Kolacja Cz. 2

542 27 1
                                    

Carlisle :

Teraz liczyła się dla mnie tylko ta magiczna istota. Moja Esme. Rozpamiętywałem nasz krótki pocałunek. Jej usta były gładkie niczym jedwab i jak na wampira, ciepłe . Koiły moje zmęczone wargi. Całus był jak  gorąca   kąpiel po roku  spędzonym na pustyni lodowej. Delikatne, acz czułe muśnięcia , można było jeszcze porównać do trzepotu motylich skrzydeł. Miałem wrażenie, że czas zwolnił, a ja unoszę się w przestrzeni wpatrzony w piękną twarz Anielicy. Cieszyłem się, że to ona wykonała  jako pierwsza ten ważny gest. Dodała mi tym samym odwagi i sprawiła, że na pewno z niej nie zrezygnuję. Wpatrywaliśmy się w swoje oczy z zachwytem. Tę cudowną chwilę zepsuł nam kelner, pytając o nasze zamówienie.
Powiedzieliśmy mu czego sobie życzymy, a młody chłopak polał nam do kieliszków białego, wytrawnego wina. O dziwo, obydwoje  czuliśmy jego smak. Nie wiedziałem, że  alkohol jest dla nas wyczuwalny. Jeszcze nigdy po mojej przemianie nie sięgałem po trunki, więc nie miałem o tym pojęcia. Upiłem mały łyk i musiałem przyznać, że było cudowne. Delikatne, a zarazem wyraziste, z nutą wanilii, choć nie za słodkie.
- Smakuje ci?
- Tak, uwielbiam wino, jednak nigdy nie piłam tak dobrego - odparła Esme, po czym wzięła  łyczek i przymknęła oczy z błogością.
-Bardzo się cieszę. Może chciała byś zmienić miejsce, co? Zobacz otworzyli taras. Może tam usiądziemy, spójrz, nie ma tam żadnych ludzi.  - zaproponowałem.

Esme odwróciła głowę w kierunku oświetlonego przez świece balkonu. Widziałem, jak jej oczy zaświeciły się z radości.
- Chętnie - odparła i podniosła się równocześnie ze mną z krzesła. Zawołaliśmy kelnera i powiedzieliśmy, że zmieniamy miejsce. Usiedliśmy przy marmurowej poręczy i zapatrzeliśmy się w niebo usiane gwiazdami. W świetle księżyca, Esme wyglądała niczym elf lub wróżka. Nie mogłem oderwać od niej wzroku. Ona także spojrzała na mnie, a nasze oczy - złote i czerwone - spotkały się. Uznałem, że to moja wielka szansa, więc pochyliłem się do przodu. Esme popatrzyła na mnie z lekkim zdziwieniem. Jeszcze bardziej się przybliżyłem. Kobieta odruchowo przymknęła oczy, a ja powoli i z wyczuciem zanurzyłem  się w jej pełnych, miękkich ustach. Delikatnie, moje chłodne wargi pocierały się o jej. Poczułem jak otwiera usta i po chwili nasze  języki spotkały się. Nasz pocałunek stał się bardziej namiętny. Usta wampirzycy zamykały  się na mojej górnej wardze. Położyłem jej moją chłodną dłoń na policzku i przyciągnąłem ją bliżej siebie. Rozległo się ciche chrząknięcie. Niechętnie otworzyłem oczy i oderwałem się od ukochanej. Spojrzałem w bok i ujrzałem kelnera z naszymi daniami na tacach. Esme spuściła wzrok na swoje kolana, wyraźnie zawstydzona . Podziękowałem za przyniesione jedzenie i poprosiłem o dolanie wina.
-Przepraszam, Carlisle - rozległ się cichy głosik.
Spojrzałem na nią zdziwiony. Czy zrobiłem coś czego nie chciała? Ona także przeniosła na mnie wzrok.
-Za co  mnie przepraszasz?
- Nie powinnam była... To przecież restauracja... Nie chciałam ci narobić wstydu.
- Esme nie do końca wiem o co ci chodzi, jednak to ja ciebie pocałowałem i nie żałuję tej decyzji- odparłem szczerze.
W jej oczach pojawiła się nadzieja. Odwróciłem wzrok i zabrałem się do jedzenia, ona też tak zrobiła. Reszta wieczoru minęła spokojnie i bez żadnych komplikacji.
Założyłem czarny płaszcz na plecy mojej ukochanej i sam ubrałem  swój. Wyszliśmy do restauracji i postanowiliśmy wrócić do domu. Samochód nie zmieścił  się na parkingu tego lokalu, więc zaparkowaliśmy go przy parku. Zrobiliśmy sobie mały spacer.

Esme :

Gdy mnie całował, czułam się niesamowicie. Jego język idealnie współgrał z moim, wszystko było perfekcyjnie. Zjedliśmy kolację, wypiliśmy wino i postanowiliśmy przejść się do samochodu. Złapałam Carlisle'a pod ramię i ruszyliśmy chodnikiem. Jak to w grudniu, drogi  były oblodzone. Gdy podnosiłam nogę, druga poślizgnęła się na śliskiej powierzchni. Wysokie szpilki jeszcze pogorszyły sytuację. Niechybnie bym upadła i rozbiła sobie głowę, jednak kilka centymetrów nad ziemią zostałam złapana przez silne, muskularne ramiona. Otworzyłam oczy i ujrzałam nad sobą pochylonego Anioła. Jego ręka oplotła mnie w talii, a druga podtrzymywała plecy. Patrzyliśmy sobie w oczy.
Nagle Carlisle podniósł mnie wyżej i złożył na ustach ciepły, czuły pocałunek. Tym razem miałam otwarte oczy i widziałam jak jego piękna twarz przybiera wyraz bezgranicznej rozkoszy. Widząc jego emocje i pasję jęknęłam w jego usta , a on na ten dźwięk cicho zamruczał i włożył w pocałunek jeszcze więcej namiętności.
Niestety po kilku minutach oderwałam od niego , gdyż nie mogłam złapać tchu. Wampir postawił mnie w pionie i złapał za rękę, jednak inaczej niż poprzednio . Splótł nasze palce i kciukiem gładził wierzch mojej dłoni. Szliśmy dalej, kiedy Carlisle odwrócił głowę w moim kierunku.
-Powiedz mi Esme, co do mnie czujesz? Tylko szczerze - zadał pytanie  z nadzieją w głosie.
Zastanawiałam się czy powiedzieć mu prawdę, czy kłamać. Jednak uznałam, że raz kozie śmierć.
- Od samego początku. Od momentu, w którym spotkaliśmy  się kolejny raz w szpitalu, poczułam coś. Nie wiedziałam co to. Sądziłam, że trafiło mnie zauroczenie. Jednak, gdy poznałam cię bliżej, przeistoczyło się to w coś mocniejszego, trwalszego. Niedawno odkryłam, że darze cię wielką... Miłością i jestem w tobie bezgranicznie zakochana  - ostanie zdanie  wyszeptałam.
Spojrzałam na niego i ujrzałam na jego twarzy szok, niedowierzanie, które przeistoczyło się w radość a z niej w euforię. Carlisle krzyknął głośno. Objął mnie i podniósł, po czym obkręcił  się ze mną kilka razy.
-To znaczy , że się cieszysz? - spytałam niepotrzebnie.
-Oczywiście. Szaleję za tobą od kiedy miałaś 16 lat. Kocham cię najbardziej na świecie i wątpię, żeby to uległo zmianie - oznajmił głośno.
Objęci  poszliśmy  do samochodu i z zawrotną prędkością wróciliśmy do pustego domu.
Tego dnia byłam najszczęśliwszą kobietą na Ziemi.

Esme - Carlisle "Miłość na wieki..." Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz