[57] Propozycja nie do odrzucenia

3.2K 258 301
                                    

Hinata

Nie chciałem przyjmować gości. To i tak jest zły pomysł na jakiekolwiek odwiedziny. Przecież w każdej chwili mógł rozboleć mnie brzuch lub coś innego. Poza tym, czemu Kageyama zaprosił tego gościa na herbatę?!

-Więc, jak już mówiłem, jestem wicedyrektorem placówki, w której trenuje wiele sportowych drużyn. Chcemy, aby młode talenty, takie jak ty, mogły dobrze się rozwijać.

-Nawet nie wiecie jak gram, a już chcecie mnie przyjąć?-Nie wtrącałem się do rozmowy i jedynie popijałem swój gorący napój.

-Nie powiedziałem, że od razu się dostaniesz. Musieliśmy również zajrzeć do twoich osiągnięć szkolnych i twoja gra nas przekonała.-blondwłosy mężczyzna wydawał się pewny siebie, ale widziałem u niego więcej niż zdenerwowanie. Kiedy patrzył na Kageyamę, widziałem w jego oczach podziw.

-Więc, co dalej?-kontynuował czarnowłosy.

-Jeśli chcesz się dostać, będziesz musiał przyjść na trening, który jest w poniedziałek po godzinie osiemnastej. Przedstawię cię trenerowi i wtedy on zdecyduje, czy możesz z nimi grać. A czasu masz mało, ponieważ za 10 miesięcy mają mecz z Niemcami.

Cieszę się, że Kageyama dostał taką szansę, ale boję się przed utratą go. W trasie będzie wiele czasu poza domem, a to oznacza... Jeśli to za 10 miesięcy... w tym czasie dziecko będzie już na świecie...

-Czy mogę... mogę się jeszcze zastanowić?-zapytał Tobio z zawachaniem.

-Naturalnie. Jednak ma Pan czas do jutra.

-Oczywiście...

Słuchając tej rozmowy z boku, miałem wrażenie, że ten cały wicedyrektor w ogóle mnie nie widzi. I dlaczego tylko Kageyama dostał taką szansę?! Rozumiem, że aktualnie jestem... no... w ciąży, ale to nie powód, dla którego nie mieliby mnie zauważyć! Nawet jeśli odmowiłbym! Dlaczego Tobio zawsze musi mnie w czymś przeganiać!

-A pan jest...?-kiedy blondyn zwrócił się do mnie, nawet na twarzy Kageyamy pojawiło się zdziwienie.

-Hi-hinata Shouyou, proszę pana!-nawet jeśli siedziałem, pokłoniłem się przed nim.

-Po co te zwroty grzecznościowe? Mówcie do mnie Kakutchi. Jestem tylko o kilka lat starszy.-uśmiech pana Kakutchiego był uroczy, jednak nic nie mogło mi poprawić humoru.

Przez następne 20 minut Kakutchi-san zachwycał się wszystkim. Domem, psem, pyszną herbatą i całą resztą. Nawet powiedział nam, że jego brat zawsze marzył że swoją żoną o takim domu. Jakby był naszym starym znajomym. A Kageyama po przemyśleniu wszystkich za i przeciw, zaproponował mu, żeby brat przyjechał kiedyś i zobaczył dom, bo i tak go sprzedajemy! Nawet nie pytając mnie o zdanie!

-KA-GE-YA-MA!-zacząłem nim trząść, zaraz po tym jak Kakutchi-san wyszedł.

-Co znowu? Już Cię o tamto przeprosiłem!

-N-nie o to mi chodzi! To niesprawiedliwe, że tylko ty dostałeś szansę!

-Czyli jesteś zazdrosny?-uśmiechnął się w ten swój drwiący sposób.

-Nie! Nie jestem!-zacząłem biec w stronę naszej sypialni, a Tobio za mną-Ten świat jest niesprawiedliwy! Tylko mnie spotykają złe rzeczy!

-O czym mówisz?-czarnowłosy zamknął drzwi od pokoju, nie dając psu wejścia.

-O niczym!

-Na pewno? Bo znając te twoje humor ki zaraz powiesz coś odbiegającego od tematu i nie uda nam się znów porozmawiać.

Wciąż szukamy [3] |Kagehina|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz