rozdział 12

4.8K 424 841
                                    

Harry zniknął z mojego pola widzenia zaledwie pięć minut temu, chociaż dla mnie wydawały się być nieskończonością, podczas gdy jedynie stałem i patrzyłem w miejsce, w którym widziałem go po raz ostatni. Zabrali go ode mnie tak szybko, że sam nawet nie byłem do końca świadomy tego, co było powodem tak nagłej interwencji. Po pierwszym szoku, który napełnił moje oczy łzami, a ciało niepohamowanymi dreszczami, zacząłem się powoli uspokajać, co zapewne było spowodowane świadomością tego, że był to szpital wyspecjalizowany w tej dziedzinie. Do tego najlepszy w całej Anglii. To niemożliwe, by coś spaprali, prawda?

Nie mogąc wytrzymać wciąż gnieżdżącego się w moim wnętrzu niepokoju, ruszyłem w kierunku bloku operacyjnego, chcąc dowiedzieć się czegoś więcej na temat Harry'ego. Przed wejściem na główny oddział powstrzymała mnie blokada drzwi, której oczywiście mogłem się spodziewać. Na szczęście niedaleko urzędowała jedna z pracownic, dlatego podszedłem do niej, próbując się opanować i mając nadzieję, że miała jakiekolwiek informacje na temat operowanych właśnie pacjentów.

- Przepraszam – zacząłem, widząc jak unosi swoją głowę spod sterty dokumentów na jej biurku i posyła mi przyjazny uśmiech, mówiąc „dzień dobry", na co kulturalnie odpowiedziałem, zanim przeszedłem do rzeczy. – Chciałbym dowiedzieć się, co dokładnie dolega mojemu przyjacielowi. Nazywa się Harry Styles – dodałem, mocno przegryzając wargę i modląc się w duchu o to, by cokolwiek mi przekazała. Minęła chwila, w której ciszę wypełniały jedynie kliknięcia myszki, a kobieta patrzyła w monitor komputera, śledząc swoimi gałkami ocznymi poszczególne informacje w zawrotnej prędkości.

- Jest Harry Styles – odparła w końcu, milcząc przez chwilę. – Wpisany trzydzieści siedem minut temu. Nie mam żadnych innych informacji. – Uniosła głowę, spoglądając na mnie i lekko wzruszając ramionami.

- On jest teraz operowany. Lekarz powiedział mi, że ma zablokowany układ pokarmowy, ale ja nawet nie wiem co to znaczy. Czy to groźne? – zapytałem, czując ponowne dreszcze prześlizgujące się przez moje ciało.

- Nie sądzę – odparła uspokajająco. – Zazwyczaj potrzeba jednej operacji, by usunąć blokadę i cóż, to tyle. Chyba, że jest to coś bardziej poważnego, ale niestety nie znam szczegółów. To prawdopodobnie nic wielkiego. – Pokiwałem głową w zrozumieniu. - Może pan pojechać teraz po jego rzeczy – zaproponowała, znów przerywając swoją pracę i patrząc na mnie uważnie. – Pacjenci po operacji zwykle czują się przygnębieni, dlatego warto, żeby miał przy sobie coś znajomego. Pewnie zostanie tutaj jeszcze na kilka dni.

- Tak... to dobry pomysł – zgodziłem się z nią, przytakując. – Ile może trwać operacja? Nie chcę, by się wybudził beze mnie obok niego – dodałem, czując jak moje serce niemal boli na samą myśl.

- Kilka godzin.

I w ten sposób skończyłem, jadąc prosto do naszego mieszkania. Czy miałem wyrzuty sumienia? Oczywiście. Wciąż nie mogłem uwierzyć, że zdecydowałem się na zostawienie Harry'ego kompletnie samego w tym wielkim szpitalu na drugim końcu miasta, ale pamiętałem o tym, jak bardzo chciał mieć przy sobie swój kocyk i książki, dlatego nie mogłem go zawieść. Jeśli będę miał szczęście, to dotrę do jego sali jeszcze zanim wybudzi się z narkozy, a wtedy nawet nie poczuje braku mojej obecności.

Mimo wszystko, przed moimi oczami wciąż przewijał się obraz jego cierpiącego. Obawiałem się, że może nie przyjąć leku znieczulającego, budząc się nagle podczas operacji, albo tego, że to lekarz zrobi coś nie tak. Myślałem też o tym, co dokładnie mu dolega i czy podczas operacji przetną jego tatuaż motylka na pół, albo uszkodzą jakąś jego część tak, że motyl skończy z blizną na samym środku. To byłoby okropne, zwłaszcza dla Harry'ego. Wciąż pamiętałem dzień, w którym przyszedł do mieszkania i pokazał mi swój pierwszy tatuaż, którym był motyl na środku jego klatki piersiowej. Powiedział „teraz już mogę zrobić wszystko. Będę latać jak motylek. Podoba ci się, Lou?" i patrzył na mnie tymi swoimi wielkimi, szmaragdowymi i błyszczącymi oczkami, które sprawiły, że teraz niemal nie spowodowałem wypadku, kiedy obraz przed moimi oczami został całkowicie zamazany.

I Want to Die | larryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz