rozdział 19

4.7K 387 1.1K
                                    

- Harry... – zacząłem cicho, opadając na kanapę obok niego i automatycznie sięgając po jego lekko zziębniętą dłoń. Mimowolnie uniosłem ją do swoich ust i złożyłem na niej kilka ciepłych pocałunków chcąc rozgrzać jego skórę. – Kiedy zamierzasz wyjść na zewnątrz? – zapytałem zmartwiony.

- Nie zamierzam – odparł, uparcie wlepiając swoje spojrzenie przed siebie i nie przenosząc na mnie wzroku nawet na sekundę.

- Zaczynam się o ciebie martwić – wyznałem niepewnie przez chwilę bawiąc się jego palcami i ostatecznie złączając je z tymi swoimi. Mimo, że sam zainicjowałem ten gest niespodziewane ciepło rozeszło się w moim brzuchu z powodu jego bliskości. – Kiedyś uwielbiałeś spacery i przebywanie na świeżym powietrzu. To ty musiałeś mnie wyciągać z mieszkania, nie ja ciebie – westchnąłem bezradnie. – Jestem pewien, że to niezdrowe. Nie oddychałeś świeżym powietrzem od kilku tygodni.

- Rzeczy się zmieniły.

- To nieprawda – zaprzeczyłem od razu wzdychając głośno i próbując znaleźć sposób na to, by go nakłonić do wyjścia z mieszkania. – Moja mama zaprosiła nas dzisiaj do siebie. Dzieci się za nami stęskniły, zwłaszcza za tobą – dodałem uśmiechając się ciepło i lekko trącając nosem jego policzek. To od razu poskutkowało jego małym uśmiechem, który chwilę potem zamienił się w cichy chichot. – Wszyscy na nas czekają, nie możemy ich zawieść – wyszeptałem lekko całując go w policzek i kontynuując mizianie go czubkiem swojego nosa.

- Nie chcę się do was wpraszać – wytłumaczył się niepewnie.

- Wiem, że to nie jest prawdziwy powód. Chodzi o twój brzuch, prawda? – zapytałem, delikatnie obejmując go w talii. – Przecież nie masz się czego wstydzić. To nie twoja wina, po drugie jest cholernie uroczy i jestem pewien, że nie tylko ja w mojej rodzinie tak myślę – dodałem, puszczając mu oczko i śmiejąc się cicho. Brunet odwzajemnił to po raz kolejny w sposób tak rozczulający, że niemal miałem pewność, że nie ma innej opcji niż ta, że w końcu odważy się wyjść i odwiedzić ze mną moją rodzinę.

- No nie wiem – wymamrotał, wciąż nieprzekonany. Wzruszył ramionami, wyglądając tak krucho i niepewnie, zupełnie inaczej niż Harry, którego znałem jeszcze kilka miesięcy temu. Czasem pragnąłem by tamten dzieciak wrócił, ale jednocześnie byłoby to nieetyczne chcąc go mieć innego niż jest teraz, ponieważ to on sam w każdej możliwej fazie swojego życia powinien wzbudzać we mnie czułość bez żadnych wyjątków. A pragnąc inaczej, w jakiś sposób zdradzałem swoją chęć przebywania w jego obecności. Chęć przebywania z nim będącym takim, jakim jest w tej konkretnej chwili.

- Nikt inny cię nie zobaczy. Tylko dzieci i moja mama – uspokoiłem go, dociskając do siebie nieco bardziej, chcąc dać mu tyle wsparcia ile tylko potrzebował, nawet jeśli w tak prostej decyzji jakim było wyjście z mieszkania. Teraz ta czynność stała się dla niego wyzwaniem. – W porządku?

- W porządku – przytaknął ostatecznie, odwracając się do mnie i posyłając mały uśmiech. – Już się stęskniłem za twoim rodzeństwem, to tylko dlatego – dodał.

- Nie wątpię – przytaknąłem, wystawiając do niego dłoń i pomagając mu wstać z kanapy.

- Ale jak będę chciał wyjść, to mi pozwolisz, prawda? – zapytał niewyraźnie przestępując z jednej nogi na drugą.

- Nie będziesz chciał wychodzić, bo wszystko będzie w porządku – wyszeptałem podchodząc bliżej niego i przyciągając do lekkiego uścisku, podczas którego jego twarz od razu zatrzymała się na moim ramieniu najwyraźniej odnajdując tam przyjemne miejsce do pozostania na nieco dłuższy czas.

- Ale pozwolisz jakby co? – spytał ponownie, chcąc się upewnić i mocniej przylegając do mojego torsu.

- Oczywiście, że tak – zapewniłem go, starając się, by mój głos brzmiał jak najbardziej uspokajająco. – Zresztą moja mama już o wszystkim wie, więc nie musisz się stresować.

I Want to Die | larryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz