Nadzieja umiera ostatnia...

23 3 1
                                    

Itriada widząc błyskawiczną reakcję maga, wpadła w furię. Z jej ust wydobyło się kolejne zaklęcie, a oczy przeklętej zabłysnęły. Niewidzialne ludzkim okiem łańcuchy, oplotły barierę niczym skomplikowana, pajęcza sieć. Część z nich przedzierając się przez nią, wpełzła do umysłu bohaterów, usypiając ich. Wijące się wściekle, niczym nadepnięty wąż, zewnętrzne łańcuchy, zaczęły emanować energią bariery, połyskując złowieszczym, mglistym blaskiem. W efekcie czego jej struktura zaczęła pękać.  Wygłodniałe kruki i wrony, przy wtórze piekielnych, gardłowych wrzasków, widząc to, próbowały przedostać się do swych ofiar. Pióra ptaków oblepione były podgniłymi wnętrznościami poprzednich śmiałków, którzy odważyli się naruszyć terytorium ich mrocznej pani. Pomimo wielu ran i zaropiałych ślepi, ptaki te były nad wyraz silne, a runy na ich ciałach emanowały potężną, cienistą aurą. Jeden z nich przedarł się przez zaklęcie Hatarina, lecąc prosto na smoczego wojownika. Ten wyczuwając podświadomie zagrożenie, przebudził się, przecinając poczwarę w pół. Półprzytomny Dragonar dobył drugiego miecza, lecz po chwili upadł na kolana, z trudem łapiąc oddech. Widząc, iż znów traci przytomność, wykrzyczał formułę: -- Midareash ester mure quarsh!- Jego oczy zabłysnęły morderczym, ognistym blaskiem, a dusza smocza została uwolniona. W okamgnieniu świat przestał być widoczny przez mgłę, a oczom wojownika ukazał się Hatarin, który depresyjnie usiłował utrzymać kolosalną barierę, chroniącą ich przed nikczemnymi bestiami. Zaklęcie maga również ograniczyło moc wszystkich przeciwników dookoła, wchłaniając ją, dzięki czemu wiedźma była wciąż widocznie osłabiona.

-- Nareszcie ci się udało wyrwać z tej żałosnej klątwy, niestety Ariqiera wciąż próbuje się przełamać, ach, gdybym tylko lepiej ją przygotował do tego starcia...- Po chwili rozmyślania Hatarin spojrzał na Dragonara oczyma pełnymi zaufania, po czym powierzył mu misje, która w dużej mierze przesądzała o ich przyszłych losach. Zbierając resztki sił w sobie, rzekł twardym głosem.

-- Musisz samodzielnie przebić się przez stado tych cienistych kreatur, a następnie odbić tajemny artefakt, który jest głównym stabilizatorem magii tej upierdliwej wiedźmy. Nie martw się, będę ochraniać twoje tyły, jednak jeśli nie odnajdziesz stabilizatora, po prostu zabij główne źródło naszego problemu, czyli samą wiedźmę. Jednak ostrzegam cię, zabicie wiedźmy, nie mając na sobie błogosławieństwa, sprawi, iż będziesz przeklęty...

-- Eh, dałbyś mi chwilę na pozbycie się tej zasranej migreny, którą pozostawiła mi ta przeklęta magia, a nie od razu wrzucasz mnie w wir walki!- Strażnik spojrzał na niego wzrokiem pełnym gniewu i zniecierpliwienia. Widząc jego reakcję, wojownik odrzekł:-- No już dobrze, dobrze niech ci będzie-Dragonar dobył magicznego ostrza, o kształcie smoczego ogona, a w drugiej ręce wciąż trzymał swojego wiernego partnera, żelazny miecz. -- EL TA GUR- Wojownik odbił się od ziemi, zwiększając siłę swojego wyskoku po stokroć, jednocześnie zmniejszając ciężar swego oręża i zbroi trzykrotnie. W przestworzach oplatające magiczne ostrze łańcuchy ożyły i poczęły samodzielnie polować na coraz to nowe ofiary. Setki wron zostało przepołowionych przez siłę dziwacznego ostrza. Agoniczny okrzyk ofiar rozlegał się przy wtórze iskier, błysków i rozładowań nadmiarów energii. Jednakże chwilę po jednostronnej rzezi ostrze napotkało zadziwiający opór. Dwa łańcuchy przemieniły się w blado-fioletowy proch, a Dragonar utracił siłę rozpędu i upadł z gromkim hukiem na kamienną płytę, rozłupując ją swym ciężarem oraz siłą uderzenia wpół. Nagle echo poczęło nagłaśniać mrożący krew w żyłach rechot wiedźmy, który przeraził Dragonara do tego stopnia, iż nogi ugięły mu się pod ciężarem pancerza, a włosy zjeżyły niemal na całym jego ciele.

-- Marny wyznawco smoczego kultu, posłużysz mi za idealne źródło energii dla mych nieumarłych sługusów- Wysuszone, zakrwawione włosy zakryły wiedźmie pół twarzy, a jej ślepia zaszły czerwono- czarną powłoką. Ropna łza spłynęła jej po jednym z wysuszonych, wiekowych polików, po czym oponentka zakrzyknęła błagalnym głosem, bijąc się ze swoimi myślami:
-- Odejdźcie stąd, nie mam zamiaru zabić i was, ale głód Krintera będzie mamił moje zmysły, dopóty na szlaku światłości znajdzie się, chociażby jedna żywa dusza... Muszę oczyścić to miejsce ze świetlistego ścierwa!-- Wiązki przedwiecznej energii wyrwały się mimowolnie spod władzy tajemniczej kobiety. Jedna z nich roztrzaskała żelazny miecz Dragonara, przeszywając jego ramię. Wojownik ugiął się pod naporem piekielnej mocy, podpierając się jedną ręką o spękaną, brukową płytę. Świeża krew przyozdobiła posadzkę, a Dragonar ze wściekłością rzekł:

-- Grasz nieczysto droga paniusiu, jednak zauważyłem, iż ten kryształek, który zawieszony jest na twej szyi, nie pasuje ci do twego ubioru, ukaż się złowieszcza kreaturo! INTELERE ES QUZAD-Krople krwi Dragonara ułożyły się na wzór dziwnego, złowieszczego, smoczego grobu. Ostrze sakralne, które wojownik wyjął zza pasa, wchłonęło cały znak, połyskując szkarłatno-fioletowym ogniem. Wojownik uniósł magiczną broń, którą trzymał w lewej dłoni oraz wbił ją z całych sił, prosto w resztki barokowej płyty, jednocześnie osłaniając się paroma magicznymi łańcuchami. Gęsta mgła poczęła wyłaniać się z jałowej gleby, a tajemny sztylet roztrzaskał się przy wtórze piekielnego krzyku, który dochodził spod ziemi. Wyładowania energii oraz dusze zmarłych poczęły zdobić pole walki. Zabłąkani zmarli powoli przybierały kształty anielskich i ludzkich wojowników, a na ich czele stanął potężny, pradawny żmij, którego ślepia zaszły świeżą krwią Dragonara. Łuski żmija były okrągłe oraz lśniły niczym dusze zmarłych, ukazując jego osobę w pełnym majestacie. Żmij ten rozwarł potężną paszczę, wyposażoną w szereg potężnych kłów, po czym zionął dziwnym, mglistym płomieniem wprost na wiedźmę. Ptaki zasłoniły swą panią, lecz nawet mimo tej ochrony część płomienia dusz, uderzyła wprost w wiedźmę. Hatarin widząc całe zajście, unosił się gniewem, jednakże wciąż był zajęty utrzymywaniem pieczęci, która nie zezwalała wiedźmie na użycie jej pełni mocy. Smród spalanego, zgniłego mięsa i kości unosił się w powietrzu, a tajemni żołnierze przyzwani poprzez Dragonara poczęli dobijać resztki ptasiej armii wiedźmy. Ta na widok tego, że przegrywa, zawyła z bólu i żalu oraz wezwała spaczony, druidzki kostur wykrzykując:
-- Ilerande!- Wiedźma wykrzyczała zaklęcie z całych sił, a z jej kostura wystrzeliła fala, która niegdyś służyła jako zaklęcie lecznicze, jednak teraz była to już jedynie mroczna kula energii, która trawiła wszystko na swej drodze. Chmura energii przebiła się przez krystaliczny pancerz żmija, wykonany z kryształu dusz. Jednak nawet pomimo ogromu bólu żmij zdołał wykonać ostatni cios swymi potężnymi szponami, jednocześnie strącając przeciwnika ku ziemi, zrywając z szyi kobiety tajemny kryształ. Pradawne zaklęcie manipulujące wiedźmy uderzyło wprost na Hatarina, tym samym wyzwalając umysł Ariqiery. Szara energia strażnika równowagi zderzyła się z potęgą klątwy. Wybuch spowodowany tym wydarzeniem oczyścił niebo, niemalże całkowicie ze wszystkich pomiotów wiedźmy oraz przyjaznych dusz, które towarzyszyły bóstwu smoczemu żmijowi, bóstwu zmarłych. Żmij ten był strażnikiem zmarłych, strzegącym największego cmentarza w całym Toren, na którym zostali pochowani rodzice Dragonara. Na skutek impaktu zaklęcia, Dragonar uderzył w głaz, tym samym tracąc przytomność, a Hatarin upadł na ziemię, upuszczając swój kostur i wijąc się z bólu. Na wpół żywa wiedźma pozbyła się wszelkich oznak starości, a zamiast pozlepianych, brudnych włosów ukazały się jej złociste loki. Z oczu druidki całkowicie zniknęła krwawa, lepka powłoka, na której miejsce pojawiły się zielone niczym leśne ostępy, wyraziste oczy. Oblepione krwią ubrania przemieniły się w świetlisty, jedwabny uniform, a druidzki kostur zabłysnął oraz odrzucił wszelką zgniliznę, jaka go niegdyś oplotła. Zielonawy kryształ życia zalśnił, a wokół druidki ujawnił się prastary krąg życia. Siły życiowe druidki były już do tego stopnia nadwyrężone, iż z trudem potrafiła utrzymać stan przytomności... Pomimo chęci włączenia się do walki, druidka nie mogła nawet drgnąć palcem. Mgła powoli poczęła zanikać, a żmij targany bólem i przemęczeniem przeniknął przez warstwę ziemi, tym samym uciekając z pola walki. Resztka dusz udała się na spoczynek wraz z nim, przypuszczając, iż walka już się zakończyła. Ariqiera, wreszcie się przebudziła, a widok tego, co zobaczyła, zmroził jej krew w żyłach. Setki martwych kruków i tysiące zmasakrowanych wron leżało na przesiąkniętym krwią bruku. Dragonar był wbity w głaz, a z jego skroni ciekła, jeszcze ciepła krew. Hatarin leżał tuż przy niej i krzyczał z bólu oraz próbował wydrapać sobie oczy. Bohaterka, widząc co strażnik, próbuje zrobić, niezwłocznie założyła mu żelazną dźwignię na obie ręce, tym samym przewracając go na brzuch. Księżniczka wyrwała ze stroju jedwabny pas oraz wzmocniła go, pozornie prostym zaklęciem, po czym związała swego towarzysza. Ariqiera wyjęła z saszetki woreczek ze złocisto-fioletowym pyłem oraz zmieszała go z dziwnym, czarnym ziołem w kształcie trójkąta o wygładzonych bokach. Pył i proszek poczęła sypać na głowę Hatarina, tym samym nucąc druidzką piosenkę, którą nagle usłyszała w swych myślach. Jej ręce lśniły zielonym światłem, a leki, które użyła do oczyszczenia umysłu swego przyjaciela, niemalże potroiły swą moc. Po chwili Hatarin umilknął i ze spokojem zapadł w błogi sen jakby pozbawiony całego bólu i troski. Niedługo po udanym zabiegu Ariqiera chciała pomóc również Dragonarowi, ale wtem ujrzała tajemniczą druidkę. Zdając sobie sprawę, iż to ona jej pomogła przyrządzić zaklęcie, przesyłając telepatycznie swoje myśli, księżniczka zapragnęła, spytać się jej co się wydarzyło, lecz nim zdążyła cokolwiek powiedzieć, rozległ się potężny huk. Kryształ roztrzaskał się na kawałki, a ziemia wokół niego popękała, tym samym pokrywając pobliskie tereny gęstą niczym smoła, czarną mgłą... Czerwony portal z licznymi, czarnymi runami wyłonił się spod ziemi, a wraz z jego pojawieniem poczęły wypełzywać liczne nadgniłe ciała, w tym nawet same kościste, ludzkie powłoki, pozbawione resztek mięsa i włosów. Smród zgnilizny oraz stęchlizny znów wypełnił pole bitwy, a w głębi tajemniczego portalu błysnęła złowieszczo, para nieludzkich, czarnych niczym otchłań ślepi, które wpatrywały się wygłodniale, w oblicza swych śmiertelnie przerażonych ofiar...

Fakarina: Wyrok mrokuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz