VI

121 17 7
                                    

Nina

Zabiję go, przysięgam zabiję go. Znalazłam się w beznadziejnej sytuacji. Nie wstanę bo będzie mi wstyd za ten namiot pomiędzy jego nogami, a z drugiej strony, uwiera mnie tak boleśnie, że nie dam rady. Przesunęłam się delikatnie.

- Co się stało?- wyszeptał mi do ucha.

Co się stało? Czy on sobie robi ze mnie jaja? Co się stało?! Kretyn! Na dodatek na jego twarzy widzę ten idiotyczny uśmieszek. Poczekaj zaraz zejdzie ci z gęby.

Westchnęłam dosyć głośno i nie mówiąc mu o niczym wstałam. Możecie sobie wyobrazić zdziwienie w jego oczach? Nie możecie. Ale spróbujcie.

- Tomoe, wstydził byś się!

Oho, babcia się odezwała. Punkt dla mnie.

- To nie moja wina, tylko jej.- wskazał na mnie palcem.

- Jak śmiesz?!- krzyknęłam.

- Ciii...- zatkał mi dłonią usta.- ....dokończymy u mnie w pokoju. Dobranoc wszystkim.

Złapał mnie za rękę i porwał na górę, w oddali usłyszałam tylko głos jego babci.

- Tomoe!

Tomoe

Gdy zamknąłem drzwi, zauważyłem, że chce mi coś powiedzieć. Nie dałem dojść jej do słowa, tylko przycisnąłem do ściany, zapierając rękoma, skutecznie uniemożliwiając ucieczkę.

- No to jak będzie? Dokończymy?- zapytałem.

- Jesteś kretynem!- wykrzyczała mi prosto w twarz.

- Cóż, a ty jesteś urocza jak się złościsz.- oznajmiłem uwalniając ją z mojego uścisku.

- Nigdy więcej nie będę bawić się w twoje gierki!

- Będziesz.- oznajmiłem śmiało.

- Nie!

- Zapomniałaś już kim dla Ciebie jestem?

Uśmiechnęła się...ale dosyć dziwnie?

- Od poniedziałku będziesz dla mnie nikim. Powiem im, że nie jesteśmy już razem. Mam dosyć tego wszystkiego. Traktujesz mnie jak zabawkę. Mam gdzieś, czy będą się ze mną zadawać, ważne, że ja nie będę musiała z tobą.

Punkt dla Ciebie Nino.

Dotknęło mnie to, ale po chwili uświadomiłem sobie, że tego nie zrobi, znalazłaby się wtedy w bardzo niekorzystnej sytuacji, której przecież tak unikała.

- Dobrze, niech Ci będzie.

Spojrzałem na nią jeszcze raz. Stała dumna i pewna siebie. To nieco mnie zszokowało.

- Wyjdź.- dodałem po chwili.

- Z miłą chęcią.

***************************************************************************

Rano, gdy się obudziłem już jej nie było. Mama oznajmiła mi, że Nina wyszła zaraz po śniadaniu. Szlag! Mogłem się tego spodziewać. Zachowałem się jak burak. Powinienem za wszystko przeprosić, zrobię to w poniedziałek na uczelni.

Przez cały dzień byłem jakiś nieswój, co chwila spoglądałem na telefon, licząc na jakąś wiadomość od Niny, że tylko żartowała, lub coś w tym stylu. Przeliczyłem się na maksa.

***************************************************************************

Poniedziałek.

W drodze na zajęcia, przejrzałem swój plan, dzisiaj na szczęście tylko do 14.00. Wytrzymam. Wyciągnąłem telefon.

O 12.00 przy kantorku, chcę ci coś powiedzieć.

Tomoe.

Właściwie, to nie chciałem. Nie miałem pomysłu jak zacząć rozmowę, dlatego wymyśliłem coś takiego. Niestety do końca zajęć nie doczekałem się odpowiedzi.

Wychodząc z uczelni zauważyłem Ninę idącą na autobus w towarzystwie jej przyjaciółek. Czyli jednak nic im nie powiedziała. Odetchnąłem z ulgą i podszedłem się przywitać.

- Hej...-zacząłem.

- Odejdź.- odpowiedziały chórem.

Co jest?

- Odejdź.- powtórzyła Nina.- Nie jesteśmy już razem, pamiętasz?

Szok. Dostałem chyba jakiegoś paraliżu. Czyli jednak odważyła się poświęcić wszystko...

- No ale...daj mi wyjaśnić...

- Nie ma co wyjaśniać. Po prostu daj mi spokój.

- Jasne...

Odpowiedziałem zmieszany i odszedłem w stronę samochodu.

Nina

Do końca tygodnia sytuacja, w której się znalazłam była katastrofalna. Na samym początku Basia i Marta wspierały mnie po "rozstaniu" z Tomoe, ale potem...cóż. To nawet nie ich wina. Po prostu przestałyśmy mieć wspólne tematy, a właściwie temat jakim był chłopak. Nie mogłam im nic zarzucić. To ja się odcięłam, lecz powoli zaczynałam tego żałować. Kilkakrotnie moim oczom ukazywał się również sam nieszczęśnik tej okoliczności, rzucaliśmy sobie wtedy zwykłe "cześć" i po sprawie. Dzisiaj był piątek. Kaja postanowiła wyciągnąć mnie na zabawę do pobliskiego klubu, nie za bardzo miałam na to ochotę, ale nie dawała za wygraną.

- Tylko weź się jakoś ogarnij.- wytknęła mi.

To prawda ostatnio nie wyglądałam najlepiej, całkowicie przestałam o siebie dbać. Miała rację, trzeba było coś z tym zrobić. Ubrałam więc klasyczną czarną sukienkę do kolan, odkrywającą moje ramiona, ale za to idealnie przylegająca do ciała, do tego dobrałam czarne szpilki i złote kolczyki w kształcie stożka. Makijaż zrobiłam nieco mocniejszy, oczy podkreślając kreską, a usta krwistą szminką. Z włosami nie robiłam nic specjalnego, po prostu je wyprostowałam. Przejrzałam się w lustrze. Wyglądałam całkiem dobrze.

Gdy znaleźliśmy się na miejscu, zauważyłam, że są spore tłumy. Czyżbym o czymś nie wiedziała? Ach, mniejsza. Razem z Kają podeszłyśmy do baru i zamówiłyśmy po naszym ulubionym drinku. Nie trzeba było długo czekać na towarzysza do rozmów.

- Cześć dziewczyny.- zagaił jakiś chłopak, był całkiem przystojny.

- Hej.- odpowiedziałyśmy równocześnie.

Po wymienieniu się jeszcze kilkoma zdaniami, zaprosił mnie na parkiet. Czemu nie? Gdy już znalazłam się w tłumie ludzi, poczułam na sobie czyjś wzrok. Rozejrzałam się dookoła, lecz każdy zdawał się być zajęty sobą. Dopiero po kilku minutach moją uwagę przykuł boks niedaleko wyjścia. To Tomoe z kumplami. Nie spuszczał ze mnie wzroku. Kretyn. Nie wiedzieć czemu, zbliżyłam się nieco do mojego towarzysza, a ten położył mi ręce na biodra, zdawał świetnie się bawić, czego nie mogłam powiedzieć o Tomoe, kieliszek, który trzymał w dłoni, rozpadł się dosłownie na milion kawałków. Ciekawa reakcja. Byłam usatysfakcjonowana.

**********************************************************************************

Jeja zabijecie mnie xD miałam dodać w środę ale jestem tak zawalona, że nie mam na nic czasu ;] i wiem, że krótki rozdział, ajjj zabijecie mnie dwa razy :) Ale za to obiecuję, że w tą niedzielę będzie kolejny!! :))

Dajcie znać, czy wam się podoba :p



Udając paręOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz