Weszła do dużej, ciemnej sali, w której od razu uderzył w nią chłód. Myślała, że to w lochach jest zimno, ale temperatura w salonie wydawała jej się znacznie niższa. Gdy podniosła wzrok z podłogi zrozumiała, co wywołało w niej uczucie zimna. Na wielkim, drewnianym krześle, przypominającym tron, który ustawiony został w samym środku kręgu śmierciożerców siedział Voldemort. Czerwone oczy śledziły każdy jej ruch, a usta wykrzywione były w uśmiechu pogardy. Twarz miał białą niczym pergamin, a na łysej głowie mogła zauważyć wyraźnie odznaczające się naczynia krwionośne. Wąskie szparki zamiast nosa nadawały mu wygląd podobny do węża. Nie odezwał się ani słowem, patrzył jedynie jak młody Malfoy rzuca mu pod nogi brązowowłosą, żeby później zająć swoje miejsce w kręgu, tuż obok swojego ojca. Dziewczyna parsknęła z pogardą i nadal siedząc na ziemi spojrzała wyniośle na Riddle'a. Nie da im się złamać.
- Witaj, Hermiono- wysyczał przywódca, bawiąc się różdżką spoczywającą w jego dłoni.- Zapewne zastanawiasz się, po co cię tutaj wezwałem.
- Pewnie po to, żeby użyć mnie jako przynęty do zwabienia tutaj Harry'ego- warknęła, przezwyciężając ogarniający ją strach. Jest gryfonką, musi pokazać, że nie bez kozery Tiara umieściła ją właśnie tam.
- Mówią o tobie Panna-Wiem-To-Wszystko, ale w tym wypadku jednak nie wiesz wszystkiego- śmierciożercy ryknęli śmiechem jak jeden mąż i równie szybko zamilkli, gdy Czarny Pan podniósł ledwo zauważalnie dłoń.- Jesteś tutaj, ponieważ twoi rodzice prosili mnie o to, abym się uwolnił z lochu.
- I mam uwierzyć, że ktoś taki jak ty posłuchałby zwykłych mugoli?- zapytała rozbawiona, strach zmienił się nagle w ciekawość, jakby zapomniała, że rozmawia teraz z jednym z najpotężniejszych czarodziejów wszechczasów.
- Ależ Hermiono... - zaczął Voldemort niemal łagodnie.- Te robactwo wcale nie jest twoimi rodzicami. Wytłumaczyłbym ci więcej, ale za swoje zachowanie musisz ponieść karę. Do mnie mówi się z szacunkiem. Crucio!
Miliony igieł przeszywały jej ciało wykręcając je nienaturalnie w bólu. Nie krzyczała. Ból nie pozwalał jej wydobyć z siebie choćby najmniejszego jęku. Po torturach Bellatriks myślała, że już większego bólu nigdy nie zazna. Myliła się. Klątwa Czarnego Pana była o wiele silniejsza, tak silna, że po chwili świat przesłoniła jej ciemność.
~*~
Patrzył na jej drobne ciało niemal ze współczuciem. To zwykła szlama, zganił się od razu w myślach, przybierając ponownie na twarz maskę obojętności. Gdy Lord cofnął różdżkę, rozejrzał się po zebranych wokol niego sługach, a jego wzrok padł wlasnie na nim. Usta wykrzywiły mu się w czymś na kształt uśmiechu.
- Draconie, zabierz proszę naszego gościa do swoich komnat. Masz ją doprowadzić do normalnego stanu, to twoje zadanie- głos Czarnego Pana był nieugięty.
Blondyn skinął lekko głową i chwytając Granger jedną ręką na plecach a drugą pod kolanami, wyniósł ją z salonu. Szedł szybkim krokiem na górę, kierując się w stronę swojego pokoju. Gdy w końcu do niego dotarł, zdjął szybko zaklęcia ochronne i z impetem wpadł do środka, uważając jednak, żeby nie wyrządzić przy tym krzywdy dziewczynie. Położył ją delikatnie na kanapie i zamknął za sobą drzwi, ponownie nakładając wszelkie zaklęcia.
- Co ty najlepszego zrobiłaś, Granger?- westchnął, przeczesując nerwowo włosy drżącą dłonią.
Przez nią prawie został zdemaskowany. Już w czasie jej tortur przez ukochaną ciotkę ledwo się powstrzymywał żeby rzucić się jej na pomoc w obawie o własne życie, a teraz? Teraz będzie musiał jej jeszcze pomagać przeżyć, co jest równoznaczne z wydaniem na siebie wyroku. Że też ten głupi Wieprzlej musiał ją tak lekko trzymać. Wtedy nie mogłaby jej zabrać. Po co ta Dołohow się wtrącała? I jeszcze potem ta durna rozmowa z Czarnym Panem na osobności. Antonin szedł za nią jak zwykle z posępnym grymasem na tej podłużnej twarzy, ale wyszedł z gabinetu Voldemorta z czymś na wzór uśmiechu. Czyżby zostali czymś wynagrodzeni? Ale czym mogłoby zostać wynagrodzeni tak wysoko postawieni ludzie?
Jego rozmyślania przerwał cichy jęk dochodzący z kanapy, przeniósł wzrok w tamtą stronę i napotkał przerażone spojrzenie czekoladowych oczu.
~*~
Z wysiłkiem podniosła powieki. Cichy jęk wydostał się z jej ust, gdy próbowała ruszyć delikatnie głową. Sufit, na który miała widok był biały, nie czarny i popękany jak w lochu. Przerażona, że może nadal znajdować się w sali pełnej śmierciożerców u stóp Voldemorta rozglądnęła się po pomieszczeniu. Jej oczy spotkały się ze srebrnymi oczami wysokiego chłopaka stojącego kilka kroków od niej. Jasne włosy, które w świetle wpadającym przez więzienne okno wydawały jej się krótkie, prawie że niewidoczne, teraz opadały mu na czoło, sięgając jego oczu. Ostre rysy twarzy nadawały mu męskiego wyglądu, a niegdyś szczupła, prawie dziecięca sylwetka stała się bardziej męska. Przed nią stal Draco Malfoy, ale nie był już tym samym chłopcem, który dokuczał jej w szkole. Teraz stal przed nią śmierciożerca, który próbował zabić Dumbledore'a. Już otwierała usta, żeby rzucić w niego jakąś obelgą, gdy chłopak jej przerwał.
- Zanim zaczniesz się drzeć jak stara baba, idź do łazienki i się umyj- głos miał spokojny, obojętny i ta obojętność zbiła ją z tropu. Zawsze wykorzystywał każdą okazję, żeby móc jej dopiec, a tu nagle mówi jej spokojnie, żeby poszła się umyć.- Zaraz zawołam skrzata, żeby przyniósł ci ręcznik i jakieś ubrania- kontynuował, ale widząc, że Hermiona nie wykonała najmniejszego ruchu westchnął z irytacją.- Mam cię tam zanieść? Wystarczy, że wlokłem cię po tych schodach, a wcale nie jesteś taka lekka.
- Mogłeś po prostu użyć zaklęcia- warknęła, ale wstała posłusznie i skierowała się w stronę wskazanych przez blondyna drzwi.
Nie miała pojęcia, czy to jakiś podstęp, ale bardzo przydałaby się jej kąpiel. Od ucieczki Harry'ego i Rona minęły dwa dni. Małe okienko w celi pomagało jej w odliczaniu czasu. Nie jadła nic od trzech dni. Czuła, jak żołądek ścisnął jej się gwałtownie na myśl o jedzeniu, gdy przekroczyła próg łazienki i zamknęła za sobą drzwi.
Pomieszczenie było urządzone w odcieniach czerni i srebra, co wcale jej nie dziwiło. Czarna, duża wanna aż się prosiła, żeby do niej wskoczyć. Ostrożnie odkręciła kurek i nalała do niej gorącej wody. Czekając, aż wanna się napełni, rozglądnęła się uważniej po pomieszczeniu. Srebrne i czarne kafelki poukładane były zarówno na podłogach jak i na ścianach. Z sufitu zwisał duży, ozdobny żyrandol, który musiał kosztować fortunę. Obok ogromnej wanny stal czarny zlew, a nad nim wisiało lustro w srebrnym obramowaniu. To jest takie... typowe, pomyślała Hermiona, zdejmując z siebie ubrania, gdy wanna w końcu napełniła się gorąca cieczą. Wlała do niej płyn o zapachu mięty, który znalazła i zanurzyła się po samą szyję w pachnącej wodzie. Gdy tylko to zrobiła w pomieszczeniu pojawił się mały, gruby skrzat z ręcznikiem i ubraniami w dłoni.
- Bajka przyniosła panience ubrania i ręcznik, tak jak kazał jej panicz Malfoy. Bajka już sobie idzie- w głosie skrzata słychać było strach. W pośpiechu odłożyła przyniesione rzeczy na wyczarowane przez siebie krzesło i zniknęła, zanim dziewczyna zdążyła jej podziękować.
~*~
Draco otworzył butelkę Ognistej Whisky i nalał bursztynowego napoju do jednej ze szklanek. Pociągnął spory łyk, rozkoszując się przyjemnym paleniem w gardle. Gdyby nie alkohol, zwariowały w tydzień, a z Granger przy boku starczyłyby nawet dwie minuty. Dlaczego nie użył wtedy zaklęcia? Czy to litość przez niego przemawiała? Nie mógł, nie miał prawa okazywać litości do szlamy przed Czarnym Panem. Miał tylko nadzieję, że nikt nie odebrał tego jako akt współczucia z jego strony. Inaczej będzie musiał znosić klątwę Cruciatus ze strony nie tylko Voldemorta, ale także swojego ojca.
CZYTASZ
Potrzebuję Cię, Granger || Dramione ✔️
Fanfiction"- Nie boisz się, że pobrudzisz się szlamem, Malfoy?- prychnęła gniewnie niczym rozjuszona kotka, wstając jednak z miejsca. - Nigdy się tego nie bałem, Granger- odpowiedział, jakby sam do siebie, nieświadomy tego, że drobna osóbka przed nim doskona...