Rano obudził mnie hałas z dolnej części domu. Trochę zmieszana faktem, jakim cudem jestem tu, gdzie stoję, nie pamiętając całego wczorajszego wieczoru, odprawiłam poranną toaletę, ubrałam się i zeszłam na dół. Miałam nadzieję, że może Toby mi coś powie na temat wczorajszego wieczoru, który pamiętam jak przez mgłę, dodatkowo okropnie boli mnie głowa. Ku moim oczekiwaniom zastałam Toby'ego na dole, ale w niecodziennej sytuacji... Chłopak był cały czerwony, jego czupryna była jeszcze bardziej roztrzepana niż zwykle, miał na sobie spodnie od piżamy, swoją bluzę ubraną tył na przód, na jednej stopie miał skarpetę a na drugiej mojego buta. Na lewej ręce miał założoną drugą skarpetkę, na czole zawiązaną swoją chustę a na ustach gogle, na dodatek w rękach trzymał swoje twa toporki i chyba próbował przekręcić zamek w drzwiach, ale coś mu nie szło.
-A ty gdzie się wybierasz? - Zapytałam rozbawiona.
-Ja? Mam.. misję! - Powiedział, wciąż próbując otworzyć drzwi.
-Z tego, co widzę to misję "Zostaje dzisiaj w łóżku, bo jestem chory i majaczę". - Powiedziałam, nie mogąc napatrzeć się na zaistniałą sytuację.
-Nie! Ja muszę iść! Muszę zabić tych-..!- Powiedział pół przytomnie, z braku sił powoli zsuwając się na ziemię.
-Tak, na pewno.. a teraz wskakuj w piżamę i wyłaź z moich butów! Rozciągniesz mi je... - Powiedziałam, jakimś cudem podnosząc chłopaka z podłogi i kładąc na łóżko.
-Nie chce mi się... - Powiedział, kładąc się w pościel.
-A jak ci zrobię gofra? - Toby momentalnie usiadł i zaczął się przebierać. - To ja idę zrobić gofry w takim razie..
-Czekaj! - Krzyknął.
-Coś nie tak? - Odwróciłam się zdziwiona.
-Nie zostawiaj mnie z tym samego.. - Powiedział, a ja spojrzałam na niego zdziwiona.
-Żartujesz tak? - Zaśmiałam się, ale po ciszy wywnioskowałam, że Toby mówi poważnie. - Niech ci będzie, pierw może zdejmij tego buta i skarpety..
-Yhm! - Przytaknął pełen wdzięczności w swoim głosie.
-No dobra... teraz bluza.. - Pomogłam ściągnąć mu jego źle założoną bluzę i założyć zwykłą koszulkę. - No i gotowe!
-Dzięki..
-To ja idę robić gofry, a ty tu leż! - Powiedziałam, kierując się do kuchni.
-[Twoje imię]..? - Powiedział cicho.
-Tak? Chcesz jeszcze coś? - Zapytałam.
-Mogę iść z tobą? Nie chcę siedzieć tutaj sam.. - Spojrzał z błagalną miną w moim kierunku.
-Toby.. jesteś chory, powinieneś leżeć. - Westchnęłam, z nim teraz się obchodzić jak z małym dzieckiem.
-Ale ja nie chcę! Tu jest strasznie gorąco! - Powiedział, powalając się na łóżko.
-To tylko chwila, zaraz wrócę. Idę tylko do kuchni. - Przewróciłam oczami i wyszłam z pokoju, mówiąc. - Poczekaj chwilę. - Nie dostałam odpowiedzi.
Siedziałam w kuchni i robiłam gofry, przy okazji zastanawiałam się co się takiego działo wczoraj, jakim cudem nie pamiętam połowy dnia i czuję się, jakby ktoś palnął mi patelnią w głowę. Przynajmniej tak mnie, ona boli. Dodatkowo teraz ten Toby.. muszę coś mu wykombinować na gorączkę, bo długo tak nie pociągnę. Z moich jakże ważnych rozmyślań wyrwał mnie hałas, bardzo dobrze wiedziałam kto to..
-Toby! Wiem, że to ty. Wyłaź! - Powiedziałam, po czym zza drzwi wychylił się Toby bez koszulki.
-Cześć.. - Powiedział cicho.
CZYTASZ
Ticci Toby x Reader [PL]
RomanceNazywasz się [Twoje imię], masz 19 lat i właśnie kończysz liceum. Z tej okazji postanawiasz przejść się na spacer na twoją ulubioną polanę obok przepięknego stawu. Podczas drogi nad staw dochodzi do spotkania, które zmieni resztę twojego życia.