42.Wierzę ci

25.1K 1K 41
                                    

-Dylan, proszę!

-Nie Sky-sycze już po raz setny.

-Chce iść tam z tobą.

-Wykluczone. To niebezpieczne.

-Dylan!-krzyczy. Wzdycham i idę do kuchni. Oczywiście słyszę za sobą kroki Scarlett.-Dylan no!

-Sky, ta walka jest niebezpieczna. Może tam być Jack albo twój ojciec!

-Ale chce tam z tobą być!

Sky tupie nogą, a ja powoli wzdycham i nalewam do szklanki soku pomarańczowego.

-Zostaniesz w domu.

-Jesteś beznadziejny-fuka.-Chce.Z.Tobą.Iść-cedzi.

-Nie będe cie tam pilnować Sky-upijam łyk soku.-nie boisz się, że spotkasz Jacka?

-On mnie nie znajdzie-syczy.-Dylan! Ja naprawdę nie mam co robić. Pozwól mi iść!

Patrze na jej zielone oczy pełne nadzieji oraz na zaciśnięte w wąską linie usta. Jej włosy były uczesane w niechlujnego koka, a pare brązowych pasm okalało jej szczupłą twarz. Miała na sobie niebieski sweterek i czarne jeansy które podkreślały jej chude nogi. Wiem, że gdy jest sama w domu denerwuje się i nie ma co robić. Moje siostry są w tedy w szkole lub u znajomych, a rodzice w pracy. Musi się dziwnie czuć sama w nieswoim domu. 

-Dobrze-mówie zamykając oczy.-ale siedzisz w pierwszym rzędzie, nie wychylasz się i nie odchodzisz nigdzie beze mnie.

-Dziękuje!-piszczy i rzuca mi się na szyje. Chwieje się, ale odzyskuje równowagę i chwytam ją w pasie.-będe się ciebie trzymać.

-Mam nadzieje, że nie pożałuje-burcze i odsuwam ją od siebie.-w takim razie jazda do samochodu.

Dziewczyna w akompaniamencie swojego śmiechu wybiega radosnym krokiem z domu.
***

-Pamiętasz co mówiłem? Nie wychylasz się-mówie i wskazuje Sky miejsce w pierwszym rzędzie.-pod żadnym pozorem nie odchodź, jasne?

-Nie mam pięciu lat-wywraca oczami i siada na swoim miejscu obok jakiegoś faceta z tatuażami który zajęty jest wpatrywaniem się w pusty ring.

-Wiem, ale chce cie poprostu chronić. Siedź tu. Idę przygotować się do walki.

Po ubraniu się i założeniu rękawic wyszedłem z szatni, a gdy wyczytano moje imie i nazwisko jak zawsze wszedłem na ring trzymając cały czas garde i delikatnie podskakując, aby się rozgrzać. Moim przeciwnikiem był niejaki Peter Schulz: wysoki, łysy i napakowany facecik z tatuażami. Jego oczy były wręcz czarne i patrzyły na mnie z pogardą. Kątem oka spojrzałem na Sky. Tak jak się umawialiśmy siedziała na swoim miejscu posyłając mi pocieszający uśmiech. Mrugnąłem do niej, a słysząc gong zainteresowałem się tylko przeciwnikiem który stał pare metrów ode mnie. Już pierwszy jego ruch był celny. Trafił mnie w twarz. Naszczęście uderzenie nie było na tyle mocne, żebym się przewrócił. Uderzyłem go w brzuch, a następnie od razu w twarz. Mężczyzna zgiął się w pół, ale gdy ponownie chciał zadać mi cios uchyliłem się i zacząłem uderzać go po twarzy. Zostałem uderzony dość mocno w brzuch przez co cicho syknąłem i zgiąłem się w pół. Zaraz potem znowu na niego napadłem. Mój ruch był na tyle celny, że mężczyzna padł na mate. To była dla mnie szansa. Zacząłem uderzać go po całej twarzy wiedząc, że typek nie ma już ze mną szans. Sędzia ogłosił koniec więc wstałem patrząc z pogardą na leżącego, zakrwawionego boksera. Sędzia podniósł moją dłoń ogłaszając moje zwycięstwo, a tłum zaczął klaskać, krzyczeć i piszczeć. Zszedłem z ringu od razu podchodząc do Sky. Ta szeroko się uśmiechnęła. Zdjmąłem rękawiczki i pozwoliłem dziewczynie wpaść w moje ramiona. Podniosłem ją lekko mocno przytulając. Byłem spocony, ale brązowowłosej najwyżej to nie przeszkadzało.

-Wygrałeś-szepta po chwili.

-Jak zawsze-parskam śmiechem odstawiając ją z powrotem na podłogę.-czekaj tu, dobra? Szybko się ubiorę i zaraz przyjde.

Sky kiwa głową, a ja biegne w stronę szatni. Ubieram się jedynie twierdząc, że wezmę prysznic w domu. Jak najsyzbciej wychodze z szatni idąc w miejsce gdzie jeszcze niedawno stała Sky. Rozglądnąłem się dookoła, ale nigdzie nie dostrzegałem jej sylwetki jedynie obcych ludzi którzy wychodzili z hali bądź siedzieli jeszcze na swoich miejscach.

-Sky. Scarlet!-krzycze rozglądając się sparaliżowany. Moje serce biło tak mocno jak ja przez chwile biłem tego typka. Krew przestała płynąć, a ja jestem pewny, że zbladłem. Nie oddaliłaby się. Obiecała, że się nie oddali. Zacząłem biec w stronę wyjścia odpychając od siebie ludzi którzy krzyczeli lub na mnie przeklinali. Wybiegłem na zewnątrz i od razu poczułem delikatny wiatr na twarzy.

-Sky-mówie po chwili, ale jej nigdzie nie ma. I jestem pewny, że szukałbym jej jak pieprzony histeryk gdybym nie usłyszał znajomego głosu od którego robiło mi się niedobrze. Poszedłem za źródłem głosu i dostrzegłem nikogo innego jak Jacka. Obok niego stałą przerażona Sky. Zacisnąłem dłonie w pięść widząc skurwysyna obok dziewczyny. Szatynka opierała się o mur za sobą, a ten krzyczał na nią, zapewne używając niecenzuralnych słów i co chwile uderzał w ściane obok niej, a dziewczyna podskakiwała przerażona. Mężczyzna stał tyłem do mnie więc nie mógł mnie widzieć. Ruszyłem w jego stronę dynamicznym krokiem zaciskając i rozluźniając co chwile dłonie. Moja szczęka też była napięta, podobnie jak każdy mięsień w moim ciele. Chwyciłem frajera za czarny podkoszulek i odepchnąłem go. Męzczyzna nie spodziewając się takiego obrotu sprawy cofnął się pare kroków i popatrzył na mnie ze zdezorientowaniem, a po chwili na jego twarzy pojawił się kpiący uśmiech.

-Prosze prosze prosze-zagwizdał.-wiedziałem, że jest tu z tobą. Co? Jeszcze ci się nie znudziła?

Podszedłem do dziewczyny stając tuż przed nią, żeby zasłonić ją własnym ciałem. Poczułęm jak jej drobne dłonie zaciskają się na mojej ręce.

-Dobra, koniec tej zabawy. Wracasz kurwa do domu-fuka facet.

-Nigdzie z tobą nie pójdzie-oznajmiam, na co mężczyzna prycha.

-Pewnie, że pójdzie-podchodzi do nas pare kroków, ja natomiast robie pare kroków w tył. Sky tuż za mną robi to samo.

-Powiedziałem kurwa, że nigdzie z tobą nie pójdzie.

-Gówno masz do gadania!-syczy i patrzy na dziewczyne.-w tej chwili kurwa masz tu przyjść. Inaczej zobaczysz do czego jestem zdolny.

Podszedłem do mężczyzny zostawiając Sky za sobą. Chwyciłem go za koszulke i przyszpiliłem do ściany.

-Nigdzie. Kurwa. Nie pójdzie-cedze każde słowo.-zapamiętaj to do kurwy!

-A co? Zabronisz mi? Niby jak?-prycha rozbawiony.

-Mam ci przypomnieć jak wygrałem z tobą na ringu?-unoszę do góry brwi. Przez twarz mężczyzny na chwile przebiega strach, a za chwile pojawia się pewność siebie.

-Sky wraca do mnie. Jakiś pieprzony chłopaczek nie będzie mi kurwa mówił co mam robić.

-Spieprzaj z tąd póki mam jeszcze cierpliwość. Bo inaczej wezwę policje.

-Policje-prycha.-policja może mi podskoczyć.

-Wypierdalaj-popcycham go, a ten o mało nie przewraca się na nierównym chodniku.

-To jeszcze nie koniec-wskazuje na dziewczyne i znika za zakrętem. Patrze za siebie i widze brązowowłosą która cała drży. Podchodze do niej i chwytam jej twarz w swoje dłonie odgarnując kosmyki włosów z jej spoconego czoła.

-Już poszedł. Nie musisz się bać.

-Ja...tam na ciebie czekałam-szepcze po chwili.-a...ale on w tedy przyszedł i wyciągnął mnie siłą. 

-Wiem Sky. Wierze ci-całuje ją w czoło.-chodź, wracamy do domu, co?

Dziewczyna kiwa głową, więc chwytam jej drobną, drżącą dłoń i prowadzę do samochodu.


Kto idzie dzisiaj na festiwal kolorów w Krakowie? Ja nie mogę się już doczekać! <3 

Poprostu mi zaufajOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz