Rozdział 4

1.7K 70 16
                                    

Rudowłosa dziewczyna siedziała w Pokoju Życzeń, rozmyślając nad jej życiem w Hogwarcie. Rodzeństwo Carrow nie tylko jej dawało w kość. Neville obrywał co raz, nawet bez większych powodów. Jedynie Ślizgoni byli traktowani jak królowie, a zwlaszcza ci, którzy już zostali Śmierciożercami lub byli dziećmi sługusów Voldemorta. Ginny westchnęła po raz kolejny tego dnia i podniosła się z jednego z prowizorycznych łóżek. Gdy tylko to zrobiła do pomieszczenia wbiegł zdyszany Longbottom z włosami w nieładzie i jeszcze świeżymi sińcami na twarzy.

- Ginny! Ci psychole cię szukają- wydyszał ciężko chłopak, a panna Weasley wzdrygnęła się nieznacznie. Skoro Alecto i Amycus jej szukają to oznacza jedynie kłopoty.

Wyszła na sztywnych nogach z Pokoju Życzeń odprowadzana spojrzeniami pełnymi współczucia.

~*~

Obudziła się na zimnej posadzce. Nie wiedziała gdzie się znajduje, ani co tutaj robi. Ostatnie, co pamiętała to uśmiech rodzeństwa Carrow, gdy rzucali na nią nieznane jej zaklęcie. Stopniowo do jej uszu zaczęły dobiegać do niej głosy, dwa kobiece jeden męski oraz jeden, który w żaden sposób nie przypominał dźwiękiem głosy ludzkiego. Przywodził bardziej na myśl syczenie węża, który ma zamiar zaatakować bezbronną ofiarę.

Podniosła się powoli do pozycji siedzącej i odwróciła się w stronę źródła słyszanych dźwięków. Ku jej zdziwieniu natrafiła na czekoladowe oczy tak dobrze jej znanej osoby. Hermiona Granger stała parę metrów od niej z szokiem wymalowanym na twarzy, a za jej plecami dostrzegła Draco Malfoy'a, parę nieznanych jej Śmierciożerców: mężczyznę o podłużnej twarzy i ciemnych włosach oraz kobietę łudząco przypominającą Hermionę. Dostrzegła jeszcze jedną postać, na widok której serce zaczęło jej bić w oszalałym tempie, a płuca ścisnęły się niebezpieczne że strachu. Na tronie siedział sam Lord Voldemort w długiej, czarnej szacie i obserwował reakcje obu dziewczyn czerwonymi oczami, w których kryły się iskierki rozbawienia.

- Ginny...- szept przyjaciółki pozwolił jej odwrócić wzrok od przerażającej postaci i ponownie skupić się na tak bliskiej jej sercu osobie. Starsza Gryfonka podbiegła do niej rzucając jej się na szyję.- Tak się cieszę, że nic ci nie jest.

- Do czasu- do ich uszu dobiegł syk Czarnego Pana, który nie spuszczał z nich swojego wzroku.

Hermiona zesztywniała w objęciach przyjaciółki i wstając powoli rzuciła jej pokrzepiające spojrzenie. Wyprostowała się z dumą, po czym spojrzała bez cienia strachu na Riddle'a.

- Jeżeli nie stanie jej się żadna krzywda to zrobię wszystko, co zechcesz- powiedziała Hermiona, na co Ginny chciała zaprotestować, ale Granger uciszyła ją tylko ruchem dłoni.

- Alecto!- krzyknął nagle Voldemort, rozdzierając ciszę swoim nieprzyjemnym głosem. Nie minęła nawet sekunda, a w pomieszczeniu pojawiła się rudowłosa czarownica i ukłoniła się nisko, rzucając w stronę swojego pana krótkie pozdrowienie.- Możesz odprowadzić pannę Weasley z powrotem do Hogwartu, ale od dzisiaj nie może jej stać się choćby najmniejsza krzywda. W przeciwnym wypadku odpowiesz za to nie tylko ty, ale także twój brat.

- Tak jest, Panie- głos Śmierciożerczyni był równie przesłodzony i nieprzyjemny, co głos Bellatriks, na wspomnienie której Hermiona wzdrygnęła się nieznacznie.

Carrow podeszła do Ginny i, chwytając ją za ramię, teleportowała się z cichym trzaskiem.

- Podaj mi swoją lewą rękę- wysyczał Czarny Pan i uśmiechnął się złowrogo. Gryfonka nie wahała się ani chwili i z godnością godną samego Godryka podeszła do swojego wroga.

~*~

Ginny biegła przez szkolne korytarze, kierując się w stronę Pokoju Życzeń. Zdyszana dopadła do ściany i przeszła przed nią trzy razy, a gdy tylko pojawiły się drzwi, wpadła do pomieszczenia niczym burza.

- Hermiona... Ona... Śmierciożercy...- sapała, łapiąc łapczywie oddech po każdym wypowiedzianym słowie. Zebrani w środku Gryfoni, Krukoni i Puchoni patrzyli na nią z niezrozumieniem wymalowanym na ich zmęczonych twarzach.

- Ginny, spokojnie- Luna Lovegood wyłoniła się z tłumu, zakładając zbłąkany kosmyk swoich jasnych włosów za ucho.- Napij się najpierw herbaty i wszystko nam opowiesz.

Gryfonka chętnie przyjęła od niej kubek z zimnym już napojem i wypiła jego zawartość jednym haustem. Otarła usta wierzchem dłoni i wzięła kilka uspakajających oddechów, po czym zaczęła opowiadać o tym, jak rodzeństwo Carrow ją obezwładniło i przeniosło do obcego jej miejsca, w którym była zaledwie chwilę, bo za sprawą Hermiony została szybko odesłana z powrotem do szkoły.

- Hermiona powiedziała mu... Sami-Wiecie-Komu, że zrobi wszystko, żebym tylko była bezpieczna- opowiadała rozemocjonowana Ruda, nerwowo wystukując obcasem sobie tylko znany rytm.

- Myślisz, że będzie chciał ją wykorzystać i zabić Harry'ego?- zapytał przerażony Neville, który przez całą jej historię siedział obok, dodając jej otuchy.

- Nie wiem, ale Hermiona by się na to nie zgodziła, gdyby chodziło o życie jej przyjaciół.

- Masz rację, Ginny. Myślę, że On wymaga od niej czegoś innego- przyznała jej rację Luna, po czym spojrzała na zegarek.- Kolacja się zaraz zaczyna. Chodźmy lepiej, bo ktoś znowu zje mi budyń.

Blondynka wstała z miejsca, jakby dopiero co odbyła zwykłą koleżeńską rozmowę o pracy domowej, po czym podskakując wesoło, udała się do mnie wyjścia z pomieszczenia.

- Luna ma rację, musimy iść na kolację- powiedział tylko Neville i ruszył szybkim krokiem za Krukonką. Ginny od dawna wiedziała, że dziewczyna mu się podoba, ale Luna nie wydawała się nim zainteresowana.

Rudowłosa dziewczyna ruszyła wraz z tłumem do wielkiej sali i usiadła przy stole Gryffindoru, na którym jak zwykle znalazło się same jedzenie gorszego sortu. Spojrzała z zazdrością na stół Ślizgonów, który aż uginał się od ciężaru różnych smakołyków. Westchnęła zrezygnowana i już miała sięgnąć po kawałek mięsa, który z pozoru przypominał kurczaka, gdy do sali weszły trzy postacie. Jedną z nich był Severus Snape, obecny dyrektor Hogwartu, a za nim dumnie podążała dwójka uczniów: Draco Malfoy i Hermiona Granger. Ginny na początku nie poznała swojej przyjaciółki. Jej włosy były upięte w misterny sposób, a czarna szata, w której weszła do pomieszczenia podkreślała jej zgrabną, choć odrobinę wychudzoną, sylwetkę. Na twarzy miała makijaż, wyraźnie podkreślający oczy, które patrzyły w tylko sobie znanym kierunku. Nie zwracała uwagi na starych znajomych, których mijała w drodze do podestu, z którego przemawiał dyrektor, ani nie słuchała szeptów, które rozniosły się po sali na jej widok. Oboje z Draco stanęli przed mównicą i odwrócili się równocześnie w stronę zebranych w sali uczniów. Snape zajął swoje miejsce i przykładając różdżkę do krtani zaczął mówić.

- Dzisiaj dom Salazara Slytherina powitał nową uczennicę. Niektórzy z was pewnie znają ją pod innym imieniem lub nie znają jej wcale. Pozwólcie więc, że przedstawię wam Hermionę Meredith Dołohow!

Po słowach Snape'a Draco i Hermiona ruszyli w stronę stołu Ślizgonów odprowadzani jeszcze glosniejszymi szeptami ze strony innych domów i wiwatami uczniów Domu Węża.

###
Witam Was bardzo serdecznie w kolejnej już części tego opowiadania i zwracam się do Was z wielką prośbą. Jeśli ktoś wyłapie w opowiadaniu jakiś błąd, prosiłabym o komentarz, który pozwoli mi go niezwłocznie poprawić.
~ShapeshifterPrincess

Potrzebuję Cię, Granger || Dramione ✔️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz