4. Porażka

178 3 0
                                    

Ewa, Ewa, Ewa...

Co za uparta kobieta. Siedzi sobie, ogląda kolejne biegi i po prostu ładnie wygląda. O ile on dobrze widział, to nawet do tego jakoś specjalnie umalowana nie potrzebowała być.

Śliczna.

I intrygująca. Cholernie intrygująca.

Nie no, Boże, co on wyrabiał. Za dokładnie siedemnaście minut miał najważniejszy start swojego dotychczasowego życia, a zamiast się skupić i wykonać rozgrzewkę jak Bóg przykazał, to on sobie rozmyślał o jakiejś lasce. Która wcale, ale to wcale na niego nie leciała!

I to chyba było w niej najbardziej pociągające. Ta niedostępność.

Gdyby zgodziła się chociaż na spotkanie. Ale nie. Nic nie przynosiło rezultatu. Astrid - ta jej koleżanka - naprawdę stawała po jego stronie. I nic. A przecież bywał w Adler-Arenie codziennie, podchodził, próbował. Nic.

Może ona miała po prostu jakiegoś zazdrosnego faceta? Ale cóż by jej szkodził mały olimpijski romansik?  Nie. Taki scenariusz zupełnie nie wchodził w grę. Obserwował ją coraz częściej i doszedł do wniosku, że każdego trzymała na dystans. Niektórych po prostu na mniejszy niż pozostałych. On do grupy tych szczęśliwców nie należał. Tak czy inaczej facet, na którego zwróciłaby uwagę, musiałby się chyba nieźle nagimnastykować.

***

- No proszę cię, nie widzisz, że on się cały czas na ciebie patrzy?

- Astrid, nie zawracaj mi głowy.

Bo teraz Ewa miała to naprawdę w głębokim poważaniu. Jeszcze bardziej niż zwykle. Bródka jechał na o wiele za dobry wynik, żeby się miała zastanawiać nad jakimś lalusiem z Holandii. Nnno! Dobrze, dobrze. Bardzo dobrze.

- Ja cię zupełnie nie rozumiem. W Holandii każda dziewczyna dałaby się pokroić za to, żeby być na twoim miejscu. A ty się z nim nawet nie chcesz umówić.

- Widocznie dziewczyny w Holandii mają inne priorytety niż ja.

- Ej, ej, czy ja to mam odbierać jakoś personalnie? - zaśmiała się Astrid.

- Odbieraj to jak chcesz.

- Ewa, ja cię czasami nie rozumiem.

Doprawdy nowina.

- Nie musisz. Ja też się nie rozumiem.

A przecież by chciała. Tak zwyczajnie wiedzieć co i jak. Ale to było chyba za trudne.

- Bo ty nic o sobie nie mówisz, wiesz? Ja nawijam cały czas, a ty - nie - kontynuowała swoje przemyślenia Holenderka.

- Gdybyśmy obie nawijały cały czas, to żadna by nie słuchała. A przecież nie o to chodzi. Patrz, Zbyszek ciągle prowadzi.

- Dobra, dobra, jeszcze dwie pary. A w ostatniej - Koen.

- Czy my musimy o nim cały czas rozmawiać? - zirytowała się w końcu Ewa. - Od trzech dni ciągle tylko słyszę Koen to, Koen tamto... Wynajął cię, żebyś mu robiła dobry pijar?

- Coś ty się taka uszczypliwa zrobiła? - zdziwiła się Astrid.

- Denerwuje mnie ten człowiek.

- Czym? Przecież nawet go nie znasz.

- Tak. A ty go może znasz - uśmiechnęła się ironicznie Polka.

- Ale ty nawet nie chcesz go poznać! A mogłabyś.

Little stupid thingOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz