Rozdział 2

19 0 0
                                        

Nie mogę się skupić.

Siedzę obecnie w sali, na jednej z moich rutynowych lekcji, jestem do przodu z materiałem, więc słuchanie jeszcze raz tego samego mija się z celem. Zamiast tego lepiej skupić się na czymś pożytecznym i jeszcze raz przeanalizować słowa, które usłyszałam od moje chowańca.

------------ RETROSPEKCJA -----------

- Hmm... Wiedziałaś że jesteś spokrewniona ze smokami? - (Azum)

... Czyżby ten szkielet jednak oszalał ze samotności?

- Na pewno wszystko dobrze z twoją pustą głową? - (Ja)

Jak niby osoba taka jak ja, mogłaby być spokrewniona ze smokami?

- Wiesz że słyszę twoje myśli? I tak jesteś spokrewniona ze smokami, to aż takie niespotykane? Za moich czasów było całkiem sporo takich osób. - (Azum)

Tiaaaaa oszalał.

- Smoki nie istnieją, przynajmniej nie teraz, więc wróć na ziemię. - (Ja)

- No jednak istnieją, a ty jesteś tego żywym przykładem. - (Azum)

Przecież mówię że teraz nie.

- Obecnie na świecie nie ma istot zwanych smokami. - (Ja)

- Możesz mi nie wierzyć ale w twoich żyłach płynie smocza krew. - (Azum)

Nie wierzę.

- No cóż, nie mam powodu by ci wierzyć, więc... - (Ja)

Dlaczego nie powiesz że jesteś bogiem? Tak samo niedorzeczna sytuacja.

- Bogiem to nie jestem i nie chcę być, ale moja siła niektórych może przewyższać. - (Azum)

...

- Po pierwsze: Nie czytaj mi w myślach. Po drugie: To jest tak niedorzeczne, że nawet nie będę próbować tego negować, tobie już chyba nic nie pomoże. - (Ja)

- Sama się przekonasz o mojej sile, a także o swojej gdy przyjdzie na to czas. A mówiąc od razu to ten miecz mimo jego licznych wad, ma jedną zaletę, a jest nią to że im dłużej jest się jego posiadaczem, tym bardziej zwiększa siłę ale czy warto za taki los? Chyba nie. - (Azum)

Punkt widzenia, zależy od punktu siedzenia.

- Nie mam zamiaru tego oceniać, ja przynajmniej obecnie nie jestem aż tak zdesperowana. No to teraz może pogadajmy o ważniejszej sprawie, a mianowicie, jak cię stąd wynieść? Potrafisz się zmieniać w uzbrojenie jak inne chowańce? - (Ja)

Kiedy zdobywa się chowańca, powinien on móc się zmienić w część uzbrojenia.

- Eh... mogę, ale może to nie być to o czym marzysz. - (Azum)

Po tych słowach Azum zniknął mi z oczu, a ja poczułam coś na palcu. Był to pierścień, w kolorze ciemnej zieleni. Taki kolor kojarzy się tylko z trucizną... ale czekaj, tylko pierścień? Jestem lekko rozczarowana, ale czuję że wzmacnia moją magię, więc może to nie tak źle?

- A co wolisz żebym był cały czas w takiej formie? - (Azum)

W tym momencie moją rękę aż do łokcia okrył żelazny karwasz który był przyozdobiony elementami kości. A na zewnętrznej stronie dłoni znajdował się fioletowy symbol w kształcie czaszki.

Jest to na pewno przydatne, ale ... jak ja w tym wyglądam?

- Już wolę pierścień. - (Ja)

- No ale pierścieniem nie zablokujesz miecza i nie dasz rady rozwalić ściany. - (Azum)

Nie mam zamiaru chodzić z czymś takim.

- Rozumiem, ale z łaski swojej na chwilę obecną wolę pierścień, chcę móc przynajmniej normalnie chodzić bez zbędnego balastu. - (Ja)

Pomimo tego że to mój chowaniec, to jednak ta rękawica trochę waży.

- Ranisz moje uczucia... nie jestem taki ciężki, ale niech ci będzie. - (Azum)

W tym momencie rękawica ponownie zmieniła się w trujący... znaczy zielony pierścień.

- Tak lepiej. - (Ja)

- No to co teraz zamierzasz? Bo mówiąc szczerze ja nie mam pomysłu co robić, mi to obojętne jest gdzie pójdziemy. - (Azum)

- Wracam do Akademii, powiem że ukończyłam labirynt, który się okazał być ruinami, ale nie było tam żadnego miecza. - (Ja)

- Hmm... może być ciekawie. A mam do ciebie pytanie może ty znajdziesz odpowiedź na nie. Był kiedyś lodowy smok który zamrażał magmą, tak wiem głupie to, ale rozmyślałem nad tym długi czas i doszedłem do wniosku, że ten smok miał po prostu coś nie tak z głową.- (Azum)

Eeeeee

- Może po prostu był mutacją, albo posiadał dwa elementy? - (Ja)

- To mogłoby mieć sens gdyby nie to, że smoki nie posiadają elementu tylko są jakby to prosto powiedzieć aspektem. Czyli jak jest smok aspektu lodu tak jak ty, to nie może używać ognia. A ten skubaniec miał dwuwarstwowy lód, gdzie zewnętrzna była no zwykłym lodem a ta wewnętrzna magmą. - (Azum)

Skoro w moich czasach nawet nie ma smoków, to skąd mogę to wiedzieć?

- A więc był mutacją, natura potrafi stworzyć wszystko. - (Ja)

- Yhym może w przypadku koni ale nie smoków. Wiesz był nawet taki jeden mędrzec, może nawet jeszcze żyje, o ile się debil nie rozsadził i on właśnie badał smoki i mutacja na smoki nie działa, tak jak większość magii. - (Azum)

Rozmyślając nad jego zagwozdką skierowałam się do Akademii.

- A może to nie był smok, tylko jakiś gatunek smokopodobny? Albo jakiś zupełnie nowy? - (Ja)

- Nie. To był smok. I to wielki. Wiesz smoki miały rune na szyi która znaczyła ich rangę, ten też miał inną niż wszystkie ale miał. - (Azum)

- Nowa rasa? - (Ja)

- Mało prawdopodobne. Był jedynym takim, więc może był po prostu jakimś jednym z elitarnych. Nie wiem ale teraz można się tylko domyślać, bo dziad już nie żyje. Chyba. - (Azum)


- Skoro sam znasz odpowiedź na swoje pytanie, to na co nam ta rozmowa? - (Ja)

- Bo mnie nie interesuje sam smok, tylko jak działa jego moc. - (Azum)

- Nie wiem i pewnie prędko się tego nie dowiemy. - (Ja)

Zawracasz mi głowę czymś, co nie ma dla mnie znaczenia...

- A no. Skoro ci przeszkadzam to się zdrzemnę. Dobranoc. - (Azum)

Będzie spokój...

- Bardzo dobry pomysł, nie musisz wcześnie wstawać. - (Ja)

---------- KONIEC RETROSPEKCJI ---------

Od tamtego dnia minął tydzień, a on się nie odezwał, nie żeby mi to przeszkadzało, ale noszę go na palcu, co jednak jest jak noszenie przy sobie bomby, która może wypalić w każdej chwili.

Jeszcze mówił, o tym że mam powiązania ze smokami, chciałam sprawdzić drzewo genealogiczne, ale jest tam co najwyżej 5 pokoleń w tył, żadna pomoc. Ehh... ciekawskość to jednak czasami klątwa.

- Słuchasz ty mnie?! - (Nauczyciel)

Spojrzałam na osobę, która przerwała mi moje jakże ważne rozmyślanie. Był to Nauczyciel, niczym się nie wyróżnia, jego obecność jest tak szara, że bez problemu radzi sobie z rolą tła.

- Nie. - (Ja)

Już umiem cały materiał na ten rok, nie po to się tyle uczyłam wcześniej, by teraz słuchać tego jeszcze raz, tylko po to by mieć więcej czasu na praktykę.

Nauczycielowi chciała pęknąć żyłka.

- Słuchaj no mnie, ty mała//// - (Nauczyciel)

- To niech lepiej Pan mnie posłucha, pańskie lekcje nic nie wnoszą do mojego życia, całe zero, już lepiej było kiedy się sama uczyłam, niż jak słucham tego twojego ględzenia, więc niech Pan prowadzi te swoje lekcje, a ja się zajmę sobą, wszyscy będą dużo szczęśliwsi. - (Ja)

To jest ten rodzaj nauczycieli, którzy myślą że ich status coś znaczy, a on nawet tego nie ma.

- To nie było miłe, młoda. Może dziadyga przynudza ale chce was czegoś nauczy. Nie wszyscy są kujonami jak ty i nie spędzają większości swojego czasu nad książkami. - (Azum)

W całej klasie zapadła grobowa cisza. A ty beznadziejny szkielecie nie masz kiedy się odezwać? Śpij jak na razie swoim wiecznym snem dobra?

- Kto tu jest takim żartownisiem co?! No pokaż się! - (Nauczyciel)

Temu to już nic nie pomoże, ale w sumie to i tak już koniec zajęć, więc niech się wyżyje na ścianie czy coś.

Wyraźny sygnał obwieścił koniec zajęć.

- On jakiś ograniczony jest czy co? - (Azum)

Chyba tak, ale wolę w to nie wnikać, szkoda mi czasu i energii na kogoś takiego.

- Dobra. Już możemy iść. - (Azum)

Tiaaa, więc co cię skłoniło do pobudki?

- Ale ty wiesz że ja mogę tylko tak ci teraz odpowiedzieć na pytanie? - (Azum)

Więc zamilknij, bo inni w klasie głupieją.

- *szeptem* to rusz się i wyjdź. - (Azum)

Nie zamierzam się przeciskać przez ten tłum, a teraz milcz. 

ChowaniecWhere stories live. Discover now