Zaklęcia latały w każdą stronę, gdy Hermiona i Draco przedzierali się przez tłum, trzymając się kurczowo za ręce. Rzucali zaklęcia tarczy różne skomplikowane klątwy w stronę Śmierciożerców, którzy albo stali im na drodze, albo atakowali ich przyjaciół. Oboje zgodnie stwierdzili, że na polu bitwy będą ratować tylu uczniów, ilu się da. Nie robili tego dyskretnie, Czarny Pan i tak nie wiedział, kogo atakują. Był zbyt zaaferowany sprawą Severusa, który okazał się prawowitym panem Czarnej Różdżki. Sam Riddle powiedział im o tym na ich spotkaniu.
- Draco, musimy znaleźć Harry'ego. Jeśli dobrze myślę, kolejnym horkruksem jest diadem Roveny Ravenclaw, Harry pewnie go szuka po całym zamku. Musimy mu pomóc- krzyknęła Hermiona, dalej przedzierając się przez tłum walczących.
- Blaise go pilnuje!- odkrzyknął Malfoy, rzucając zaklęcie w jedną z zakapturzonych postaci.
Zdyszani wbiegli do zamku, łapiąc łapczywie każdy oddech. Hermiona dostrzegła w tłumie Lupina i od razu do niego podbiegła. Wilkołak uśmiechnął się szeroko na jej widok, jednak zaraz twarz mu zbladła, gdy zobaczył postać celującą w nią różdżką tuż za jej plecami. Zanim zdążył chociażby krzyknąć, za Hermioną znikąd pojawił się Draco Malfoy i w ostatniej chwili odbił zaklęcie, które z impetem trafiło w maskę Śmierciożercy, zrzucając ją na podłogę. Wtedy czas jakby zwolnił swój bieg. Spod kaptura wyłoniły się długie, platynowe włosy, opadając niechlujnie na czoło pokryte zmarszczkami. Lucjusz Malfoy patrzył groźnie na swojego syna, spod półprzymkniętych powiek.
- Draco.
- Lucjuszu- warknął blondyn, przyjmując pozycję do pojedynku.- Mogę wiedzieć, czemu próbowałeś zaatakować kuzynkę Czarnego Pana?
W oczach starszego Malfoy'a na chwilę błysnął strach, ale za chwilę zastąpiła go pogarda.
- Miło mi w końcu poznać byłą szlamę, a obecnie jedną z najniebezpieczniejszych osób w świecie czarodziejów- prychnął Lucjusz i ukłonił się nisko, uśmiechając się sarkastycznie.
- Skoro jestem taka niebezpieczna to nie powinieneś się tak odsłaniać. Drętwota!- zaklęcie poszybowało z zawrotną prędkością w stronę Śmierciożercy, który będąc w szoku, nie zdążył go odbić i już po chwili leżał na ziemi bez ruchu.- Chodźmy, Draco- powiedziała i chwyciła chłopaka za rękę. Ten jednak nie ruszył się ani o milimetr, patrząc tępo w stronę nieruchomego ojca.- Draco?
- Mogę go teraz po prostu zabić. Zabić jak zwykłego psa- wyszeptał tak, żeby tylko ona go słyszała. Remus Lupin, widząc całą sytuację, udał się pospiesznie w poszukiwaniu swojej ukochanej, nie chcąc ich podsłuchiwać.- Ale nie potrafię. Nie mogę go zabić, bo wtedy stanę się taki, jak on. Stanę się mordercą, a tego nie chcę- nawet nie zauważył, kiedy po jego policzkach zaczęły spływać łzy.- Czemu musiałaś sprawić, że stałem się taki miękki? Przez ciebie mam pieprzone uczucia, których tak bardzo starałem się pozbyć, Hermiono. Czemu musiałaś sprawić, że zaznałem odrobiny czułości? Czemu musiałaś sprawić, że moje serce bije tylko dla ciebie?
Spojrzał w jej czekoladowe tęczówki, dostrzegając w nich zdziwienie, niepewność, ale także zrozumienie i akceptację. Przysunęła się bliżej niego, kładąc mu dłonie na policzki i kciukami ścierając słone łzy.
- Dlatego, że to ty znowu dałeś mi nadzieję na lepsze jutro i pokazałeś, jak to jest kogoś kochać- odpowiedziała mu również szeptem, po czym złożyła na jego ustach delikatny pocałunek. Nie był on taki, jak wszystkie inne, przepełnione tęsknotą i potrzebą bliskości. Ten miał w sobie ogromne pokłady czułości, która topiła lód w sercu Draco.- Musimy jednak pomóc Harry'emu wygrać tą bitwę, Draco.
Blondyn skinął jedynie głową, gdy nagle w ciągu ułamków sekund wydarzyło się kilka niespodziewanych rzeczy na raz.
~*~
- Czemu wszędzie za mną łazisz, Zabini?- warknął zdenerwowany Potter, odwracając się na kolejnym zakręcie i stając twarzą w twarz z ciemnoskórym chłopakiem.
- Hermionka kazała ciebie znaleźć i ci pomóc. Powiedziala, że postarają się z Draco dotrzeć tu jak najszybciej, gdy tylko Czarny Pan ich puści w wir walki- odpowiedział spokojnym głosem Blaise, uśmiechając się głupkowato.
- Ty i pomoc? Kim jesteś i co zrobiłeś z Zabinim?- zaśmiał się Wybraniec i szedł dalej korytarzem w trochę mniej nerwowym nastroju. Chociaż miał pewność, że Zabini nie chce go zabić.- Czemu Hermiony nie ma od początku na bitwie?
- Voldek kazał jej ciebie porwać i przyprowadzić do niego, więc podejrzewam, że musiała czekać na rozkaz od kuzynka- beztroski głos Blaise'a o dziwo podnosił Pottera na duchu.
- Jak to porwać?- zapytał jednak zdziwiony Gryfon, gdy dotarł do niego sens słów chłopaka.
- Normalnie. Hermionka ma cię obezwładnić i zawlec do Wielkiego Lorda Bez Nosa. Ponoć....
Monolog mulata przerwał nagły huk i mocny wstrząs. Kawałki tynku oderwały się od ścian, a sufit tuż nad głową Wybrańca zaczął niebezpieczne pękać, po czym bez ostrzeżenia runął w dół. Blaise szybkim machnięciem różdżki odepchnął Pottera jak najdalej od niebezpieczeństwa, ale sam nie mógł się już uratować przed lecącym w jego stronę odłamkiem. Desperacko skoczył w bok, ale fragment budynku przygniótł jego nogę od kolana w dół. Poczuł ból miażdżonych kości i zgniatanych mięśni. Głośny krzyk wydarł się z jego gardła, a świat zniknął sprzed jego oczu za czarną kurtyną.
~*~
Hermiona patrzyła z przerażeniem na przygniecione cialo mężczyzny. Spod sterty gruzu wystawały jedynie lewa dłoń i głowa o platynowych włosach. Pod kupką kamieni powoli pojawiała się coraz większa kałuża krwi. Dziewczyna stała tam jak spetryfikowana, nie mogąc ruszyć choćby palcem. Krew powoli plamiła jasne do tej pory włosy, które z każdą chwilą coraz bardziej pokrywały się szkarłatem. To była jej wina. To ona go zabiła.
- Hermiono- drżący głos przy jej uchu natrętnie powtarzał jej imię, ale ona nie reagowała. Stała tak wpatrzona w martwe ciało Malfoy'a, nie mogąc wykrztusić z siebie żadnego słowa.- Hermiona!
Wysoka postać szarpnęła ją za ramiona i dopiero wtedy dziewczyna odwróciła wzrok od trupa, napotykając na swojej drodze stalowe tęczówki, przepełnione troską.
- To nie jest twoja wina- powiedział Draco, łapiąc jej twarz w dłonie.- Musimy iść. Złoty Chłopiec nas potrzebuje.
Dziewczyna kiwnęła sztywno głową i ruszyła za Ślizgonem, który mocno trzymał jej dłoń. Wtedy kolejny wybuch wstrząsnął budynkiem, a po zamku rozniósł się okropny wrzask. Hermiona doskonale znała ten dźwięk, przez co zatrzymała się w miejscu i spojrzała w kierunku jego źródła. Dobiegał z siódmego piętra.
- Harry pozbył się kolejnego horkruksa- wyszeptała tylko, biegnąc w kierunku Pokoju Życzeń.
~*~
- Czy ty naprawdę musiałeś użyć Szatańskiej Pożogi, Zabini?- syknął Harry, odciągając mulata od znikających drzwi. Spojrzał ukradkiem na jego nogę, a właściwie na to, co z niej zostało po tym, jak Potter musiał przeprowadzić na nim pierwszą pomoc.- Cholera, nie wygląda to dobrze. Potrzebujemy pani Pomfrey.
- Harry!- krzyk Hermiony rozniósł się po korytarzu i już po kilku sekundach Hermiona rzuciła się w objęcia Harry'ego.- Tak się cieszę, że nic ci nie jest. Merlinie! Blaise!
Dziewczyna patrzyła przerażona na zmiażdżoną nogę chłopaka, która dzięki zaklęciom Harry'ego przestała krwawić, ale nadal wyglądała okropnie. Blaise uśmiechnął się do niej głupkowato, chcąc coś powiedzieć, gdy nagle znowu zobaczył mroczki przed oczami.
- Do Wielkiej Sali! Natychmiast!- warknął Malfoy, patrząc jak jego przyjaciel mdleje.
CZYTASZ
Potrzebuję Cię, Granger || Dramione ✔️
Fanfiction"- Nie boisz się, że pobrudzisz się szlamem, Malfoy?- prychnęła gniewnie niczym rozjuszona kotka, wstając jednak z miejsca. - Nigdy się tego nie bałem, Granger- odpowiedział, jakby sam do siebie, nieświadomy tego, że drobna osóbka przed nim doskona...