[56] Rosół i skarpetki

3.5K 259 582
                                    

Jest i rozdział. Mam nadzieję, że wybaczcie mi moje mozolne próby odwzorowania erotycznych scen, ale przez te wakacje mózg przestał mi już pracować -_-

Także, miłego czytania!

________________________________

Kageyama

Ten dzień miał być wyjątkowy. Właśnie dzisiaj miałem odebrać Hinatę że szpitala. Chciałem do niego pojechać jak najszybciej, ale Rosół ciągle wchodził mi pod nogi. Irytowało mnie to.

Od chwili gdy pierwszy raz zobaczyłem w jego pysku jedną ze skarpetek Hinaty, wiedziałem, że będą z nim problemy. Za każdym razem, jak zbierałem mu jakąkolwiek część garderoby Shouyou, on po sekundzie miał nową. Dlatego zabrałem go ze sobą. Na spacery wychodziłem z nim co drugi dzień, dlatego potrzebował ruchu. Na podwórku się uspokajał.

Gdy wchodziłem z nim na rękach do szpitala, cudem udało mi się ominąć pielęgniarki. Były one niemal wszędzie. Aż dziwota, że nie zauważyły psa.

-Czemu przyprowadziłeś Rosoła?-zapytał rudowłosy, kiedy brałem torbę z jego rzeczami.

-Bo zbyt szalał i nie mogłem go zostawić samego.

-Tęakniłeś piasku?-podrapał psa za uchem, a ten szczeknął.

-Ja też teśkniłem~

-Ciebie widziałem wczoraj, a jego tydzień temu.

-To bez różnicy...-otworzyłem mu drzwi i wyszliśmy że szpitala.

Droga minęła nam spokojnie. Oczywiście nie obyło się bez wiercenia i szczekanie psa w autobusie, jednak na szczęście nikt nie zwracał na to uwagi.

-Jak ja dawno nie byłem w domu!-krzyknął, wchodząc do środka.

Wszędzie walały się ubrania Shouyou, a w kącie holu było mnóstwo listów, których nie zdążyłem przeczytać. Po prostu istny bałagan.

-Ja tego nie sprzątam.-odrzekł i poszedł z psem do salonu.

-Później posprzątam.-poszedłem za nim.

-No mam nadzieję.-Shouyou położył się plecami na kanapie.

-Ale chyba, że mi pomożesz.-położyłem się na nim lekko, tak, żeby go nie zgnieść, ale on zaczął mnie odpychać.

-Zejdź! Proszę, zejdź! Szybko!-zrzucił mnie na podłogę i sam złapał się za brzuch. Tak jakby chciał go ochronić.

-Przepraszam... Rozbolał cię brzuch?-chciałem go potrzymać za rękę, ale zbyt bardzo się trząsł.

-Nie... to nie brzuch.

-W takim razie co?

-Dz... i... żołądek...-wydawawało mi się, że kłamał.

-Dać ci coś na ból?

Zaprzeczył. Powoli podniósł się do pozycji siedzącej i spojrzał na mnie. Czułem jak broni się przed powiedzeniem mi czegoś.

-Zrobisz mi herbatę?-zapytał, siadając.

-Jasne.

W kuchni zaparzyłem mu herbatę owocową. Co dziwne, nie przypominam sobie, żebym kiedykolwiek kupował herbatę. Hinata raczej mało je kupuje, ale też za często nie pije. Już mam zwidy...

-Dziękuję.-podałem mu kubek.

-Kiedy wracasz do pracy?-po moim pytaniu zamarł. Jakby obawiał się co zaraz odpowie.

Wciąż szukamy [3] |Kagehina|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz