6. Przyjaciółka

158 3 0
                                    

I już. To już koniec. Walizka spakowana, gotowa do wylotu. To było dziwne uczucie. Ewa przyzwyczaiła się już do tego codziennego latania w tę i z powrotem po wiosce olimpijskiej i Adler-Arenie. Teraz miała wrócić do domu - i dobrze. Normalne życie, rodzina, praca, letnicy. Tak trzeba. Jak się pracuje, to się nie myśli. O niczym. A już na pewno nie o tym, co boli.

Wyjazd na Igrzyska miał jej pomóc w zapomnieniu, w odcięciu się od złych wspomnień. A tak wcale się nie stało. I przez kogo? Przez upierdliwego, irytującego picusia. Przypominał jej to, o czym pamiętać nie chciała i nic nie mogła na to poradzić. Był pewny siebie, cwany, denerwujący, zacięty, ewidentnie z przerostem ambicji. I do tego był Holendrem. To chyba najbardziej ją przerażało. Bo ten naród kojarzył się jej właściwie tylko z jednym. I bynajmniej nie były to tulipany ani ten pieprzony rower. Ani nawet narkotyki.

- Boże, jak mi ciebie będzie brakować! - westchnęła, po raz nie wiadomo już który, Astrid, a Ewa musiała przyznać, że i ona będzie tęsknić za tą szaloną Holenderką.

- Przecież obiecałaś, że przyjedziesz na wakacje - przypomniała jej.

- Wiesz, ile jeszcze czasu do wakacji?

- Wiem. Dużo.

- No właśnie - każdą kolejną wypowiedź Astrid kończyła westchnięciem. - Słuchaj - nagle wyprostowała się gwałtownie - a co zrobisz z Koenem?

- Słucham?

- Dobrze, że słuchasz, ale mi odpowiedz.

- Ale ja nie wiem, jakiej ty odpowiedzi oczekujesz.

- Ooo, ja nie mam wielkich oczekiwań. Moglibyście się umówić na romantyczną kolację przy świecach, gdzieś na jakimś dachu, skrzypce w tle, a w perspektywie upojna noc - zapiszczała radośnie Astrid.

- Ty jesteś nienormalna - powiedziała Ewa, kiwając głową z pobłażaniem. - Ja z tym człowiekiem nie chcę mieć nic wspólnego.

- A co, jeśli on chce mieć coś wspólnego z tobą?

- To już jego problem - ucięła Polka.

***

Ostatnia torba dopięta. Usiadł na łóżku i popatrzył, jak Ireen mocuje się z zamkiem swojej. Baby. Przecież to trzeba sposobem. Sposobem. A nie na siłę.

- Dawaj to - powiedział tylko i przykucnął przy bagażach Ireen.

- Dzięki - odetchnęła z ulgą. - Mam już dość. Nigdy w życiu nie nauczę się dobrze pakować, choćbym miała do końca życia po świecie latać.

- Sugerujesz, że do tego czasu będziesz kosić konkurencję na poziomie międzynarodowym? - uśmiechnął się szelmowsko Koen.

- W zasadzie - dlaczego nie? Nie mam nic przeciwko takiemu scenariuszowi.

- Ciekawe, co na to twój Bastian. Nie chciałby przypadkiem spłodzić potomka?

- A niech płodzi, czy ja mu bronię?

Koen aż usiadł na podłodze z wrażenia.

- Co masz na myśli?

- Że mała przerwa od treningów może mi tak bardzo nie zaszkodzi.

- O matko.

- A ty co myślałeś? Że...? No nie. Przecież ja go kocham.

- Niby tak, ale ludzie się czasem rozstają.

- To niech się rozstają. A my sobie stworzymy gromadkę maluchów.

- To sobie twórzcie - zgodził się Koen i wstał, kierując się po butelkę wody.

Little stupid thingOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz