9

677 53 6
                                    

Leżałam na łóżku wgapiona w sufit, nie byłam w pracy tydzień, nie byłam u lekarza od ponad tygodnia, nie wchodziłam z nikim w jakiekolwiek, dłuższe konwersacje, bo po co? Zastanawiałam się, czy spotkanie z Yutą nadal ma sens. Na początku, miał, ale teraz. Po tylu ucieczkach, nie jestem przekonana, by tego chciał. Za dwa dni mają koncert, za dwa dni wyjeżdżają. Nie zostało mi dużo czasu. Przez ten tydzień, oprócz ludzi przechadzającymi się ulicami, nie widziałam żadnej żywej duszy. Przeglądając twittera, dowiedziałam się, że chłopcy umieją choreografię, również dostałam sms'a od szefowej. Jeżeli jutro nie pojawię się w pracy, zwolni mnie.

*Następny dzień, 7:00 rano*

Obudził mnie budzik. Leniwie podniosłam powieki, wzięłam rzecz która wydawała z siebie denerwujące dźwięki i wyłączyłam ją. Przykryłam twarz poduszką, wymruczałam jakieś niewyraźnie słowa, okazujące moje niezadowolenie.  Podniosłam się na łokciach. Zmęczonym wzrokiem szukałam szafki, gdzie znajdowały się moje ubrania. Wystawiłam nogi spod pierzyny, od razu zaatakował mnie przyjemny chłód. Postawiłam gołe stopy na zimną niczym lód podłogę i powili podeszłam do szafek, by wyciągnąć ubrania i bieliznę. Po zabraniu ze sobą rzeczy, skierowałam się do łazienki. Rozebrałam się do naga i wskoczyłam pod prysznic. Odkręciłam wodę, poczułam na moim ciele ciepłe kropelki, które działy kojąco na moją skórę. Po  odprężającym i długim prysznicu, wyszłam z kabiny i stanęłam przed lustrem. Przez chorobę bardzo dużo schudłam, było to widać aż na twarzy.  Można stwierdzić, że upodobniam się do śmierci.  Nałożyłam lekki makijaż na moją delikatną cerę. Odświeżona, czysta i ubrana, wyszłam z łazienki, podarowałam sobie jakikolwiek posiłek, wzięłam ze sobą torbę, pierwszy raz od tygodnia, wyszłam z mieszkania. 

Przemierzałam ulice Osaki, widziałam różnych ludzi. Od szczęśliwych, zakochanych po smutnych, ze złamanymi sercami. Wysokich i niskich. Kobiety i mężczyzn. Każdy z nich wykazywał jakiekolwiek emocje wypisane na ich twarzach. Natomiast  ja, zachowałam kamienną  twarz. Nie odczuwałam nic. Pragnęłam jedynie koniec, mojego beznadziejnego żywota. Byłam wykończona tym wszystkim. Sama ta choroba, wyniszczała mnie od środka. Nie daje rady dłużej stąpać po ziemi i nadal wymuszać uśmiech. 

Jeżeli szefowa mnie nie zwolni. Poczekam, aż odbędzie się koncert i sama złoże wymówienie. Jestem coraz słabsza, nie jem regularnie, potrafię nie spać po nocach, przestałam się leczyć i nie zamierzam, bo po co? Nie widzę sensu dalej tego ciągnąć. 

Nim się spostrzegłam, byłam przed studiem. Wzięłam głęboki wdech i weszłam po schodach. Powoli otworzyłam szklane drzwi. Po wejściu od razu skierowałam się do gabinetu szefowej. Delikatnie zapukałam do skórzanych drzwi, po usłyszeniu cichego "proszę", weszłam do pomieszczenia.

- Dzień dobry Pani Kuromoto - ukłoniłam się przed kobietą. 

- Dzień dobry Hitori, proszę usiąść - wskazała na krzesełko naprzeciwko biurka, na które usiadłam - Jak się pani czuje?

- Wszystko dobrze - uśmiechnęłam się słabo.

- Więc co sprowadza panią do mnie? - uśmiechnęła się ciepło. 

- Ze względu na moją chorobę, chciałabym poinformować, że za niedługo będę składać wymówienie. Nie czuje się na siłach, bym mogła dalej tu pracować - kobieta skinęła głową.

- Rozumiem, ale zostanie pani do występu naszych klientów? Nie możemy zmienić kilka dni przed koncertem choreografa, nie da rady odtworzyć takich kroków jak pani.

- Wiem, zostanę, aż do ich koncertu. Po nim chciałabym złożyć wymówienie - kiwnęła głową. 

- Dobrze, jeszcze coś chce pani mi oznajmić? - zaczęła wypełniać jakieś dokumenty. 

- Nie, to tyle  - wstałam z krzesełka i podeszłam do drzwi - Do widzenia.

Wyszłam z gabinetu i poszłam do swojej sali. Rozejrzałam się po niej, będę tęsknić za tym miejscem. Rzuciłam torbę w kąt, podeszłam do odtwarzacza i puściłam muzykę. Głośniki zaczęły grać, a ja tańczyć.

                                                                                ~~~~~~~~~

Podeszłam do ściany. Z torby wyciągnęłam butelkę wody, odkręciłam ją i wzięłam kilka małych łyczków. Wyłączyłam odtwarzacz. Wzięłam torbę i zawiesiłam ją na ramieniu.  Chłopcy nie przyszli, nie zamierzam na nich wiecznie czekać i wyszłam z lokum. Bez dłuższego namysłu, skierowałam się do kwiaciarni. Kupiłam dwie białe róże. Zaciągnęłam się ich zapachem.

- Cudowne - wymruczałam pod nosem. Podniosłam głowę i skierowałam się na cmentarz.

Powoli przechodziłam przez dróżki parku. Nie spotkałam nikogo. Postawiłam stopę na terenie cmentarzu. Poczułam ten rozpaczliwy, depresyjny nastrój. Wzorkiem szukałam grobu mojego brata. Dostrzegłam go przy drzewie wiśni. Ruszyłam w tamtą stronę i usiadłam na ławeczce. Położyłam białe kwiaty na nagrobku. 

- Cześć Hiro - powiedziałam cicho - Jak się trzymasz? - odpowiedziała mi cisza - Przepraszam, że długo mnie nie było, ale byłam w szpitalu. Za niedługo się zobaczymy - zaśmiałam się cicho - U mnie w miarę dobrze, Yuta jest w Osace - mimo, że odpowiadała mi cisza. Czułam jego obecność. Czułam, że siedzi obok mnie - Tęsknie za tobą, brakuje mi ciebie.. Nie widzieliśmy się już trzy lata, aż trzy lata - samotna łza spłynęła po moim policzku  - Yuta pewnie też tęskni, przyszedł do ciebie? - uśmiechnęłam się pod nosem - Obiecuje, że częściej będę przychodzić - zaniepokoiłam się, ponieważ poczułam na sobie czyiś wzrok. 

*POV Yuta*

Szedłem na cmentarz. Będąc w Japonii, jeszcze nie odwiedziłem mojego przyjaciela. Nie żyje już trzy lata, nie było mnie przy nim. Bałem się zobaczyć go w takim stanie, teraz tego żałuje. Zachowałem się jak tchórz. Miałem w ręku dwie czerwone róże, zawsze lubił tę kwiaty. 

- Yuta! Hiro! - usłyszeliśmy dziewczęcy głos - Gdzie jesteście?
- Tutaj! - wyskoczył z krzaków dzikiej róży roześmiany chłopczyk, po czym poszedłem w jego czyny i wyszedłem z kującej rośliny. 
- Szukałam was - uśmiechnęła się niższa dziewczynka. Ręce miała za plecami, coś trzymała w dłoniach.
- Coś się stało? - powiedział  zatroskanym głosem, a ja spojrzałem na nią pytająco.
- Hiro, mama mówiła, żebyś wrócił do domu. Wspomniała, że musisz wziąć leki  - uśmiechnęła się niepewnie. 
- Ahh, jadłem już przecież - mruknął niezadowolony - Ale dobrze, pójdę - ruszył do przodu i skierował się do domu 
- A właśnie Hiro! - krzyknęła dziewczyna. Właśnie teraz, mieliśmy ukazać nasz plan światłu dziennemu.  We dwójkę podbiegliśmy do Hiro.
- Wszystkiego najlepszego!!  - krzyknęliśmy i wyciągnęliśmy zza pleców po dwie róże. Ja miałem czerwone, a Hitori białe. 
- Dziś mam urodziny? - zaśmiał się chłopczyk.
- Tak, zapomniałeś o własnych urodzinach? - zaśmiałem się, a Hiro zestresowany podrapał się po karku.
- Zapomniałem, nie spoglądałem na kalendarz - uśmiechnął się.
- Zerwaliśmy je dziś rano, a przyniosłam je przed chwilą - zachichotała dziewczynka.
- Dziękuję. Zapamiętaliście, że to moje ulubione kwiaty! - powiedział wzruszony i przytulił naszą dwójkę.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~♥~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Witam witam i o zdrowie pytam! Zbliżamy się końca uhuhuhu, za niedługo prolog.. Mam nadzieję, że nowa książka wam się spodoba TT Dziękuje za przeczytanie!! See ya! Saranghae! ♥♥

2 years •|• Yuta NCT •|• ZAKOŃCZONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz