Rozdział 9

17 0 4
                                    

Otworzyłam oczy. No... to znaczy chyba otworzyłam, bo pole widzenia miałam takie same jak przy zamkniętych. Albo to jakaś ciemnica, albo znalazłam się w bardzo realistycznym śnie. Stawiam na to drugie, bo czułam się strasznie otumaniona, jak na narkozie.

-Haaloooo? - mruknęłam po nosem

Nie, to jednak ciemnica. Ból głowy jednoznacznie na to wskazywał. Zamknęłam oczy, chcąc wyrwać się z tego koszaru w objęcia Morfeusza. Sen jednak nie nadszedł, pozostawiając mnie na pastwę migreny. Maaaatko Boskaaaa, jak to możliwe, że migrena może tak uprzykrzyć człowiekowi życie?

-Eeeeej? - zawołałam jeszcze raz, oczywiście nikt się nie pojawił - To przestaje być zabawne. Jeżeli mnie tu zaciągnęliście, to może powiedzcie w jakim celu? Mówicie a, powiedzcie be. - skrzywiłam się niezadowolona takim obrotem sprawy. Nie ma to jak przebywać kilka dni w jednym lochu, mając do towarzystwa nadpsute gofry, po czym wsadzonej do drugiej celi, gdzie mogę najwyżej porozmawiać ze ścianami. A nie, ich też nie widać.

-Odpowiedzcie w końcu! - krzyknęłam rozjuszona

Nagle w pomieszczeniu zapaliło się białe, jasne światło niczym w jakiejś drogerii. Zawsze mnie wnerwiały te białe leflektory walące po oczach. Chcesz kupić jeden krem? Doskonale! Ale najpierw zaopatrz się w okulary przeciwsłoneczne, bo inaczej spędzisz pół dnia próbując znaleźć jeden produkt i kompletnie przy tym nie oślepnąć. Lecz nie martw się, okulistyczny jest tuż obok, ale uważaj, tam używają takich samych żarówek! No normalnie osiwieć można.

-Phroszę nie krzyczeć. - powiedział kwaśno malutki człowieczek z silnym, francuskim akcentem, który nie wiadomo skąd się pojawił - to dhrażni uszy Miłościwej.

-Kogo? - zapytałam zagubiona

-Miłościwej. - odpowiedział człowieczek takim tonem, jak informuje się małe, nierozgarnięte dzieci o najprostrzych sprawach. Westchnął, widząc moją niewyraźną minę.

-Cnotliwej, pięhnej, mąhdrej i zghrabnej Wielkiej Miłościwej Królowej, Elżhbiety Boroskiej, władczyni Księshtwa Sureskiego, khtóry dzięki jej staraniom i ogrhomnemu poświęceniu czyni go wspaniałym miejscem, godnemu, aby tu przebywhała. - wyrecytował znudzony. Najwyraźniej musiał się tego nauczyć na pamięć  - Jest ona...

-Doba, wystarczy. - przerwałam mu, co chyba przyjął z ulgą. - Co ja tu robię?

-Nie mnie to wyjawiać. - odparł z godnością. - Miłościwa cię przyjhmie, kiedy nadejdzie czas.

Dobra, to się staje coraz bardziej powalone. Miłościwa? Księstwo Sureskie? O co tu chodzi?

Światło zgasło. No nie no, mogliby ostrzegać, a nie przyprawiać mnie o palpitacje serca tymi migawkami.

Miłościwa... kim jest ta Miłościwa? Elżbieta Boroska. Nigdy nie słyszałam o takiej królowej. To się staje coraz bardziej pogmatwane. Pokręciłam głową. Prędzej czy później ta cała Elżbieta mnie wezwie do siebie, więc wtedy może się to wyjaśni.

Poruszałam nadgarstkami. Były skrępowane sznurem i powoli traciłam w nich czucie. Byłam przywiązana do jakiegoś kołka, więc nie dość, że ręce wołają już o pomstę do nieba, to teraz też nogi zaczną mnie boleć od stania w jednym miejscu.

powoli kończyły mi się tematy, którymi mogłabym zająć umysł. Poczułam znużenie. Oparłam głowe na ramieniu zamknęłam oczy. Tym razem nie musiałam długo czekać na sen.

-CO JEST? - wrzasnęłam zaskoczona, gdy białe światło spaliło moje oczy. Tak, nie to jak tuż po śnie zostać zaatakowanym przez zabujcze promienie, które wypalały mi oczy. Co za sadyści wybrali takie żarówki...

ZagubionaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz