Stiles jęknął głośno, gdy po raz kolejny wykonał sto brzuszków. Podniósł się do siadu, a następnie przetarł spocone czoło wierzchem dłoni. W pokoju było strasznie duszno, jednak na chwilę obecną nie miał siły wstać, by otworzyć okno. Siedział, dysząc głośno.
Kiedy na to wszystko się pisał, nie miał pojęcia, że ćwiczenia będą dla niego aż tak trudne. To był dopiero szósty dzień, a on już chciał przestać. Jednak wiedział, że nie mógł. Obiecał to nie tylko Theo, ale również sobie. Potrzebował schudnąć tylko te cztery kilogramy. Później sobie odpuści, gdyż do szczęścia nie było mu to potrzebne. Gdy uda mu się uzyskać swoją wcześniejszą wagę, po prostu będzie starał się ją utrzymać. W końcu Raeken nie pozwoli mu na kolejne przytycie.
Minęło sześć dni od ich spotkania, a nie widzieli się od tamtego czasu ani przez ułamek sekundy. Nie widzieli się na korytarzu, na stołówce. Scott mu nawet dzisiaj powiedział, że wczoraj się nie pojawił w szkole. Zdziwiło to Stilinskiego, jednak postanowił nic nie robić. Spotkanie mieli dopiero jutro, więc starał się tym teraz nie przejmować. Mógł do niego napisać, ale stwierdził, że nie ma takiej potrzeby.
Dzień po wizycie w domu Theo, Stiles został zasypany pytaniami przez przyjaciół. Zbył ich, mówiąc, że blondyn potrzebował tylko pomocy z matematyki. Uwierzyli od razu, po czym zostawili go w spokoju i oprócz poinformowania szatyna o jego nieobecności w szkole przez Scotta, ani raz nikt o nim nie wspomniał.
Stiles przez te sześć dni robił to, co zalecał mu Theo. Ograniczał się do ośmiuset kalorii i wykonywał każde ćwiczenie, który dostał od nowego kolegi. Nie pominął niczego. Wszystko miał dokładnie zapisane, co zjadł, o jakiej godzinie, co ćwiczył i przez jaki czas. Czuł głód. I to nawet duży, jednak starał się to ignorować. Przecież osiemset kalorii to nie było wcale tak mało. Miał kontrolę nad wszystkim, chociaż wolał unikać sytuacji, w których ktoś jadł coś przy nim. Dlatego nie widział się ze stadem poza szkołą. Wolał być sam. I tak czas miał zajęty przez ćwiczenia oraz sporą ilość nauki, więc chociaż za każdym razem mógł im odmówić tak, by go na siłę nie wyciągali.
Stilinski podniósł się z podłogi i usiadł na łóżku. Za godzinę miał wrócić jego tata, więc musiał się szybko umyć, a następnie położyć spać. Chłopakowi zostało około pięćdziesięciu ośmiu kalorii do zagospodarowania, jednak kolacja miała zdecydowanie więcej. Dlatego musiał się pospieszyć, bo jego tata czasami lubił robić mu niespodzianki i wracać pół godziny wcześniej.
Jeszcze przez kilka chwil zbierał się do wstania, co udało mu się tak właściwie po sześciu minutach. Powoli podszedł do okna, otworzył je i ruszył pod prysznic.
I już szósty raz udało mu się uniknąć kolacji z tatą.
*
- Stiles, może miałbyś ochotę pójść dzisiaj z nami na imprezę? - zapytał Isaac, siadając obok Stilinskiego. Przy stole był już Scott z Jacksonem.
Szatyn pokiwał przecząco głową. Wiedział, iż będzie zmuszany tam do picia, a później zostanie zabrany na jakąś przekąskę, a nie chciał tracić swoich kalorii na alkohol.
- Umówiłem się z Theo - mruknął, nie podnosząc wzroku znad sałatki, którą wziął ze sobą. Miał już dość zieleniny i szczerze już prawie ją zwracał.
Isaac zaśmiał się cicho i położył dłonie na jego ramionach, delikatnie nim potrząsając.
- Weź go zignoruj. To debil - powiedział, jednak od razu spotkał się ze sprzeciwem ze strony szatyna.
- Mówię, że jestem umówiony - oznajmił głośniej, niż chciał. Zauważył delikatne zdziwienie na twarzach przyjaciół oraz kilku osób, które siedziały w pobliżu. Zignorował to, wstał i wyszedł ze stołówki.