Jeden

250K 6.3K 5.2K
                                    

Każdy człowiek ma osobę, którą kocha całym sobą. Nawet, jeśli jest to własna matka, brat, kuzynka, czy też ktoś, kto nie wie o jego istnieniu.

Moja miłość została zaplanowała długo przed moimi narodzinami. 

Zacznijmy od tego, że moja mama od zawsze przyjaźniła się z dziewczyną z sąsiedztwa - Megan Farrow. Z opowieści wiem, że robiły razem zupełnie wszystko.

Megan nigdy nie należała do lubianych osób, co było zupełnym przeciwieństwem mojej rodzicielki. Zaczęło się od niewinnej zabawy w chowanego, która otworzyła pierwsze pąki ich przyjaźni. Siedziały ze sobą na każdej przerwie w szkole, bawiły się wspólnymi zabawkami, miały wspólnych kolegów, wspólne obiekty drwin i westchnień. Dorastały równie wspólnie, gdyż między nimi było zaledwie kilka dni różnicy. Świętowały razem wszystkie wzloty i opłakiwały każdy upadek. Cięły na drobne kawałki zdjęcia chłopaków, którzy złamali im serca, upijały się tanią, sklepową oranżadą, gdy obie dostały się do wymarzonego liceum.

Nawet z biegiem lat, gdy każda z nich ułożyła swoje życie, wyszła za mąż i znalazła pracę, potrafiły nadal planować wspólne rzeczy. 

Jednym z owoców tych planów jestem ja. 

Ja i Adam Farrow.

Pisane nam było się kochać bądź chociażby lubić. Nasze życie zaplanowane było w ich różowym notatniku z kokardką. Było tam wyraźnie zapisane: "Niezbędnym jest to, żebyśmy w przyszłości zostały połączone rodzinnym węzłem, który mogą zawiązać nasze dzieci poprzez ślub. W najgorszym przypadku wymagane jest, że ów potomstwo będzie się co najmniej przyjaźnić."

Czas pokazał, że nie zdołaliśmy ukoić ośmioletnich serc Megan i mojej mamy.

Nienawidziliśmy się od zawsze. Przynajmniej odkąd pamiętam.

Tego dnia, gdy Adam podstawił mi nogę.

Tego dnia, gdy przebiłam opony w jego rowerze.

A nawet tego dnia, w którym zniszczył mój wizerunek.

Nigdy nie odkryłam znacznego powodu, dlaczego potrafilibyśmy nawet i wydrapać sobie oczy. Tłumaczyłam sobie, że tą cechę nabyliśmy podczas porodu, a zdanie: "Zamknij się, Farrow." zakodowałam szybciej niż "mama".

Na moje oko, zawsze (z czystego przypadku) łączyło nas najwięcej.

Od zawsze mieszkaliśmy obok siebie. Nawet nie zliczę ile razy jego krążek hokejowy trafił wprost w okno mojego pokoju.

Chodzimy do tej samej szkoły, na te same imprezy, mieliśmy tych samych kumpli, siedzieliśmy obok siebie na angielskim oraz oboje jeździmy na łyżwach.

Byłabym zupełnie neutralna, nie wchodziłabym mu w drogę, a każdą jego odzywkę traktowała obojętnie, gdyby nie fakt, że Adam Farrow rozbił w drobne kawałki mój wizerunek.

Nienawidzę go, bo to właśnie on rozesłał całej szkole filmik ze mną w roli głównej.

Krótko mówiąc - byłam w niewielkim amoku alkoholowym, chcąc pozabijać wszystkich, którzy właśnie weszli na stół, na którym to właśnie mi widziane było tańczyć.

Od tamtej pory moje licealne, ułożone życie zamieniło się w istne piekło, które codziennie parzyło mnie w pięty. Fakt, była to po części moja wina, gdyż to ja nieumyślnie doprowadziłam się do takiego stanu. Grono znajomych było dość małe, liczyłam, że jak szybko się o tym dowiedziano - tak szybko to zniknie. Ludzie w szkole, w końcu wciąż mówią co dzień o kimś nowym.

Mocno przeliczyłam swoje nadzieje, widząc wydrukowane zrzuty ekranu, niechlujnie przyklejone do mojej szafki.

Każdego kolejnego dnia.

Poza tym, oczywiście mam przyjaciół, zupełnie nie obchodzi mnie życie tylko jednej osoby, która na dodatek niszczy mi życie. 

Prawie nie obchodzi.

Perfectly Wrong - W KSIĘGARNIACHOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz