1.3

1.5K 87 69
                                    


Przebudziłam się i odetchnęłam z ulgą. Adrien Czarnym Kotem? Śmieszne i niedorzeczne. Ja to jednak naprawdę jestem głupia... Chwila... A-a-a jeśli to prawda? NIEEE!!!! I koniec. Adrien to nie Czarny Kot. On jest zupełnie inny. Czarny Kot jest Czarnym Kotem, a Adrien Adrienem, dlatego nie ma sensu zaprzątać sobie tym głowy. Otrzepałam się i pewnym ruchem wstałam z łóżka. Tego dnia nic nie zniszczy- postanowiłam. Wtedy jeszcze nie wiedziałam jak bardzo się mylę...

-Kochanie!- wołała mnie mama. -Ktoś po Ciebie przyszedł!- lekko zdziwiona ruszyłam na dół po schodach. W naszym skromnym salonie stał nie kto inny, jak Luka Couffaine. Moja mama i tata stali zapatrzeni w nas, jak w obrazek. Ugh, znowu to samo pomyślałam.
-Miłego dnia!- zawołali, a ja cała zarumieniona wyszłam ciągnąc chłopaka za rękę.
-Szybko...- wyszeptała. A on lekko rozbawiony dorównał mi kroku.
-Cześć Piękna.- wyszczerzył swoje idealnie białe zęby. Moje policzki miały już odcień intensywnej czerwieni.
-Mówił Ci ktoś, że ślicznie się rumienisz?- spytał mimochodem. Resztę drogi do szkoły spędziliśmy na luźnej pogawędce.

Kiedy przekroczyliśmy próg szkoły pomachałam mu i ruszyłam w stronę, gdzie stała Alya.
-Przeuroczo razem wyglądacie! Adrien w niczym mu nie dorównuje!- zapewniała mnie przyjaciółka.
-Mówiłam Ci, że Luka to tylko i wyłącznie dobry przyjaciel!- próbowałam wyjaśnić moją relacje z chłopakiem, ale ona tylko znacząco poruszyła brwiami i pociągnęła mnie w stronę klasy. Kiedy tam weszłyśmy zobaczyłam Adriena, który rozmawiał z jakąś blond włosą dziewczyną.
-To Chloé Bourgeois, córka burmistrza. Wcześniej chodziła do prywatnej szkoły, ale ze względu na Adriena przepisała się tutaj.- szybko wyjaśniła Alya. Moje pięści się zacisnęły i ruszyłam w stronę ławki, w której siedzę. Starałam się nie spoglądać na modela.

Kiedy stałam na korytarzu poczułam, jak ktoś łapie mnie za nadgarstek i ciągnie w nieznanym mi kierunku. Przeciskaliśmy się przez tłum, a ja nadal nie wiedziałam kto mnie prowadzi. Moim porywaczem okazał się Luka.
-Chciałem z tobą na spokojnie porozmawiać, a na korytrzu jest zbyt głośno.- powiedział.
- Coś się stało?- zapytałam zaniepokojona.
- Nie, ale...-odchrząknął. Wtedy złączył nasze usta w delikatnym, ale pełnym czułości pocałunku. Nie trwał on zbyt długo, bo po chwili odsunęłam się od chłopaka. Oczy miałam pełne łez, a mój głos drżał.
-Przepraszam...- wyszeptałam i uciekłam w stronę mojej klasy.

Do końca lekcji nie widziałam już Luki. Skrzywdziłam go, ale nie byłam jeszcze gotowa na związek. Znaliśmy się zbyt krótko. Po lekcjach postanowiłam go poszukać. Rozmawiał ze swoimi znajomymi, dlatego kiedy mnie zobaczył pożegnał się z nimi i z twarzą utkwioną w ziemi podszedł do mnie.
-To ja przepraszam.- powiedział po chwili.
-Nie powinienem.- Chwyciłam go za dłoń. Wiedziałam jak cierpi.
-To moja wina.- odpowiedziałam mu. I tym razem to ja sie do niego przybliżyłam, a nasze wargi ponownie się spotkały. Nie wiem, co mnie wtedy do tego skłoniło, ale moje serce zabiło szybciej. Kiedy już się od siebie odsunęliśmy chłopak spojrzał mi prosto w oczy.
-Mari...- przerwałam mu.
-Daj mi trochę czasu, proszę...- powiedziałam.
-Ile tylko potrzebujesz Księżniczko...- oddaliłam się od niego niepewnym krokiem.

Resztę dnia spędziłam wtulona w moją poduszkę. Wyłączyłam telefon, bo chciałam to wszytko jeszcze raz przemyśleć. Z jednej strony czułam coś do Luki, a z drugiej w moim sercu nadal był ten idiota- Adrien. Wtedy usłyszałam jak ktoś puka w szybę mojego pokoju. Był to Czarny Kot. Miałam już dość facetów na dziś.
-Mogę?- usłyszałam przez szybę. Niechętnie do niej podeszłam i ją otworzyłam. Do pokoju wparował zamaskowany chłopak.
-Mhm?- mruknęłam. Dopiero po chwili dostrzegłam jego zapuchnięte oczy, chyba płakał. Podeszłam i spojrzałam w jego zielone tęczówki
-Pomocy...- wyjąkał.

Witam!
Rozdział nie za długi, ale jest. Nie wyszedł mi tak jak chciałam, ale nic na to nie poradzę.
Wena nie zawsze jest...
Miłego czytania!😘

Pokochać... #Lukanette ||Miraculous||Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz