Rozdział 2

2.1K 88 19
                                    

   Po tym jak Hermiona wyszła z łazienki i Draco uleczył jej rany kilkoma prostymi zaklęciami, oboje położyli się spać. Chłopak jednak długo wsłuchiwał się w oddech dochodzący do niego z kanapy, na której spała dziewczyna. Z początku urywany i szybki, jakby bała się, że powietrza w pomieszczeniu może w każdej chwili się skończyć. Z każdą minutą stawał się jednak coraz spokojniejszy, aż w końcu ledwo słyszalny, co było dla niego sygnałem, że w końcu usnęła.

   Najciszej jak tylko mógł podniósł się ze swojego łóżka i podszedł do klatki z dużą, czarną sową. Wypuścił zwierzę i po napisaniu szybkiego listu przywiązał go do nóżki ptaka. Podszedł do okna i uchylił je ostrożnie, rozglądając się wcześniej w poszukiwaniu zwiadowców.

- Wiesz do kogo- szepnął do ptaka i pozwolił mu opuścić swoje komnaty.

   Zamknął szybko okno i ułożył z powrotem na wielkim łóżku. Spojrzał jeszcze raz w stronę śpiącej zaledwie kilka metrów od niego Gryfonki. Widział, jak ostatnio przebyte przygody destrukcyjnie wpłynęły na jej organizm. Wystające kości były dostrzegalne nawet pod grubym kocem, którym była okryta. Poczuł dziwny ucisk w sercu. Czy to było współczucie? Nie, nie może sobie na to pozwolić. Odwrócił się plecami do szatynki i zacisnął powieki. On nie ma prawa niczego czuć. Musi być taki, jak zawsze. Zimny jak lód.

~*~

   Światło świecy padało na twarze zebranych wokół stołu osób. Trzech z nich wyróżniało się jednak z tłumu ubranych w długie, ciemne szaty zdenerwowanych postaci. Jeden wysoki, starszy mężczyzna o długich srebrnych włosach i równie długiej brodzie, uważnie obserwował zebranych swoimi błękitnymi oczami, marszcząc ledwo zauważalnie swój krzywy nos. Po jego prawej stronie siedział młody chłopak o zmierzwionych kruczoczarnych włosach i zielonych, migdałowych oczach obserwujących nerwowo zebranych zza oprawek okrągłych okularów. Po lewej stronie starca stał wyższy od jednego z chłopców, młody mężczyzna o rudych włosach, odznaczających się wyraźnie na tle ponurego pomieszczenia.

- Dostałem właśnie list od swojego szpiega w kręgu śmierciożerców- zaczął starzec.- Wiemy, że panna Granger jest bezpieczna i na razie Tom nie ma zamiaru jej zabijać. Będziemy informowani na bieżąco o jej sytuacji, więc możemy poświęcić się znajdywaniu i niszczeniu pozostałych horkruksów.

- Ale profesorze Dumbledore!- krzyknął oburzony chłopak w okularach.- Nie możemy jej tam zostawić!

- Na razie musimy, Harry. Panna Granger to silna i utalentowana czarownica. Wierzę, że da sobie radę.

   Chłopcy siedzący po obu stronach profesora wymienili ze sobą znaczące spojrzenia, po czym rozpoczęli dyskusję o kolejnym terminie poszukiwań.

~*~

Draco rzucił w stronę dziewczyny ciemną, długą szatę, którą przed chwilą przyniósł mu skrzat. Hermiona poderwała się z kanapy, przyglądając mu się przerażonym, zaspanym wzrokiem.

- Ubieraj się, Granger. Czarny Pan chce cię widzieć- powiedział tylko i wyszedł z pomieszczenia, zostawiając dziewczynę samą.

   Gryfonka wzięła materiał w dłonie, podziwiając jego miękkość i delikatność, po czym powolnym krokiem skierowała się w stronę łazienki. Szybko umyła twarz i spięła swoje długie loki w wysoki kucyk, po czym nałożyła na siebie szatę i przeglądnęła się w lustrze.

   Ubranie przylegało jej do klatki piersiowej, stopniowo rozszerzając się od pasa w dół, aż do ziemi. Długie, luźne rękawy zasłaniały siniaki i rany na jej rękach, w tym okropny napis wyryty przez Bellatriks. Jej blada twarz wyraźnie kontrastowała z czernią szaty, a czekoladowe oczy wydawały się bardziej odznaczać na jej tle. Z cichym westchnieniem opuściła łazienkę. W pokoju czekały na nią czarne buty na niewielkim obcasie, więc szybko wcisnęła je na obolałe stopy i podeszła do drzwi, pociągnęła za klamkę i stanęła twarzą w twarz z wysokim blondynem. Draco zmierzył ją wzrokiem od stóp do głów i nie mówiąc ani słowa ruszył w stronę schodów. Gryfonka spuściła głowę, patrząc pod swoje nogi w obawie przed potknięciem się o długi materiał szaty i ruszyła za nim. Po kilkunastominutowym spacerze, który uświadomił jej, jak wielką rezydencją dysponuje chłopak, w końcu dotarli do wielkich, mosiężnych drzwi. Blondyn zapukał w nie dwa razy, sprawiając że otworzyły się przed nim, wpuszczając ich do zimnego salonu, w którym Hermiona była torturowana. Zniszczony żyrandol został już naprawiony i wisiał dumnie na środku pomieszczenia.

Potrzebuję Cię, Granger || Dramione ✔️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz