążyłem mu zaparzyć późnym wieczorem. Tęskniłem za uczuciem jego miękkich ust przy tych moich. W amoku tych wszystkich wydarzeń i naszych małych dramatów, zdawałem się zapominać o tym, jak piękne jest to, co nas łączyło. Czasem po prostu trudno było całować usta cierpiącej osoby. Nie umiałem tego wytłumaczyć.

- Jak się teraz czujesz? – zapytałem w przerwie między naszymi subtelnymi dotykami. - Wszystko w porządku? – Spojrzałem zmartwiony na jego zarysowaną w ciemności posturę, pozwalając sobie na kolejne delikatne dotknięcie jego twarzy. Wiązało się to z tym, że od razu poczułem kilka łez osiadających się na skórze mojej dłoni. Mimo, że Harry wiedział, że ja wiedziałem, postanowiłem to po prostu zignorować. Po raz ostatni poprawiłem kosmyki jego włosów i pocałowałem w czoło, nim wyszeptałem kolejne pytanie, a może raczej prośbę. - Chodź, pomodlimy się.

- Pomodlimy się?

- Wiem, że tego potrzebujesz – uśmiechnąłem się łagodnie, unosząc się na łokciach i czując, że Harry robi to samo. – I wiem, że pewnie czasem to robisz. Ale jeszcze nigdy nie robiliśmy tego razem. A ja jestem pewien, że Bóg za mną tęskni, po tym jak szczerze nie odzywałem się do niego przez całe moje życie – dodałem śmiejąc się cicho i sukcesywnie zauważając, że Harry robił to samo.

I Want to Die | larryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz