Kyung jest typowym mocnym imprezowiczem. Któregoś dnia impreza ponosi go do takiego stopnia, że budząc się następnego dnia nie ma pojęcia gdzie się znajduje. Wychodząc z nieznanego miejsca wpada na ulicy na obcego człowieka który od razu przejrzał g...
Głowa strasznie mnie bolała. Nie mogłem ruszyć ręką. Otworzyłem oczy i zacząłem rozglądać się po białym pomieszczeniu w którym leżałem. – Gdzie ja jestem? – W szpitalu – usłyszałem głos B-Bomba – Witaj wśród żywych – U-Kwon uśmiechnął się serdecznie. Potargał moje włosy. – Gdyby nie Taeil, Jaehyo i P.O mogłoby cię z nami już nie być. Patrzyłem na nich dłuższą chwilę nie mogąc uwierzyć, że mogę ich znowu zobaczyć. Może i wyglądali jak gangsterzy – czasami – i jeszcze nie dawno byli dla mnie całkiem obcy, ale teraz liczyło się tylko to, że ich widzę. Nie sądziłem, że aż tak mogę się za nimi stęsknić. – Gdzie jest reszta? – spytałem. Trochę się o nich martwiłem – Wszystko z nimi porządku? – Spokojnie. Odpoczywają w domu. Powiedzieli że później do ciebie przyjdą. Poczułem ulgę wiedząc że nic im nie jest. Nagle sobie przypomniałem o najważniejszej osobie w tym wszystkim. – Zico!...A co z Zico!!! – Zico...jest lekko ranny, ale wszystko w porządku. Ma złamaną rękę, ale jest dobrze. Nagle drzwi się otworzyły i do pomieszczenia wszedł Hyung. Wpatrywałem się w niego, a on się uśmiechał. Myśl, że mógłbym już go nie zobaczyć tak bardzo bolała. Zacząłem płakać. Oderwałem wenflon i podbiegłem do niego. Krew leciała mi z ręki i bardzo bolało ale to było teraz nie ważne. Wtuliłem się mocno w Zico. On tylko delikatnie jęknął bo bolała go złamana ręka. – Hyung! Przepraszam....serio przepraszam – Ej młody... ostrożnie moja ręka... – wybacz wybacz wybacz, hyung Tak wiem wyglądało to trochę po gejowsku, ale w tamtej chwili nie myślałem o tym. Cieszyłem się tylko tym że go widzę. Że żyję. – Kyung... – Zico zaczął, ale przerwałem mu – Hyung dziękuję.... Dziękuję za wszystko. Uratowałeś mnie, a ja cię naraziłem na niebezpieczeństwo.... wybacz... jestem złym bratem... przepraszam Stałem i przepraszałem go tak przez dłuższy czas. Zico jak to miał w zwyczaju czochrał moje włosy. – B-Bomb – Ne U-Kwon? – Wiesz...chyba mamy problem. – Też tak mylę. Dwóch facetów którzy przytulają się w taki sposób.... – Tak właśnie – hyungowie zaczęli się śmiać. Nawet Zico do nich dołączył. Odwróciłem się do nich i zacząłem się tłumaczyć – To...to nie tak ... – Kyungie jesteś takim uroczym młodszym braciszkiem – B-Bomb złapał mnie za policzki. Zacząłem się śmiać razem z nim. – Kyung!!! – odwróciłem się. Jaehyo biegł w moją stronę. Znowu płakał. Zastanawiało mnie jak potężne ma zbiorniki łez... Rzucił się na mnie coś bełkocząc pod nosem. P.O powolnym krokiem szedł z nim. – Młody przynieśliśmy coś do żarcia – położył siatkę z jedzeniem na stoliku. – Yoo jak leci – Taeil szedł zapatrzony w telefon z kapeluszem na głowie. Jednak postanowił obdarzyć mnie swoim zacnym spojrzeniem. Cała szóstka stała teraz pod oknem. Tak bardzo cieszyłem się z tego widoku. Moje oczy znowu zrobiły się wilgotne – Ej tylko znowu nie rycz – rzucił U-Kwon i poklepał mnie po ramieniu. – U-Kwon hyung on jest naszym maknae, to jego robota – powiedział P.O przeczesując swoje włosy ręką, jednocześnie szturchając kolegę. Taeil patrzył na nich z politowaniem coś szepcząc pod nosem. – Kyung, będziesz musiał się do tego przyzwyczaić – powiedział Zico – Tak jest hyung.
Może zatarg z Dragonem nie był do końca taki zły. W końcu gdyby nie to nie poznał bym tej szóstki. W sumie dzięki temu zyskałem nowe życie... oraz...nową rodzinę.
THE END
~Kitsu
Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.