Niebo tej nocy było aż nadzwyczaj bezchmurne i zarazem gwieździste, a księżyc w pełni umożliwił wojownikowi swobodne poruszanie się po lesie. Smukły sztylet zawieszony u jego szyi, świecił delikatnym, księżycowym blaskiem, pulsując w rytm bicia serca nosiciela. Światło, które z niego emanowało, nie było nazbyt silne, jednak w połączeniu z sprzyjającymi warunkami pogodowymi, w zupełności wystarczyło Dragonarowi. Wojownik nie mogąc nacieszyć się magicznym widokiem spokojnego lasu, zaczął szukać przydatnych narzędzi, które pomogłyby mu wykonać zadanie powierzone przez Hatarina. Bestie czyhające w najmroczniejszych zakamarkach, przestraszone smoczym odorem, rozpierzchły się we wszystkie możliwe strony, nie śmiąc nawet myśleć o podchodzeniu do bohatera. Po dłuższym czasie spokojnego przeczesywania lasu, w poszukiwaniu solidnego drzewca, które posłużyłoby za fundament projektu, znajdującego się w jego głowie, przypadkowo znalazł, opuszczoną chatę rzemieślnika. Była ona porośnięta fiołkowym bluszczem oraz otoczona ze wszystkich stron gwieździstą różą, która całe zebrane w dzień światło, uwalniała w nocy, sprawiając wrażenie ziemskiej gwiazdy. Z zewnątrz chata wyglądała niczym zarośnięta rudera, jednakże gdy wojownik zajrzał przez okiennicę do środka, wnet ujrzał solidny oraz o dziwo wyglądający na dość sprawny, sprzęt. Dragonar bez zastanowienia wyważył zatrzaśnięte i lekko spróchniałe drzwi oraz rozejrzał się po pomieszczeniu, gdzie dostrzegł liczne kunsztowne rzeźby, które obudziły w nim wspomnienia z Toren. Gdyż właśnie w Toreńskiej akademii, nauczył się sztuki rzemieślnictwa, na zlecenie samego Hatarina. Wybudzając się z natłoku wspomnień, Dragonar oświecił lampy oliwne, zwisające po środku pomieszczenia, po czym zabrał się do pracy. Ku jego zdziwieniu znalazł w środku sporo przydatnych materiałów, dzięki którym zdołał stworzyć pokraczną, prostokątną komorę z dziurami po bokach, na której namalował liczne runy. Każda z jej stron zaimpregnowana była, kleistym w dotyku, świetlistym proszkiem, dzięki czemu całkowicie odbijała ona promienie słoneczne, zmniejszając ryzyko, iż jakikolwiek z nich zostanie pochłonięty poprzez Smoczą Klątwę, ciążącą na druidzce mającej przebywać w środku. Wnętrze jego dzieła wypełnił piórami gęsi złocistej oraz przykrył i przybił gwoździami do jej spodu, jedwabiście miękki kawałek materiału, który znalazł w mizernie ukrytym sejfie, zapieczętowanym prostym zaklęciem. Jego złamanie nie sprawiło Dragonarowi najmniejszego problemu, gdyż ogień mający spalić płótno w przypadku wpisania nieprawidłowego kodu, został zniwelowany i wchłonięty zaraz po tym jak Smoczy Wojownik dotknął swą dłonią drzwiczek sejfu. Sejf ten znajdował się pod drewnianym łóżkiem, które Dragonar obrabował ze wszystkich przydatnych mu części. Były rzemieślnik Toreński, niedługo po skończeniu trumny zacisnął zęby oraz ukłonił się w stronę opuszczonego budynku, będąc wdzięczny poprzedniemu właścicielowi przybytku, za ułatwienie mu zadania. Zaraz po wyjściu z rzemieślniczej chaty, począł on ciągnąć swe dzieło w stronę prowizorycznego obozowiska Hatarina, gdzie przebywała wciąż nieprzytomna druidka. Szedł on drogą, wykonaną niegdyś poprzez byłego mieszkańca tegoż domostwa, przez co wojownik przysiągł sobie, iż jeśli spotka kiedyś jakiegoś rzemieślnika w potrzebie, to postara mu się pomóc oraz postawić solidny, syty obiad oraz kufel najlepszego piwa. Pozytywnie nastawiony wojownik z uśmiechem pod nosem, zadowolony ze swego dzieła szedł po krętej drodze, jednakże ścinanie, suszenie i polerowanie drewna wykończyło go do tego stopnia, iż gdy doniósł już skrzynkę na miejsce, to padł ze zmęczenia, tuż obok śpiącej głębokim snem Ariqiery. Hatarin widząc tragedię młodych, którzy będą musieli pokonać przeznaczenie, jedynie westchnął bezsilnie patrząc na nich z niepokojem. Mag równowagi, zmuszony był kontrolować każdy ruch Dragonara, gdyż podczas walki, wyczytał tą samą przepowiednię od wiedźmy, ukrywając ją przed swymi uczniami, nie chcąc by zaczęli kryć przed nim uczucia jakie do siebie żywią. Przepowiednia wszystkich trzech wiedźm brzmiała identycznie, a jej słowa wciąż nie mogły opuścić umysłu maga: "Spaczone dziecię anioła i smoczego dziedzica wstrząśnie równowagą oraz porządkiem świata, obracając wszystko co było wam do tej pory znane w perzynę. Strzeżcie się śmiertelnicy, gdyż wasze życie zakończy owoc miłości, która przemieni się w strumień nienawiści, topiąc was wszystkich oraz niwelując wszelkie życie tętniące przez wieki na tymże jakże żałosnym świecie!"
Mag spoglądał na śpiących obok siebie kompanów, czując rosnące z każdą chwilą przerażenie, obwiniając się za to co zrobił Ariqierze. Już teraz zaczął on żałować czynów, których miał zamiar niedługo dokonać. Jednak oni nie zdawali sobie nawet w połowie sprawy z tego, jak bardzo upokarzające dla Hatarina, było mieszanie się w sprawy sercowe młodych, którzy w przeciwieństwie do niego mieli szansę zaznać jeszcze trochę szczęścia... Wbrew swemu sumieniu, niestety nie mógł pozwolić rozkwitnąć ich uczuciom oraz doznać uroków zarezerwowanych jedynie dla ludzi w ich wieku. Po chwili mag zacisnął pięść oraz spojrzał w niebiosa, mając tylko nadzieję, że pewnego dnia mu wybaczą i zrozumieją, że istnieją priorytety. Że uda im się przełknąć tą gorycz i dostrzegą, iż ten staruszek, który naucza ich od dziecka, nie jest w stanie porzucić własnych ideałów, którym wierny był całe swoje życie i dla których poświęcił się bez reszty. W końcu wiedział, iż miłość jest i będzie rzeczą niezwykle niestabilną, wręcz nieuchwytną oraz przelotną niczym wiosenna mżawka, rozpoczynająca okres zbiorów w Toren. Nawet jeśli potrwa całe życie, to czymże jest w porównaniu z kosztem, który by wszyscy musieli zapłacić. Mag wprawdzie planował wyruszyć z samego ranka, jednak tym razem darował dwójce i pozwolił im na trochę odpoczynku, gdyż po wczorajszych ciężkich przeżyciach był on dla nich niezbędny... Jednakże sobie samemu nie zezwolił na chwilę wytchnienia oraz postanowił włożyć ciało pięknej Druidki do solidnie wykonanej trumny, na którą rzucił zaklęcie mgły, które delikatnie oplotło wierzch trumny grubym, szarym płaszczem. Wierzch zaklęcia nieustannie się poruszał, wypełniając tym samym całe wnętrze i okolice trumny wyrazistą mgłą. Zmęczony mag, oparł się o spróchniały konar starego drzewca, którego korzenie rozrastały się na wiele mil oraz resztkami sił wysłał dwie, takie same srebrzyste wiadomość zapieczętowane tajemniczym, runicznym znakiem zakonu. Zrobił to za pomocą resztek swego kostura, przykładając go do dwóch, zapisanych już listów o następującej zawartości:
"Do oblężenia Fakariny zostało jedynie pięć świtów, jeśli wojna przybierze nieciekawy obrót, pewnie będziecie myśleli o użyciu naszej tajnej broni, jednakże wstrzymajcie używanie go ile możecie. Zdobyłem już pierwszy artefakt, którym jest kostur ostatniej królowej druidów. Jeśli uda mi się zdobyć resztę artefaktów, będziemy w stanie wskrzesić bóstwo, co jest w tych czasach kluczowe, by utrzymać przy życiu resztki Świetlistej Świty. Pamiętajcie, iż użycie mego planu przyniesie o wiele mniej strat niż ten przeklęty "Kryształ pradawnej Bogini"! Siła, towarzysząca jego aktywacji, byłaby w stanie pochłonąć niemalże całą Fakarinę, a chyba przyznasz, iż igranie ze pradawną magią jest istną głupotą. Apeluję do was z prośbą o zapieczętowanie tamtej haniebnej broni oraz oddanie jej w opiekę "Zapomnianego Klasztoru", który ukryty jest w głębinach mglistej stolicy. Myślę, iż nazajutrz pojawi się w Fakarinie moja prawa ręka oraz mój następca Qirantus. Przekażcie mu kryształ, a zapobiegniecie tragedii. Niech równowaga was prowadzi- Król Qaresteris Ilearis"
![](https://img.wattpad.com/cover/152361000-288-k983788.jpg)
CZYTASZ
Fakarina: Wyrok mroku
FantasyŚwiat pogrążony został w wojnie totalnej, a głód i plagi stały się porządkiem dziennym. Światłość przygasa, bogowie przeszli do odległej historii. Zdaje się, że nikt nie stoi na straży porządku i równowagi. Jednak wtem, w stolicy pojawiają się dwaj...