Prolog

138 14 24
                                    

Ciemna ciecz wylewała się z tyłu jego głowy na śniadą, smagłą twarz. Czarne włosy w kolorze hebanu były spocone i upaprane. A zielone oczy koloru dojrzałych oliwek zamknięte i nieruchome. Młodzieniec krwawił także z dolnych części cała, a rozcięty ciemnozielony grecki chiton ukazywał rubinową bliznę. Tuż obok niego dyszał olbrzymi dzik wielkości lwa o wielkich zakrwawionych racicach, czarnej jak smoła sierści i potwornych żółtych oczach, w których błyszczała czysta nienawiść.  Spojrzał ze wstrętem na chłopaka , którego ówcześnie zabił. Chrumknął wściekle i już miał się rzucić na młodzieńca po raz kolejny, kiedy nagle się zatrzymał. Na błękitnym niebie rozpostarło się wielka złota kula, która w chwili gdy opadła przybrała ludzki kształt. Po kilku minutach ukazała się kobieta tak piękna, że aż zapierała dech w piersiach. Była po prostu nieziemska. Miała cudowne rysy, wdzięczną szyję blond włosy w kolorze szafranowym i niebieskie oczy niczym lazurowe wybrzeże oświetlone słońcem. Odgarnęła jasne włosy z lekko śniadej twarzy w żółcistym odcieniu. W jej błękitnych oczach pojawiły się łzy i wielki smutek, gdy rzuciła szybkie spojrzenie zmarłemu. Blondynka zerknęła z obrzydzeniem na monstrualnego wściekłego dzika.
- Ty - syknęła jadowicie niebieskooka. - Jak mogłeś.. Ty go...
Podeszła szybkimi tempem w stronę zwierzęcia wyciągając miecz chłopaka, na co przerażony dzik uciekł kwicząc przeraźliwie ratując życie. Kobieta upadła u stóp umarłego i zapłakała cicho.
-Nie nie nie ty Adonisie. Ty nie mogłeś umrzeć. Nie mogłeś. - wrzeszczała, potrząsając jego ciałem i płacząc rzewnie. - Dlaczego udałeś się na to polowanie dzisiaj ? Dzisiaj!
Potem blondynka zaczęła krzyczeć z bezsilności i rozpaczy. Po jakimś czasie powtórzyła te słowa jak w jakimś strasznym amoku :
- To był dzik. To był jej dzik. To ona go na ciebie zesłała, abyś zginął.
Jeszcze długo rozpaczała nad ciałem Adonisa. W końcu pocałowała w czoło kochanka.
- Kocham cię - wyszeptała z czułością i z niewyobrażalną delikatnością, pogłaskała chłopaka po twarzy.
Niebieskooka nagle stanęła na równe nogi, otarła łzy. Wzięła głęboki oddech i widać było, że się nieco uspokoiła. Blondynka wyszeptała coś po cichu.
Krew w bordowym kolorze wsiąknęła w ziemię. Po chwili wyrosły z niej dwa kwiaty : żółty niczym słońce miłek i amarantowy zawilec wieńcowy w kolorze czerwieni.
- Żegnaj ukochany. Niech przynajmniej te kwiaty upamiętniają naszą miłość - rzuciła słabo i pokręciła głową z rezygnacją.
Kobieta natychmiast się odwróciła i odeszła szybko rozglądając się uważnie. Jej stopy delikatnie muskały soczystą zieloną trawę tak jak niegdyś głaskała Adonisa. Szelest greckich drzew pamiętał o miłości cudowniej lecz krnąbrnej bogini do pięknego, śmiertelnika oraz jego śmierć, która zdarzyła się przez nienawiść do jego ukochanej. Adonis zakochując się w promiennej bogini zapłacił za to życiem.

Utracona i odzyskana miłość.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz