Dwudziesty pierwszy.

3.1K 145 6
                                    

Caroline poprosiła mnie, abym pojechała jej do kwiaciarni po zamówione kwiaty. Wybierała się na ślub swojej koleżanki, a nie miała jak ich odebrać, więc musiałam zrobić to ja. Harry przystanął na moją prośbę pojechania ze mną w tamto miejsce i byłam jeszcze bardziej szczęśliwa.

Siedzieliśmy w jego aucie, nasze uszy koiła energiczna muzyka, lecąca z radia i świeże powietrze, które wylatywało z lekko otwartych szyb. Harry miał na ustach uśmiech i kiwał głową w przód i w tył do rytmu muzyki. To było naprawdę fajne - widzieć go uśmiechniętego.

- Teraz musisz skręcić w lewo - pokierowałam go, a on kiwnął głową. Między nami panowała cisza, ale nie żadnemu z nas to nie przeszkadzało. Kontaktowaliśmy się ze sobą poprzez wzrok. Wystarczyło jego jedno małe spojrzenie, a ja rozpływałam się, a moje kolana miękły.

Zwróciłam wzrok w stronę Harry'ego. Przygryzał wargę, jego oczy bacznie obserwowały jezdnię, a palce mocno zaciskały kierownicę. Był tak cholernie przystojny, iż od samego patrzenia na jego osobę, czułam się podniecona. Oblizałam swoje usta i uśmiechnęłam się. Po głowie chodził mi pewien plan, ale mogłam go tylko zrealizować, gdy się zatrzymamy.

- Zatrzymaj się - powiedziałam, nie myśląc nad tymi słowami zbyt długo.

- Co? - spojrzał na mnie - Przecież tu nie ma żadnej kwiaciarni, Jamie.

- Zatrzymaj się. Zjedź na pobocze. Cokolwiek - powiedziałam twardo, a on otworzył szerzej oczy, ale posłuchał się i już po chwili zatrzymał auto na poboczu. Odpięłam pas i szybko wskoczyłam na jego kolana.

- Co ty robisz...- przerwałam mu, całując jego usta. Chłopak szybko odwzajemnił pocałunek, ale z początku był nieco zaskoczony biegiem wydarzeń. Odpięłam jego pas bezpieczeństwa, a po chwili zachłannie zdjęłam jego bluzkę, przypatrując się dobrze wyrzeźbionej klatce piersiowej i czarnym tuszu, który na niej widniał. Harry postąpił tak samo. Siedziałam na nim okrakiem w samym biustonoszu i zwiewnej spódniczce. Otarłam się o jego krok sprawiając, iż wessał powietrze i spojrzał na mnie zaskoczony - Jezu...Jamie...Mam ochotę cię tak przepieprzyć, że nie będziesz mogła przez tydzień dupą ruszyć...- wydyszał, gdy moje ruchy stały się szybsze i bardziej energiczne - Ale to jeszcze nie czas...- przerwałam mu, po raz kolejny składając na jego ustach namiętny pocałunek. Dyszałam pod wpływem tego, jak energicznie się o siebie ocieraliśmy, pod wpływem tej chorej przyjemności, która wypełniała każdą cząstkę mojego ciała. Harry przygryzł moja wargę, a ja jęknęłam prosto w jego usta.

- Jamie...Za...Za chwilę dojdę - wyduszał i złapał mnie mocno za pośladki. Przygryzłam swoją wargę i paznokciami przejechałam wzdłuż jego nagich pleców. Z pewnością zostawiłam mu ślady...Nie obchodziło mnie to w tamtym momencie. W tamtym momencie obchodziła mnie tylko ta zasrana przyjemność, która niedługo miała zamiar wybuchnąć. Czułam, że byłam na skraju.

- Dojdźmy razem, kochanie - usłyszałam szept chłopaka tuż przy moim uchu i wiele mi nie było trzeba, aby po chwili wykrzyknąć jego imię. Po kilku sekundach również usłyszałam ten seksowny głos, który wypowiadał moje imię. Dyszałam, ale było mi cholernie dobrze. Położyłam głowę na ramieniu bruneta i przymknęłam oczy, wsłuchując się w nasze nierównomierne oddechy.

- To było cholernie dobre, Jamie...Cholernie seksowne - powiedział zdyszany Harry, a ja uśmiechnęłam się lekko - Jesteś tak kurewsko dobra w tych sprawach, że nie wierzę, iż jesteś niedoświadczona - zaśmiałam się cicho - Poza tym...Mam nadzieję, że wizyta w kwiaciarni nie będzie zbyt długa, bo nie mam zamiaru mieć mokrej bielizny przez ten cały czas.

- Ta...- westchnęłam - Ja też - ucałowałam go w policzek i spojrzałam prosto w jego oczy. Ostatnimi czasy były inne. Żywsze? Nie miałam pojęcia, ale podobały mi się tak samo, jak zawsze - Nigdy nie przestanę kochać twoich oczu.

Harry uśmiechnął się lekko i wyglądał jakby chciał coś powiedzieć. Właściwie otworzył już usta, aby to zrobić, ale w którymś momencie jakaś tajemnicza siła, powstrzymała go. Westchnął ociężale, a następnie złożył na moich wargach delikatny i bardzo subtelny pocałunek pod wpływem, którego się rozpłynęłam. Zastanawiało mnie, dlaczego nie powiedział tego, co chciał powiedzieć...Dlaczego w ogóle się nie odezwał? Zeszłam z jego kolan, zakładając bluzkę, a następnie patrząc, jak jego mięśnie się napinają, gdy przekładał przez głowę swój t-shirt. Cholernie seksowny. Cholernie kochany...Mój chłopak. Wciąż nie mogłam się do tego przyzwyczaić. Ani do miłości, którą moje serce wysyłało w jego kierunku. Szkoda, że tego nie zauważył...Szkoda, że nie zauważył tego spojrzenia, którym mu się przypatrywałam...A może ono w ogóle się nie zmieniło? Może od początku było takie samo i dlatego nie zauważył różnicy? Może od zawsze kochałam Harry'ego Stylesa? Prychnęłam, a po chwili poczułam na sobie zainteresowane spojrzenie chłopaka.

- Po prostu jedź dalej - skwitowałam, a on zaśmiał się pod nosem sprawiając, iż zaczęłam się rumienić.

Przyglądałam się krajobrazowi zza szybą. Wszystko było takie piękne. Pola, czyste niebo i świecące słońce, które otulało moją skórę i sprawiało, iż musiałam przymrużyć oczy. Dlaczego więc mój związek z Harry'm nie był taki piękny?

Z perspektywy osoby trzeciej wyglądaliśmy jak szczęśliwa para. Szczęśliwa para, która mówi sobie "kocham cię. Szczęśliwa para, która się nigdy nie kłóci...Chociaż z jednej strony lubiłam się kłócić z Harry'm. Wiem, to było dziwne i totalnie głupie, ale wtedy uświadamiałam sobie, że bez niego...Że bez niego mnie nie ma.

A tak naprawdę byliśmy ze sobą, bo byliśmy. Ja go kochałam, on prawdopodobnie mnie nie. Prawdopodobnie? Harry nie był zdolny do miłości. On mnie nie kochał. Nie mógłby. Nie potrafił?

Bzdura. Chciałam, aby się tego nauczył...Albo żeby znalazł tę część, która potrafi kochać. Ja wiem, że to w nim istniało, ale Harry był uparty. Zaparcie trzymał się swoich zasad i rzadko kiedy je zmieniał.

- Pojedziesz ze mną jeszcze w jedno miejsce? - spytałam z nadzieją, iż powie "tak" i nie będzie o nic więcej pytał.

- W jakie miejsce? - spojrzał na mnie na chwilę, aby następnie zwrócić wzrok ku jezdni. Wzięłam głęboki oddech, a następnie zaczęłam bawić się swoimi palcami.

- Chciałabym odwiedzić rodziców.

- Jasne - powiedział od razu, a ja poczułam, jak tajemniczy ciężar spada z moich barków. Nie wiedziałam czego się obawiałam...Może tego, że brunet powie "nie, idź sobie sama"?

Podjechaliśmy do kwiaciarni. Podałam młodej kobiecie karteczkę z imieniem i nazwiskiem mojej siostry i po chwili trzymałam w rękach piękny bukiet. Harry powiedział, że niedługo przyjdzie i poszedł w zupełnie inną stronę, niż ja. Stałam przy jego samochodzie i czekałam aż się zjawi. Minęło dziesięć, piętnaście, a następnie dwadzieścia minut, a jego wciąż nie było. Zaczynałam się denerwować, bo naprawdę zależało mi na czasie, a chciałam jeszcze jechać na cmentarz. Z daleka ujrzałam jego sylwetkę i gdy do mnie podszedł, już chciałam na niego krzyczeć, gdy nagle przed moją twarzą pojawił się piękny bukiet białych róż. Zamrugałam zaskoczona, a następnie uśmiechnęłam się.

- Ale...Jak? Kiedy poszedłeś do kwiaciarni? - spytałam.

- Byłem w innej. Tam za tymi blokami - pokazał palcem - Jest jeszcze jedna. Proszę.

Podał mi kwiatki, a ja stanęłam na palcach i złożyłam na jego ustach krótki pocałunek.

___________________________________________________

Wiele osób pisze o zakładzie, o którym Zayn powiedział Jamie. To wszystko wyjaśni się gdzieś ok. w 30 rozdziale:) To już dwudziesty pierwszy rozdział, wow! Tak jak pisałam wcześniej - mam zamiar doprowadzić do opowiadanie do max. 35 rozdziałów, więc w sumie już niedługo wielkimi krokami zaczniemy zbliżać się ku końcowi. Wspominałam również o drugiej części tego opowiadania...Cóż, to wszystko zależałoby od Was. Ja jestem chętna, ale tu pojawia się pytanie: czy ktokolwiek będzie to czytał? :) 

P.S Jest możliwość, że wyjadę do piątku i rozdziały nie będą się pojawiać, ale to jeszcze wszystko nie jest pewne.

Miłego dnia kochani Xx

Love stars with a smile, grows with a kiss and ends with a tear.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz