Wnętrze grobowca

7 0 0
                                    

Miecz wojownika skrzyżował się z przeklętym ostrzem, masywnego gargulca. Wrota pomieszczenia błyskawicznie poczęły się zamykać, przez co Hatarin ledwo zdążył uciec przed wichurą do środka. Widząc walczącego Dragonara, zakrzyknął:

-- Weź, się tak nie rzucaj, gdy zawartość saszetki uleci całkowicie w powietrze, będziesz mógł polegać jedynie na swych mięśniach. Walcz rozważnie!- Po wykrzyknięciu tych słów, mag ustawił kostur w poprzek, a portale do zaświatów otworzyły się znowu. Tym razem ze swojego wiecznego snu zostały wybudzone cztery dzikie bestie, których skóra była poszarzała, rozszarpana, a ich szyje zdobiły łańcuchy wiążące ich z wymiarem umarłych. Te krwiożercze kreatury były aż nad wyraz usłuchane. Pod ciężarem łap bestii, kamienne posągi błyskawicznie się kruszyły, a chichot w głębi grobowca bezpowrotnie zaniknął. Mag skupiony na utrzymywaniu zaklęcia oraz kontrolowaniu swych potężnych sługusów pozostawał wciąż za plecami Dragonara, utrzymując chowańce łańcuchami dusz. Jednak zmiennokształtnych i poruszających się rzeźb wciąż przybywało, a los Ariqiery nadal stał pod znakiem zapytania. Zirytowany sytuacją wojownik zakrzyknął:

-- W tym tempie się nie przebijemy! Muszę ci zostawić tą sforę, podczas gdy ja odnajdę drogę do tej naszej nieszczęsnej księżniczki. Pilnuj trumny oraz osłaniaj moje plecy!- Dragonar zacisnął zęby, wyjąwszy z sakwy błyszczący posępnie kryształ wielkości śliwki, po czym w całości go połknął. Jego postura powiększyła się, z pleców wyrosły mu masywne skrzydła, a z ust parowała woda. Wojownik zaczął, płonąc żywcem, natomiast skrzydła poniosły go ku górze zaraz za zapachem many Ariqiery, który teraz był w stanie wyczuć na odległość nawet i stu mil. Każda poczwara, która próbowała stanąć mu na drodze, była błyskawicznie wymijana, po czym rażona piekielnym płomieniem, który utrzymywał resztę śmielszych kreatur z daleka. Zostawiony samemu sobie Hatarin również nie próżnował, bowiem postanowił przestać polegać na czterech bestiach oraz sam zabrać się do walki. Oczy bohatera zabłysnęły w wyrazie czystej nienawiści, a jego postura uniosła się ku górze. --Qisente riqe quantere!- Starożytna formuła odbiła się echem od marmurowych ścian grobowca, przemieniając w gruz część z ruchomych gargulców i rzeźb. Jednak nadal większość z istot, w tym ruchome zbroje i tajemnicze widma zmiennokształtnych nacierały przed sibie. Po chwili, jedna z przywołanych bestii Hatarina, została zmiażdżona przez ogromny młot zgarbionego olbrzyma. Wokół ręki jegomościa owinięty był jadowity wąż, który widząc lecącego Dragonara, rzucił się w pogoni. Jednak naprzeciw niemu stanął mag i solidnym zamachnięciem się, z impetem oderwał bestii łeb. Martwe ścierwo ofiary zostało wchłonięte przez kostur, a Hatrin znowu nabrał sił. W jego oczach zabłysnęło szaleństwo, a morderczy śmiech towarzyszył mu podczas mordowania wszystkiego, co stanęło na drodze. Sala trzęsła się przeraźliwie, kamienie i nieożywione gobeliny miażdżone były przez nową moc czarodzieja. Jedynie olbrzym był w stanie przetrwać coraz to kolejne wyładowania energii, którymi już na oślep ciskał starzec. Amulet u szyi maga powoli płonął, a on sam zatracał się w szaleństwie. Grobowiec zaczął przemawiać swoim własnym unikatowym głosem, natomiast jego wola przeplatała się z jaźnią maga. Widząc, że właściciel nie ma kontroli, chowańce wyrwały się z uścisków łańcuchów, idąc na żer. Jednak mag wciąż rósł w siłę, a olbrzym, jego jedyny przeciwnik, wkrótce padł od nadmiaru ran śmiertelnych. Wraz ze śmiercią kolosa o miedzianej brodzie, śmiech ucichł. Hatarin chwilowo oprzytomniał, zdając sobie sprawę, że część jego ciała, już do niego nie należy. Prawa dłoń, którą trzymał kostur, stała się naczyniem mocy zaświatów, natomiast lewe oko przesiąknęła klątwa tego miejsca, jak i wola Eqirtesa. Ku swemu przerażeniu dostrzegł również, iż wieko kapsuły, w której przechowywali Itriadę, zostało zmiażdżone przez jeden z pocisków. Gdy przybliżył się do niego, zobaczył, iż druidki w środku nie ma. Furia po raz wtóry uderzyła w jego wolę, nadwyrężając resztki zmęczonego umysłu. Nie mogąc upuścić kostura oraz zebrać swych myśli postanowił pochłonąć pozostałości amuletu. Był zły, iż nie jest w stanie już pomóc, jednak wiedział, że następne opętanie prawdopodobnie przejmie jego śmiertelne ciało. Po sproszkowaniu resztek amuletu oraz dodaniu paru ziół mag zmieszał wszystkie składniki z rozcieńczonym winem. --Irente qi zinre!- Sapiąc ze zmęczenia, wypowiedział zaklęcie, popijając piekielnie gorzki trunek. Klątwa snu wypełniła komnatę, usypiając maga oraz wszystkie żywe istoty, które napotkała na drodze. Wciąż jednak ostatkiem sił zdążył wysłać małą, mglistą jaszczurkę, która trzymała w pyszczku kawałek chusty. Mag napisał na niej wiadomość własną krwią: "Nie wracajcie po mnie, jeśli wygram sam, odnajdę drogę, natomiast w przeciwnym razie lepiej, żebym tu został pogrzebany. To z czym się mierzę..."- Nie mając sił na dokończenie notki, mag kiwnął palcem, wysyłając jaszczurkę w poszukiwaniu wojownika. Po chwili, gdy magiczna istota opuściła pokój ,upadł, wciąż ściskając w ręce, przeklętą rękojeść kostura.

Fakarina: Wyrok mrokuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz