Rozdział 11

1.4K 67 3
                                    

   Hazel stała tuż za plecami swojego siostrzeńca, wypatrując w tłumie swojej córki. Serce biło mocniej z każdą sekundą, żeby osiągnąć apogeum, gdy w końcu dostrzegła w tłumie burzę kręconych włosów. Stała u szczytu schodów, trzymając za ramię ciemnoskórego chłopaka, w którym Hazel rozpoznała Blaise'a Zabiniego. Odetchnęła z ulgą, ale jej twarz nadal pozostawała napiętą. Hermiona posiadała na swoim ciele liczne ślady walki, które były widoczne nawet z takiej odległości.

   Tom wyszedł na środek placu i rozkładając ręce, wysyczał wesołą dla niego nowinę o śmierci Złotego Chłopca. Ona jednak znała prawdę. Gdy siostrzeniec polecił jej sprawdzenie, czy Harry Potter na pewno nie żyje, wyczuła u niego puls i płytki oddech. Bez wątpienia żył, ale czy miałby siłę walczyć? Postanowiła okłamać Riddle'a i zrobić to, co robiła przez ostatnie kilkadziesiąt lat. Postanowiła obserwować i się nie wtrącać, pozwolić ślepemu losowi działać.

   Ciszę, jaka zapadła po obwieszczeniu nowiny przerwał donośny, kobiecy jęk przepełniony bólem i żalem, a w tłumie uczniów nastąpiło ogólne poruszenie. Dołohow niechętnie oderwała wzrok od córki i przeniosła go w stronę źródła zamieszania. Najpierw dostrzegła długie srebrne włosy i brodę sięgającą pasa w tej samej barwie. Bystre, błękitne oczy patrzyły prosto na Toma, który prawie niewidocznie się cofnął. Dumbledore uśmiechnął się blado, wyciągając różdżkę z kieszeni bordowej szaty.

- To niemożliwe- syknął wściekły Voldemort.- Sam przecież wyciągałem Czarną Różdżkę z twoich martwych rąk w twoim grobowcu!

   Jakby na potwierdzenie swoich słów Czarny Pan wyciągnął dłoń, w której widniał wspomniany przedmiot. W jego czerwonych oczach można było dostrzec nutkę strachu, ukrytą za morzem wściekłości.

   W jednej chwili wydarzyło się kilka rzeczy na raz. Harry Potter zeskoczył z rąk gajowego, rzucając w stronę Toma zaklęcie, które ten sprawnie odbił, po czym sam rzucił w chłopca Avadą. Dumbledore był jednak szybszy i pojawiając się na jego drodze, odbił zaklęcie, które z zawrotną prędkością poszybowało w stronę Hazel. Kobieta zamknęła oczy gotowa na śmierć, której oczekiwała już od dłuższego czasu.

~*~

   Hermiona obserwowała wszystko, co działo się wokół niej w osłupieniu. Harry pobiegł w stronę zamku, a za nim udał się Czarny Pan wraz z ostatnim swoim horkruksem. Wąż wił się przy jego nodze, nie odpuszczając swojego pana na krok. Musiała znaleźć sposób, żeby go zniszczyć. Już miała ruszyć w pościg za gadem, gdy poczuła dziwne ukłucie w sercu. Czas jakby zwolnił swój bieg, zmuszając ją do spojrzenia w stronę ubywającego stopniowo tłumu Śmierciożerców. Wtedy ich dostrzegła. Widziała jak jej matka pochyla się zrozpaczona nad jednym z ciał, łkając cicho. Nie zważając na to, co działo się wokół niej podeszła wolnym krokiem do Hazel. Z każdym przebytym metrem, dostrzegała więcej szczegółów leżącej bez ruchu postaci.

- On nigdy nie stworzył tego horkruksa- wyłkała Dołohow, gładząc delikatnie twarz martwego męża.

   Hermiona opadła na kolana, pchana niewytłumaczalnym żalem i tęsknotą, obejmując matkę ramieniem. Nie zdążyła go nawet poznać, a i tak jej serce cierpiało na widok jego ciała. Może i był złym człowiekiem, ale był też jej biologicznym ojcem. Chciała o nim wiedzieć jak najwięcej, chociażby przez swoją ciekawość i chęć do odkrywania tajemnic.

- Nawet nie wiesz, jak go przypominasz. Masz ten sam ciekawski i uparty charakter, co on, Hermiono. Gdybyś tylko widziała, jak wykłócał się z Tomem, gdy ten chciał cię oddać pod opiekę dla rodziny mugoli, sam rzucił na ciebie czar blokujący twoją zdolność do używania mowy węży, żeby nie narazić cię w żaden sposób na jakiekolwiek nieprzyjemne incydenty, które ja przechodziłam będąc jeszcze dzieckiem- głos Hazel łamał się coraz bardziej z każdym kolejnym zdaniem. Kobieta przeniosła szklane oczy na córkę, kładąc dłoń na jej lekko zaróżowionym policzku, ścierając z niego pojedynczą łzę.- Tom się myli, skarbie. Mugole to wspaniali ludzie, wychowali cię na silną i wspaniałą kobietę, dając ci przy tym tak wiele miłości, że my z Antoninem nie bylibyśmy w stanie im dorównać pod tym względem. Teraz, gdy twojego ojca już nie ma, rzucone przez niego blokady przestały działać- szatynka zamilkła na chwilę, gładząc skórę twarzy Hermiony.- Wykorzystaj mowę węży, skarbie i zwab tutaj tego gada. Coś czuję, że ten niepozorny Longbottom może się nam na coś przydać z tym mieczem Godryka.

~*~

SAMI WIECIE KTO POKONANY!

Dnia 2 maja 1998 roku Harry Potter pokonał jednego z najpotężniejszych czarodziejów wszechczasów, uwalniając tym samym świat magii spod jego władzy.

~*~

Hermiona Meredith Dołohow i jej matka czekają na proces

Wraz z zakończeniem wojny, zaczęły się łapanki byłych sługów Tego, którego imienia nie wolno wymawiać. Jedną z Jego podwładnych była Hermiona Hazel Dołohow, kiedyś znana jako Hermiona Granger oraz najlepsza przyjaciółka samego Harry'ego Pottera. Była Gryfonka i łamaczka męskich serc okazała się być kuzynką samego Lorda Voldemorta. Jej matka- Hazel Dołohow z domu Gaunt, jest bowiem ciotką Sami Wiecie Kogo. Nie udało mi się niestety zdobyć informacji, jakim cudem przeżyła tyle lat zachowując swoją młodość. Ojciec panny Dołohow nie doczekał jednak procesu, bo został zapisany na listę ofiar wojennych.

~*~

DOŁOHOW NIEWINNE!

Podczas przesłuchań Hermiony Dołohow i Hazel Dołohow potwierdzono, że z ich różdżek nie zostało rzucone żadne zaklęcie niewybaczalne, a ponadto Harry Potter wstawił się za nimi, mówiąc, że Hazel pomogła mu oszukać Voldemorta podczas ich spotkania w Zakazanym Lesie (patrz str.7 w artykule "Co wydarzyło się w Zakazanym Lesie?"), a Hermiona była szpiegiem Zakonu Feniksa, o czym zapewniał nas Albus Dumbledore.

~*~

DRACO MALFOY RÓWNIEŻ UNIEWINNIONY!

Wizengamot uniwiennia kolejnego Śmierciożercę, którym jest Draco Lucjusz Malfoy. Albus Dumbledore stawił się na jego procesie jako świadek i udostępnił Ministrowi Shackleboltowi swoje wspomnienia, w których przedstawiał tajne listy od chłopca oraz rozmowy z nim na temat planów Sami Wiecie Kogo. Czy teraz wszyscy mordercy zostaną uniewinnieni?

~*~

   Hermiona rzuciła gazetę prosto w płomienie, patrząc jak pochyły napis Rita Skeeter ginie w płomieniach. Westchnęła ciężko, wciskając się głębiej w fotel i patrząc na śpiąca na kanapie matkę. Hazel okazała się być wspaniałą kobietą, pełną miłości i tęsknoty za córką, którą musiała porzucić wbrew sobie. Od pamiętnego procesu, na którym ważyły się ich losy, minął ledwie miesiąc. Ich sprawa była rozpatrywana jako pierwsza ze względu na więzy krwi łączące je z Tomem. Draco trafił niestety do Azkabanu, gdzie musiał czekać na swój własny proces. Nie zdążyli ze sobą nawet dłużej porozmawiać. Hazel zdążyła mu jednak zaproponować lokum, po tym jak wyjdzie na wolność. Hermiona nie rozumiała jej propozycji, dopóki nie przypomniała sobie o wszystkich wydarzeniach, które spotkały Draco w Malfoy Manor i w duchu dziękowała matce za tą propozycję.

   Przez miesiąc, który spędziła z matką w ich domu, albo raczej willi, miała czas na przemyślenia dotyczące jej uczuć w stosunku do blondyna. Przez cały okres, który musieli razem spędzać wmawiała sobie, że to, co ją pcha w jego ramiona to tylko samotność i chęć poczucia czyjejś bliskości, jako zastępstwo Rona. Dopiero pocałunek Weasley'a uświadomił jej, jak idiotyczne były jej uzasadnienia. Kochała Draco, zakochała się w tej fretce i sama nie wiedziała, jak do tego doszło, a tym bardziej, jak mu o tym powiedzieć.

Potrzebuję Cię, Granger || Dramione ✔️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz