-Co się stało? Słyszałam krzyki-oznajmia Maddie zbiegając na dół. Stoją tam też rodzice i oczywiście młodsza z sióstr.
-Nic takiego-warcze trzymając w talii Sky.
-Dlaczego masz krew na rękach!?-piszczy moja mama, a ja oglądam swoją czerwoną dłoń.
-To nie moja.
-Znowu się biłeś-syczy tata.
-Miałem swój powód-odburkuje i idę z szatynką do swojego pokoju. Ta nadal jest roztrzęsiona, więc nie oddzywamy się dopóki Scarlett nie siada na łóżku.-poczekaj tu, idę umyć ręce-mówie i idę do łazienki. Zmywam już zaschniętą krew i z powrotem wracam do dziewczyny. Siedzi ze wzrokiem wbitym w ścianę. Nawet się nie porusza. Wygląda jak w jakims amoku.
-Chodź, położymy się-mówie do niej spokojnym głosem wchodząc na łóżku. Ciągne dziewczynę w swoją stronę, a ta nie stawia oporu. Kładzie się tuż obok niej tym razem wpatrzona w sufit. Obejmuje ją ręką w pasie i zanurzam nos w jej aksamitnych włosach.
-Przytul się-mrucze cicho. Chce poprostu, żeby teraz o tym zapomniała. I zrobię wszystko, żeby tak było.
Szatynka odwraca się w moją stronę i wtula w moją klatke piersiową. Całuje ją w głowe i na chwile zamykam oczy.
-On mi nie da spokoju póki do nich nie wrócę-słysze jej cichy głos.
-Da ci spokój-mówie gładząc delikatnie jej plecy.-dopilnuje tego.
-Nie wiesz do czego jest zdolny.
-On też nie wie. Dopilnuje, żebyś nie wróciła już do tego gnojka.
-On cie szantażował. Powiedział coś o twojej rodzinie.
-Nie martw się tym-mówie cicho.-nic nie zrobi, ani tobie, ani mojej rodziny. Nie musisz się martwić.
Sky już nic nie odpowiada. Jedynie mocniej się we mnie wtula i tak leżymy w ciszy.
***-Ale pada-mówi szatynka następnego dnia gdy siedziała na parapecie i patrzyła na niebo pokryte ciemnymi chmurami z których padał deszcz, a na dodatek grzmiało.
-Nici z dzisiajeszego spaceru-mówie siedząc na łóżku.-ale możemy porobić coś innego-podchodzę do niej i obejmuje ją od tyłu ramionami.
-Wiem co ci siedzi w głowie zboczeńcu-śmieje się cicho i odpycha mnie.
-Przynajmniej próbowałam-całuje ją w szyje i rzucam się na łóżko.-to może coś oglądniemy?
Sky odwraca się w moją stronę z uśmiechem i przytakuje.
-Ale zanim włącze laptop...mam coś dla ciebie-wstaje z łóżka i podchodzę do szuflady.
-Co takiego?-pyta marszcząc uroczo nosek i zeskakując z parapetu.
-Prezent. Miałem dać ci wczoraj, ale oboje potrzebowaliśmy chwili spokoju, więc stwierdziłem, że dam ci go dzisiaj-podchodze do dziewczyny podając jej czerwone pudełeczko. Sky powoli go ode mnie przyjmuje, a gdy otwiera wieczko jej oczy powiększają się, a usta delikatnie rozchylają.
-Ale...piękny-szepta spoglądając na srebrny łańcuszek z motylkiem.
-Podoba ci się?
-Jest przepiękny-mówi patrząc na mnie szklanymi oczami.-nie musiałeś...
-Ale chciałem. Chce, żebyś była szczęśliwa.
-Jestem najszczęśliwsza gdy jesteś obok-szepta, a moje serce na chwile traci rytm.
-Daj założę ci go-przejmuje od niej łańcuszek i staje tuż za nią. Odgarnuje jej włosy na jedną strone i zapinam łańcuszek całując ją delikatnie w szyje.
-Dlaczego akurat motyl?-pyta cichutko.
-Jest wiele powodów. Podobnie jak motyl przeszłaś ogromną metamorfozę gdy wyszłaś ze swojego kokona. Po drugie jesteś tak strasznie delikatna jak motyl. Pomyślałem, ze to idealny nasyzjnik dla ciebie.
-Jest cudowny-mówi i przytula się do mnie. Obejmuje ją w pasie szczerząc się jak głupi.
-To co? Oglądamy?-pytam po chwil, a nastolatka przytakuje. Siadamy na łóżku i przez dwadzieścia minut wybieramy film. W końcu podłączam laptop pod telewizor i siadam tuż za dziewczyną. Sky siedzi pomiędzy moimi nogami, a ja obejmuje ją w pasie i w takiej pozycji oglądamy ignorując ulewe za oknem.
Oczywiście już po dziesięciu minutach nie mogłem się powstrzymać i zacząłem całować i kąsać jej aksamitną skóre na szyji.
-Dylan, oglądam-mówi odpychając mnie.
-Mhm. Nie przeszkadzaj sobie.
-Dylan. Nie mogę się skupić.
-Ja też-mrucze ponownie całując jej szyję.
-Dylan no-chichocze odpychając moją twarz.-zaraz będzie ciekawa część.
-Nie pocałują się. Przeszkodzi im matka.
-Dylan!-krzyczy odwracając głowę w moją strone na co wybucham śmiechem. Mruży gniewnie oczy, ale widze w nich rozbawienie.-jak mogłeś...
-Teraz już wiesz. Mogę dalej wrócić do całowanie cie.
-Nie. Za kare mnie nie całujesz-fuka.-wszystko zepsułeś.
-Skarbie-mrucze, ale ta siada jak najdalej ode mnie. Widze jednak, że jej usta drgają w lekkim usmiechu.-Sky noo...na mnie sie obrazisz. Na mnie? Na mnie nie da się obrażać.
-No to patrz-warczy i z uśmiechem na ustach opuszcza mój pokój.
-Kobiety-wzdycham kręcąc z rozbawieniem głową. Nie mijają dwie minuty, a szatynka z powrotem do mnie wraca.
-No dobra. Na ciebie nie da się gniewać.
-HA! Wiedziałem-rozkładam ramiona, a dziewczyna mocno się do mnie przytula. Opadam na łóżko trzymając na sobie Sky która trzyma głowę w zagłębieniu mojej szyji.
Boże...czym sobie zasłużyłem na taką dziewczynę?
CZYTASZ
Poprostu mi zaufaj
Ficțiune adolescențiDwudziesto letni Dylan to chłopak dla którego zabawa i panienki do łóżka są na pierwszym miejscu, bo jak sam twierdzi: jest młody i musi się wybawić, dlatego też nikogo nie traktuje poważnie, a myśli jedynie o sobie i swoich zachciankach. Co się sta...