Rozmowa

392 20 1
                                    

Carlise :

Czułem taki wstyd. Co Esme  musiała o mnie myśleć. Zachowałem się jak napalony i ogarnięty hormonami nastolatek .Próbowała mnie powstrzymać i na całe szczęście jej się to udało. Nie wiem co by się stało, gdyby sobie nie poradziła . Nie chciałem nawet o tym myśleć. Z zadumy wyrwało mnie chrząknięcie kobiety , która zajęła już swoje miejsce w brązowym fotelu, a na jej kolana wskoczyła Scarlett,  bacznie mierząc mnie spojrzeniem.
- Esme... Ja nie wiem nawet co mam powiedzieć - zacząłem - oczywiście, cię przepraszam, ale w tym wypadku to za mało.
- Masz rację - szepnęła.
Podniosłem głowę i ujrzałem w jej złotych oczach coś, czego się nie spodziewałem  . Myślałem że znajdę w nich pogardę, zawód, złość, lecz one przedstawiały troskę i smutek. Wolałem, żeby na mnie nakrzyczała albo uderzyła. Jednak kobieta podeszła do tej sprawy spokojnie i poważnie.
- Nie wiem, co mogę zrobić, żebyś mi wybaczyła - powiedziałem i ponownie schowałem twarz w dłoniach.
Poczułem delikatną rękę na moim ramieniu, ale nie chciałem patrzeć w twarz kobiety, której o mało nie skrzywdziłem. Nie miałem pojęcia, co we mnie wstąpiło, to było jak pragnienie krwi, tylko że w tym przypadku jej zamiennikiem była Esme.
Wampirzyca przeniosła rękę na moją twarz i podniosła ją, byśmy patrzyli sobie w oczy.
- Kochanie, nie użalaj się nad sobą. Wiem, że nie panowałeś nad sobą, jednak zobacz... Wszystko jest w porządku- stwierdziła i posłała mi  słaby uśmiech.
- Nie, Esme. Nie jest w porządku - jęknąłem - Jeśli nie masz nic przeciwko, chciałbym pobyć sam - powiedziałem - będę w swoim gabinecie.

Naprawdę potrzebowałem chwili dla siebie. W jej obecności odczuwałem jeszcze większy ból i zalewały mnie kolejne wyrzuty sumienia . Gdy patrzyłem na jej  piękną twarz i roześmiane usta, targały mną dreszcze przerażenia, z obawy o tą drobną osóbkę. Była taka delikatna i cudem udało jej się mnie powstrzymać. Wstałem i pospieszyłem do mojego pokoju, po czym trzasnąłem  drzwiami ze złości .

Esme :
Owszem, ja także byłam roztrzęsiona całą tą sytuacją, jednak starałam się tego nie okazywać, żeby Carlisle nie czuł się jeszcze bardziej winny.
Nie miałam mu niczego za złe, gdyż wiedziałam, że targały nim emocje i pożądanie. Jednak, gdy tylko go odepchnęłam wrócił do rzeczywistości. Cieszyłam się z chwili bliskości, ale przypomniałam sobie  zasady jego  wiary , a nie chciałam żeby łamał je z mojego powodu.
Miałam tylko nadzieję, że nie zamknie się w sobie i nie będzie wspominał tej cholernej sytuacji. Dałam mu jednak odpocząć, wiedziałam, że musi to sobie  poukładać na spokojnie i nie miałam o to najmniejszych pretensji.
Po godzinie siedzenia w tym samym miejscu, z kotką na kolanach zaczęła mi doskwierać samotność. Bardzo chciałam porozmawiać z Carlislem, jednak on wyraźnie oznajmił, że chce pobyć sam, a ja nie chciałam mu przeszkadzać.  W międzyczasie pogadałam krótko z Edwardem, który powiedział ucieszony, że Margaret przyjęła jego zaproszenie i chętnie nas odwiedzi. Byłam ciekawa, co do tej dziewczyny. Zrezygnowałam z pożegnania się na dobranoc z Aniołem i poszłam do siebie do sypialni, przedtem nakarmiając Scarlett.  Układając się na łóżku, sięgnęłam po książkę  "Makbet" Williama Szekspira. Lektura miała bardzo ciekawy wątek główny, który szybko mnie wciągnął. Po kilku godzinach poczułam jedwabiste futerko na mojej łydce. To Scar szykowała się do snu . Gdy już się ułożyła, do moich uszu doszło głośne mruczenie kotki. Obejrzałam się przez ramię i ujrzałam jej piękne oczy. Jednak Scarlett była zbyt zmęczona, żeby się we mnie wpatrywać, więc zamknęła je i szybko zapadła w sen.
Podniosłam oczy dopiero wtedy, gdy skończyłam czytać ostanią stronę. Zauważyłam, że już świta. Wstałam, po czym zerknęłam na wciąż śpiącą kotkę . Usłyszałam tupot stóp i głośne trzaśnięcie drzwiami, po czym dobiegł mnie warkot silnika.
- Więc nawet nie chciał się ze mną widzieć - pomyślałam i zasmuciłam się.
Miałam ozdobić ogród, jednak przez moje przygnębienie cały dzień spędziłam opatulona miękkim kocem, siedząc na kanapie i oglądając telewizję. Scarlett nie opuszczała mnie na krok. Obserwowała  czujnie i pocieszała swoim spojrzeniem.
Edward do mnie dzwonił, lecz nie miałam ochoty na rozmowę, więc nie odebrałam telefonu.
Po kilkunastu godzinach ponownie usłyszałam podjeżdżający pod dom samochód, trzaśnięcie drzwiami i szybkie kroki skierowane prosto do gabinetu.
Zalała mnie kolejna fala  goryczy, smutku, żalu i przygnębienia. Moje oczy zrobiły się suche. Nawet Scarlett nie wiedziała o co chodzi.  Jej źrenice były rozszerzone, a uszy postawiła na sztorc. Dlaczego jej pan się z nią nie przywitał?
Ja zaś zadawałam sobie inne  pytanie. Dlaczego mnie unikał?
Owszem prosił o chwilę spokoju, jednak nie sądziłam, że wiąże się to z całkowitym brakiem kontaktu z moim ukochanym.

Tak wyglądał cały tydzień. Mimo, że czasami siedziałam w nocy pod drzwiami jego pokoju, on to wyczuwał i wyskakiwał przez okno. Dwie noce spędził w szpitalu, pracując . Byłam załamana. Tak bardzo brakowało mi ukochanego. Jak zawsze siedziałam w salonie z książką i kotem, gdy nagle usłyszałam dzwonek do drzwi. Nie wiedziałam kto to, ale podeszłam, żeby je otworzyć. Za mną oczywiście podążała Scarlett.
Moim oczom ukazał się roześmiany Edward, któremu natychmiast wskoczyłam  na szyję , a za nim stała piękna dziewczyna, trzymająca walizkę i wiklinowy transporterek dla kota.
Zapewne była to Margaret.

Esme - Carlisle "Miłość na wieki..." Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz