Rozdział 6 cz. I

1.3K 81 3
                                    

W sobotę rano wszystko działo się bardzo powoli i spokojnie - ptaki ledwo co pobudzone ze snu zaczynały swój koncert wesołym świergotaniem, a jeszcze zaspany spiker mówił przytłumionym głosem z kuchennego radia. Gdzieś za oknem, pośród domów niósł się odgłos kosiarki, a słońce, choć dopiero zaczynało swoją wędrówkę po niebie, prażyło dość mocno, jak na obecną porę roku.

Carrie obudziła się późnym rankiem stwierdzając, że jest już po dziesiątej. Leniwie przetarła oczy i wyciągnęła ręce, jakby chciała złapać obrazek znad łóżka. Do jej nozdrzy dotarł słodko zapach smażących się gofrów - i to rozbudziło ją zupełnie. Zwlokła się z łóżka i poszła w kierunku łazienki, uprzednio zgarniając koszulkę z pizzą, szorty i skarpetki w jednorożce.

-Cześć! Jak się spało? - spytała nastolatka po zejściu do kuchni. Związała włosy w niedbałego koka i usiadła przy stole.

-Hej słońce - przywitała się mama, całując ją w czubek głowy. Wyjęła gofry na talerz i postawiła na blat. W tym samym momencie do pomieszczenia wpadł Liam, bełkocząc coś o meczu lacrosse. Czapnął w rękę dwa suche gofry i wypadł na zewnątrz.

Mama i Carrie popatrzyły po sobie, po czym wybuchły śmiechem.

-Dobrze, że przynajmniej wziął "śniadanie" - powiedziała pani Hooper, śmiesznie akcentując ostatni wyraz. -Tata pojechał w delegację do Nowego Jorku, więc mamy trochę czasu dla siebie - uśmiechnęła się tajemniczo.

-Co chcesz robić? - spytała dziewczyna. W jej oczach migotały iskierki radości.

-Może obejrzymy film?

* * *

Jeden dzień siedzenia na kanapie przed telewizorem jeszcze nikomu nie zaszkodził, a jak ogląda się wspólnie, to już w ogóle. Pani Hooper dawno już nie spędziła całego dnia z córką, więc gdy tylko nadarzyła się okazja, nie zastanawiała się długo. Raz-dwa wybrały film, przygotowały sobie popcorn, zbudowały legowisko z kocy i poduszek, o których istnieniu każdy już dawno zapomniał i oddały się oglądaniu "Jutro będziemy szczęśliwi".

Gdy słońce chyliło się już ku zachodowi, Carrie zdobyła się na zerknięcie przez ramię na kuchenny zegar i wytrzeszczyła oczy ze zdziwienia. Momentalnie wstała z kanapy i pobiegła w kierunku schodów, zostawiając nieco osłupiałą panią Hooper w salonie. Chwilę później jednak wróciła się, wyraźnie uznając za stosowne wyjaśnić mamie to pospolite ruszenie:

-Mamo, potrzebuję twojej pomocy - powiedziała z niemałym strachem w oczach, a pani Hooper już wiedziała, co się święci.

Po chwili obie już były w pokoju Carrie i przetrząsały szafę, aby dopasować buty i wszystkie dodatki do świeżo kupionej sukienki. Dziewczyna niechętnie porzuciła pomysł ubrania trampek i przystała na zaproponowane przez mamę kremowe baletki. Nieco później, gdy Carrie skończyła dopinać naszyjnik, rozległ się dzwonek do drzwi.

-To pewnie Lianne! Dzięki mamo, ja już będę lecieć - powiedziała o rzuciła się mamie w ramiona. -Kocham Cię - wyszeptała i chwytając torebkę, zbiegła na dół po schodach.

Gdy dziewczyna wybiegła przez dom, Lianne już czekała w samochodzie razem z tatą. Otworzyła drzwi przyjaciółce, a ta wsiadła do środka i samochód ruszył, najpierw z wolna, później się rozpędzając. Za szybami mijały rozmazane drzewa i domy, oświetlone nikłym żarem lamp ulicznych. Cienie tańczyły na ścianach budynków, ukazując ich prawdziwe oblicze. Dziewczyny dobrze się bawiły odgadując na zmianę, co oznaczają, więc nawet nie zauważyły, gdy były już na miejscu i trzeba było wysiadać. Pierwsza zorientowała się Carrie i klepiąc przyjaciółkę po ramieniu wskazała na wielki, modernistyczny dom z szarą elewacją i brązowym dachem.

-To chyba tutaj - zauważyła. Do ganku poprzyczepiane były kolorowe girlandy i światełka, które raczej trudno było przeoczyć. Przyjaciółka jej przytaknęła i wysiadły z samochodu. Powoli zmierzały do miejsca imprezy, odprowadzane wzrokiem przez tatę Lianne, który zgodził się, po długich namowach, zostawić pojazd i wrócić do domu piechotą.

Już od progu biły rytmy głośnej, dyskotekowej muzyki. Dziewczyny, chcąc "zameldować się" u gospodyni, przepychały się pomiędzy już pijanymi nastolatkami, wciąż sączącymi swoje drinki z legendarnych, czerwonych kubeczków. Po chwili zobaczyły w tłumie Madaline i ruszyły w jej stronę.

_______________
Hej! Podzieliłam ten rozdział na dwie części, bo całość liczy sobie ponad 1300 słów. Mam nadzieję, że się podoba :D
Przy okazji znowu chciałam podziękować, bo przekroczyliśmy 600 wyświetleń! Jestem pod wielkim wrażeniem i dziękuję z całego serduszka ❤❤

Do następnego (już niedługo)!

Enjoy! ❤

KOREKTA//⛺Just A Kid From Queens // Peter Parker - Spider-Man⛺Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz