Trzynaście

72.4K 3.4K 2.4K
                                    

- Podaj mi sól, Maley - moja mama wydała mi polecenie, a ja natychmiastowo otworzyłam szufladę, wyjmując z niej sól i stawiając ją na blacie.

Gotowanie obiadu z moją mamą należało do czynności, które działały na mnie uspokajająco. Nie chodziło o wywiązującą się wtedy między nami rozmowę, która swoją drogą również pozwalała mi odświeżyć moje myślenie, a cudowny zapach jedzenia i satysfakcjonujący widok jego przygotowania.

Któż nie lubi jedzenia? Każdy lubi jedzenie.

Spojrzałam kątem oka na mamę, której jasne włosy upięte były z tyłu ogromną, brązową spinką do włosów, którą nosiła odkąd pamiętam. Miała ona okropnie skupiony wyraz twarzy. Niekiedy inni ludzie wypominają nam nasze podobieństwo, dlatego też zaczęłam poważnie rozważać nad tym, czy ja wyglądam równie przerażająco mieszając w garnku.

Wbiłam wzrok przed siebie, przechylając głowę w bok, co od razu rzuciło jej się w oczy.

- Co tam? - spytała, klepiąc mnie dwa razy po ramieniu. - Jak było w szkole?

- Przerażająco, nie znoszę poniedziałków - odparłam, wzdrygając się lekko i ciężko wzdychając. - Poza tym, prawdopodobnie przestaję udzielać treningów Adamowi - oznajmiłam obojętnie, a moja mama natychmiast przeskanowała mnie spojrzeniem.

- Dlaczego się nie cieszysz? - zapytała od razu. - Myślałam, że będziesz skakała z radości, przecież się nie znosicie - zaśmiała się pod nosem, obmywając pod kranem metalową łyżkę.

- Nie chodzi o Adama mamo, chodzi o moją ocenę końcową - wyjaśniłam, odchylając głowę do tyłu. - Rany, znowu ktoś zgarnie mi ją sprzed nosa - wyjęczałam żałośnie, przypominając sobie sytuację sprzed roku.

Właściwie, każdego kolejnego roku wstecz, kiedy to na tabeli wyników końcowych widniałam w pierwszej dziesiątce, jednak nigdy nie zajmowałam pierwszego miejsca. Zawsze brakowało mi jednego osiągnięcia więcej, jednego kroku wprzód.

- W takim razie, walcz o nią, dziewczyno! - pokrzepiła mnie, po chwili znów wybuchając śmiechem, dostrzegając mój błagalny wyraz twarzy.

- To jest nokaut, mamo. Sophia White jest ulubienicą wszystkich - przewróciłam oczami, chwytając drewnianą łyżkę i mieszając nią w garnku. - Wystarczy, że potrzepie kilka razy swoimi w cholerę długimi rzęsami i cały świat siedzi jej na dłoni - wydukałam.

- Hej! Nie używaj słowa cholera, Mal - mama oderwała się na moment od krojenia cebuli. - Poza tym albo musisz kupić sobie sztuczne rzęsy, albo zacząć dostrzegać w tym wszystkim pozytywy.

Zaśmiałam się krótko pod nosem. Kochałam to optymistyczne podejście Paige Watson, która prawdopodobnie przez całe życie nosi okulary z wielkim napisem OPTYMIZM. Wszystko miało swoją jasną stronę, nawet czarna kartka.

- Pozytywy? - powtórzyłam drwiąco. - Oh, tak, drugie miejsce. Cudownie.

- Zauważ, że zaniedbałaś swoje własne treningi - pomachała w moją stronę łyżką. - Wyjmij liście laurowe - poleciła, wskazując na szufladę. - Teraz będziesz miała więcej czasu, aby skupić się na sobie.

Wyjmując z szuflady paczkę liści laurowych przez chwilę zawiesiłam się, przetwarzając przed chwilą wypowiedziane przez nią słowa. Prawdą było, że swoje własne treningi ograniczyłam do zera, skupiając się na głupim hokeju, który nie przynosił mi żadnej satysfakcji. Pokiwałam głową, zgarniając włosy za ucho.

- Coś w tym jest, mamo - przyznałam jej rację, uśmiechając się do niej słabo. - Od jutra mam zupełnie gdzieś Adama Farrow i te całe, marnujące mój cenny czas, treningi - wygłosiłam, dumnie unosząc podbródek.

Perfectly Wrong - W KSIĘGARNIACHOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz