》2《

189 11 6
                                    

~ Justine ~
Nie wiem ile już czasu minęło, może minuta , albo godzina. Tego nie wiem , ból jest coraz większy, czuje jak moje nagrastki zaczęły mi krwawić. Zaczęłam się rozglądać, przypatrzyłam się nogą od krzesła i dostrzegłam że krzesło zostało przytwierdzone do podłogi gwoździami. Zaczęłam szarpać krzesłem , bujalam się na nim bardzo mocno. Nie przestawałam się wiercić aż do momentu jak poleciałam z nim na podłogę. Pech chciał że ta durna maszyna się zacieła i niestety igły utknęły mi w tyłku. Próbowałam cały czas się podnieść , im bardziej to robiłam tym mocniej igły mnie raniły. Udało mi się ponieść razem z tym durnym krzesłem. Byłam wyczerpana, miałam wszystkiego dosyć, łzy spływały mi po policzkach.

~ Donatello ~

Stałem pod ścianą,  ręce miałem powieszone do góry. Ostrza cały czas przesuwały się po mojej skorupie tym samym ją raniły. Nie zwracałem uwagi na mój ból. Widziałem jak Ona bardzo cierpi,  sam moment kiedy poleciała z krzesłem był bardzo zabawny ale tylko przez chwilę bo później to widziałem w jej oczach pełno łez. No może jednak to nie było tak że  nie czułem bólu,  tylko starałem się o nim nie myśleć. Właśnie w tej chwili wpadłem na pomysł. Udało mi się przybliżyć do tej ściany najmocniej jak potrafiłem, spiąłem skorupę tak mocno że jedno z ostrzy się ułamało. Myślałem że będzie lepiej, no niestety było gorzej. Ostrze spadło i dopiero dostrzegłem że to ostrze to była katana identyczna jak ta którą do walki używa mój najstarszy brat.

-A to dupek , zapłaci mi za to....aaaa- nie dokończyłem mówić myśli bo nagle poczułem bardzo mocny ból. Byłem kretynem teraz to ostrze będzie mnie jeszcze bardziej ranić niż to robiło wcześniej. Nie pozostało mi nic innego jak tylko zacisnąć zęby i to przetrwać. Czułem tylko jak po moich policzkach zaczęły spływać łzy, nic nie mówiłem i zacisnąłem zęby tak mocno na ile potrafiłem. Chyba w końcu zasnąłem ale łatwe to nie było.

~ Narrator ~

Raph i Leo byli źli żeby nie mówić wściekli na Mikey'ego za to że powiedział ojcu prawdę. Chociaż z drugiej strony wiedzieli że to nawet lepiej że Sprinter to wie i zna prawdę.

-No dobrze moje dzieci,  idźcie już spać. Jutro poszukamy waszego brata -westchnął Sprinter i udał się do swojego Dojo na spoczynek.

-Nie no nie wytrzymam do jutra,  chodźmy go poszukać -powiedział Raph który był nieco zdenerwowany całą tą sytuacją.

-Spokojnie,  mistrz powiedział...-buntownik wszedł w zdanie liderowi.

-Taaa....mistrz powiedział... a gówno mnie to obchodzi, musimy go ratować teraz nie możemy czekać do jutra. On przecież może ich zabić -powiedział Buntownik.

-Zgodzę się z Raphem , w tej sytuacji nie mamy na co czekać. Powinniśmy iść i ich poszukać za nim będzie za późno. Obawiam się że zostało mało czasu - powiedziała Emilly.

-Ale mistrz powiedział że jutro go poszukamy -powiedział Leo.

-Nie przyszło Ci do głowy że jutro może być już za późno. Jeżeli tak bardzo chcesz to proszę bardzo ale pamiętaj że to będziesz miał Donniego i Justine na sumieniu jak im coś się stanie -te słowa które padły z ust jego młodszego brata sprawiły że Lider ponownie zaczął się zastanawiać czy warto sprzeciwić się decyzji Ojca czy też stanąć za nim murem. Ewidentnie ich najstarszy brat musiał teraz wybierać co ma zrobić.

-A może tak idziemy spać -zaproponował Leo.

Dziwnym trafem wszyscy się zgodzili,  udali się do swoich pokoi i poszli spać. No prawie wszyscy,  zielonooki nie potrafił zasnąć, wstał z łóżka zabrał broń i wyszedł na powierzchnię. Wszedł na wysoki budynek , stanął na jego dachu. Oparł się skorupą o ścianę i wpatrywał się w księżyc. Nawet nie wiedział że jego starszy brat stoi tuż za nim. Położył mu rękę na ramieniu.

-Raph?  -szepnął.

Odwrócił się i odetchnął z ulgą.

-Leo Wystraszyłeś mnie -powiedział.

-Stało się coś? -zadając pytanie stanął obok niego.

-Nie , po prostu nie mogę zasnąć -powiedział i ukrył że w jego oczach są łzy.

-Raph przepraszam,  masz rację powinnyśmy iść ich szukać. Nie chce mieć ani jego ani jej na sumieniu -westchnął.

-Leo proszę Cię zapomnij o tym co mówiłem. To mistrz ma rację zrobimy to jutro -powiedział jego młodszy brat.

-Ale Raph-powiedział,  był tymi słowami mocno zszokowany.

-Nie ma żadnego "Ale" , zrozum Leo dałem się ponieść emocją. Mam tylko nadzieje że zdążymy za nim będzie za późno-powiedział Raph. Teraz nie ukrywał swoich łez.

-Raph'ie.

Przybliżył brata do swojej skorupy i mocno go przytulił. Zielonooki zaczął płakać i jeszcze bardziej wtulał się w ciało brata.

-Tak bardzo za nim tęsknię, co ja bym dał żeby on był teraz obok mnie -mówił Raph przez łzy.  Po chwili zamilkł , przestał płakać i stał razem z bratem. Obaj oglądali nocne niebo...

Macie nowy rozdział opka. Wiem że nie jest za długi ale stwierdziłam iż nie będę go ciągnąć na sile. To tyle i do Nexta

Cz_K...



|| TMNT || Porwana || Zakończona || ✔️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz