Briana POV
Jack był na werandzie bawiąc się swoją zabawką w kształcie samochodu. Wyszłem z jego plecakiem.
- W porządku Kolego, musimy iść, albo się spóźnimy.- Powiedziałem, podnosząc go.- Daj spokój.
Ruszyliśmy w stronę furgonetki.
- Gdzie jest mama?- Powiedział Jack, wciąż grając z jego samochodem.
- Nie wiem, Ona tam jest. Zaraz przyjdzie.
- Och.- Powiedział.
- Uważaj na głowę.- Powiedziałem mu, kładąc go na swoim miejscu, zapinając go.
Słyszałem, że Mia i Dom wyszli.
- Jesteś gotowy?- Zapytałem Jacka.- No to jedziemy.
Skończyłem go zapinać, upewniając się że było wygodne. Wyrzucił swój samochód.
- Hej kolego, samochody nie latają.- Powiedziałem, podnosząc jego samochód
- Samochody nie latają!- Usłyszałem, jak Jack powtarza podekscytowany, wywołując u mnie chichot.
- Ten tak huh?
W tym momencie zdałem sobie sprawę, że mam piękną rodzina, Piękna żona i przystojny syn. Nie liczyło sie dla mnie nic prucz mojej rodziny i jej bezpieczeństwa.
To jedna z wielu rzeczy, z których jestem dumny, nauczyłem się tego od Doma.
Wcale nie jest taki, jak myślałem. Gdybym nie wziął tej misji... Ja nigdy nie spotkałbym tej cudownej rodziny. Nigdy nie spotkałbym Doma. Nigdy nie spotkałbym Mii i nie miałbym
naszego pięknego syna, Jacka.
Teraz, gdy ich poznałem, nie mogłem sobie wyobrazić życia bez nich.Dom POV
- Dom, masz tu paczkę.- Usłyszałem krzyk Mii.- Z Tokio.
Podszedłem do niej.
- Tokio? Co to jest Han próbuje mnie przekonwertować na turbo ładowarke?- Oboje zachichotaliśmy.
Patrzyliśmy, jak Brian współdziała z Jackiem.
Jack wyrzucił samochód z samochodu.
Brian podniósł go i powiedział:
- Hej kolego, samochody nie latają.
Zachichotałem, gdy Jack powtórzył
- Samochody nie latają.
Spojrzałem na Mię.
- Brian w minivanie.- Powiedziałem.- Rzeczy się zmieniły.
- Walczy z tym Dom.- Powiedziała mi.- On nie chce, żebym to zobaczyła ... Brakuje mu tego. Próbowałam rozmawiać z nim tamtej nocy. Wiesz co powiedział? On nie tęskni za dziewczynami. On nie omija samochodów. Tęskni za ... piskiem opon.
- Pozwól mu się osiedlić. Daj mu czas.
- Jak brzmi dziewięć miesięcy?- Spojrzałem na nią. Czy ona mówi, co myślę, że ona muwi? Uśmiechnęła się i przytaknęła.- Jestem znowu w ciąży.- Spojrzała w dół, zanim znów wruciła spojżeniem na mnie.
- Jeszcze o niczym nie wie, prawda?- Spytałem. Patrząc na jej twarz, poznałem już odpowiedź.- Musisz mu powiedzieć.
Spojrzała na Briana i Jacka.
- Ja nie chcę, żeby był z tego powodu rozczarowany, życiem ... ze mną.
Skończyła, patrząc w moją stronę.
- Nigdy się na tobie nie zawiedzie. Jesteś najlepszą rzeczą jaka sie mu kiedykolwiek przydażyła.- Powiedziałem jej. Przytuliła mnie.
- Dziękuję.- Powiedziała przed dołączeniem do Briana i Jacka. Zadzwonił mój telefon komórkowy, więc odpowiedziałem, bez sprawdzania identyfikatora dzwoniącego.
- Tak?- Zapytałem.
- Dominic Toretto.- Powiedział brytyjski głos.- Nie znasz mnie ... już niedługo.
Spojrzałem na mój telefon i zobaczyłem, że numer pochodził z Tokyo. Spojrzałem na
pakiet. Nawet nie myślałem. Właśnie uciekłem, żeby chronić Mię i jej dziecko.
- Padnij!
Zaatakowałem ją, odsuwając ją od domu gdy eksplodował. Mia i ja położyliśmy się w szoku. Spojrzeliśmy żeby zobaczyć, jak Brian został rozbity przy oknie, ale udało mu się zachować Jacka bezpiecznego.
Instynkt matczyny Mii się podniósł.
- JACK! JACK!- Zaczęła biec do Briana i Jacka. Brian zabrał Jacka z furgonetki i teraz próbowali go uspokoić. Spojrzałem w stronę płonącego domu, kiedy nagle przypomniałem sobie, że Isabella była wewnątrz.
Mia musiała zobaczyć moją twarz. Ona i Brian podszedli do mnie z Jackiem.
- Gdzie jest Isabella?- Spytała Mia.
Jedyne, co mogłem zrobić, to gapić się na płonąg dom.
- Nie. Proszę, nie.- Usłyszałem szept Mii przed rozbiciem we łzach. Brian był w lewo, aby pocieszyć zarówno Mię, jak i Jacka.
Byłem też w szoku, aby cokolwiek zrobić.
Właśnie ją odzyskałem ... a teraz odeszła na dobre. Upewnię się, że facet, który to zrobił zapłaci za to.Liliana / Isabella's POV
Stałam w pokoju, który powiedział Dom że jest mój, rozglądając się. Nagle zadzwonił mój telefon. Podniosłam go z łóżka i odebrałam, nie patrząc na identyfikator dzwoniącego.
- Halo?- Zapytałam.
- Wyjdź z domu.- Brytyjski głos powiedział, brzmiąc niejasno znajomo.
- Co?
- Jeśli chcesz, aby twoja rodzina żyła, wyjdziesz z domu.- Wkrótce rozpoznałam głos jako brata Owena, Deckard.
- Wyjdź tylnymi drzwiami i zabierz troche ubrań ze sobą.. Jeśli nie wyjdziesz z domu w ciągu 10 minut, pożegnasz sie z następnym członkiem rodziny.
- Następnym?
- Pamiętasz Hana?
- Tak...
- Powiedz... żegnaj Han.
Sapnęłam.
- Nie zrobiłeś tego? Proszę, powiedz mi że tego nie zrobiłeś.
- Zrobiłem. Teraz ubierz się i wyjdź.- Rozłączył się.
Rzuciłam całą masę ubrań na dwie części walizki, próbując się spieszyć i dopasować tak bardzo ubrania, jak tylko mogłam.
To był gorący dzień, więc nosiłam czarne jinsy z dziurami i czerwono-czarny podkoszulek.
Chwyciłam sweter, na wszelki wypadek. Patrząc przez okno na ludzi, których mam nazywać rodziną, westchnąłam wcześniej
idąc na dół z moimi dwoma walizkami pełnymi ubrań. Naprawdę będę za nimi tęsknić. Ale jestem wojownikiem. Owen nie mógł wygrać, więc zrobi to Deckard.
Wyszłam na zewnątrz, zanim się odwróciłam po raz ostatni wpatrując się w dom.
Wpatrywałam się w dom i nie słyszałam jak ktoś podchodzi do mnie od tułu.
Czułam, że ktoś mnie chwyta. Zaczełam krzyczeć, ale ta osoba zakryła moje usta.
- Jeśli chcesz, aby żyli, będziesz cicho.- Rozpoznałam go jako Deckarda. Szybko skinęłam głową.
- Dobra A teraz chodźmy.
Zaczął mnie ciągnąć do czarnego samochodu. Wskoczyliśmy do środka, nie tak chętnie, ale chcąc chronić moją rodzinę zrobiłam to. Kiedy weszliśmy do środka, wyciągnął pudełko z czerwonym przyciskiem.
- Co robisz?- Zapytałam, z niedowierzaniem.
- Tak jak powiedziałem ... nie mogę ich powstrzymać.
Chciał nacisnąć przycisk, ale zaczęłam walczyć z nim tak bardzo, jak tylko mogłam,
próbując powstrzymać go przed naciśnięciem przycisku. Niestety, nie trwało długo, zanim sprawnie mnie unieruchomił. Trzymał mnie kiedy zadzwonił.
- Dominic Toretto.- Powiedział, a moje oczy się poszerzyły.- Nie znasz mnie ... Już nie długo.
Potem nacisnął guzik. Z przerażeniem patrzyłam, jak dom wysadził się w powietrze.
Patrzyłam na to i płakałam jgdy ruszył samobodem.
- Dlaczego płaczesz? Powinnaś być szczęśliwa. Zabieram cię do twojej prawdziwej rodziny ... Owena, czeka na ciebie w szpitalu w Londynie.
- On nie jest moją rodziną. Nie są moją rodziną. Moja rodzina była w tym domu ... przynajmniej niektórzy z nich.
- Łał. Oni już zrobili ci pranie mózgu.
- Nie zrobili mi prania mózgu
- Nic mi o mnie nie powiedzieli z przeszłość. Nie pamiętam naprawdę niczego zanim miałam 5 lat. Dlaczego tak jest?
- Twój tata powiedział ci. Miałaś wypadek.
- Mój tata? - Zachichotałam.
- Co? O nim też ci kłamią?
- Oni nigdy nie robili mi prania mózgu. Oni naprawdę dbają o mnie. Wiem, że tak.
- Dbają o ciebie?- Gorzko się śmieje.- Oni nie dbają o ciebie. Nigdy sie o ciebie nie troszczyli. Nigdy nie będą troszczyli się ani nie będą ci ufać.
- To nieprawda.- Powiedziałam, zanim odwróciłam się z powrotem od niego. Dostroiłam go i po prostu przez resztę wyglądałam przez okno z jazdy.
CZYTASZ
Coming Home (Fast & Furious)
FanfictionA co, jeśli Toretto ma inną siostrę? Co jeśli ta siostra została porwana. Co się stanie, jeśli chcąc sprowadzić Letty do domu, znajdą również swoją siostrę? Czy przywiozą ją do domu? I czy ona będzie pamiętać? Opowiadanie jest napisane, na podstawi...