Czternaście

71.1K 3.2K 1.7K
                                    

Na lekcji historii zamiast siedzieć z nosem w znienawidzonym podręczniku cała klasa, jak i kilka równoległych, została zwołana na salę występów, gdzie miała nadmuchiwać i przywiązywać balony do sceny. Gdyby nie to, że była to prośba samego dyrektora, nasz nauczyciel w życiu by się na to nie zgodził. Pan Tassel stał oparty o ścianę zupełnie niezadowolony z tego, że grono, które w przyszłości będzie zarabiało na jego emeryturę właśnie siedzi i wiąże stos balonów. To było zupełnie niekształcące zadanie.

Ja i Olivia siedziałyśmy w rogu sceny, przyglądając się nieprzyjaznej minie nauczyciela i śmiejąc się pod nosem. Obie tak samo nie lubiłyśmy historii, jak i samego nauczyciela od niej.

- Rany, wygląda, jakby chciał kogoś zabić... - skomentowała dziewczyna, kończąc dmuchać żółty balon i zawiązując go na supeł. - Poza tym, co tutaj w ogóle ma się odbyć?

- Konkurs recytatorski - odparłam, zwracając wzrok na przyjaciółkę.

- Konkurs recytatorski? - powtórzyła z niemałym zdziwieniem na twarzy. - Dlatego potrzebne jest tyle balonów? Dla zwykłego konkursu recytatorskiego? - prychnęła, wzruszając ramionami.

- Balonów nigdy za wiele - zażartowałam, chwytając między palce zielony, nienadmuchany balon. - Najważniejsze, że nie mamy teraz lekcji, mam zupełnie gdzieś co tutaj ma się odbywać - zaśmiałam się krótko.

- Och tak - pokiwała głową. - Vanessa zapewne teraz płonie z zazdrości. Podobno ma teraz zastępstwo i ukochaną chemię.

Zaśmiałam się cicho pod nosem, spoglądając za siebie. Ze skupienia wytrąciło mnie głośne śmianie się, po chwili uciszane donośnym głosem pana Tassel. Źródłem śmiechów była grupka hokeistów na czele z Beniaminem Davisem. Pokręciłam krótko głową, powracając wzrokiem do Olivii, która również mierzyła ich niezadowolonym spojrzeniem.

- Kto normalny pcha prawie całą drużynę hokeja do jednej klasy? - skomentowałam, po chwili uśmiechając się do blondynki.

- W końcu dyrektor to największy fan naszej drużyny - mruknęła dziewczyna, spuszczając wzrok z grupki chłopaków. - Podasz mi niebieski balon? - spytała po chwili, kiwając głową na nienadmuchany balon leżący obok mojej nogi.

Pochwyciłam go w między palce i wyciągnęłam dłoń w kierunku Olivii, chcąc podać jej balon.

- Ojeju, ale masz długą linię życia! - pisnęła po chwili, strzepując z dłoni niebieski balon, chwytając za moją rękę i przyciągając ją do siebie.

- Co takiego? - spytałam nieco zbita z tropu.

- Nigdy nie wróżyłaś sobie z rąk? - spojrzała na mnie, unosząc brwi do góry. - Dziewczyno, instrukcja była w niemalże każdym magazynie dla dziewczyn.

Zaśmiałam się, ponownie kręcąc głową. W dzieciństwie czytałam głównie magazyny sportowe w wydaniu świątecznym, zupełnie omijając półkę z gazetkami dla dziewczyn w moim wieku.

- To jak, co tam widzisz? - spytałam nieco bardziej zainteresowana. - Będę długo żyła?

- Twoja linia życia jest bardzo długa, ale poszarpana. Linia serca tak samo.

- Och, tak. Do poszarpanego życia brakowało mi jedynie poszarpanego życia miłosnego - westchnęłam ironicznie.

- O, będziesz miała trójkę dzieci! - pogłaskała moją dłoń, wyszczerzając się w moją stronę. - Nie chcę być ciocią. Nie stać mnie na tyle prezentów - dodała po chwili nieco bardziej poważnie.

- Daj spokój, Olivia. To tylko głupie wróżenie z rąk - wzruszyłam ramionami, rzucając w jej stronę niebieskim balonem.

- Nie wyśmiewaj się z głupiego wróżenia z rąk, Maley. Mojej mamie wszystko się sprawdziło - założyła ręce, po chwili uśmiechając się krótko. - Jej linia serca jest idealna, ma jeden, bezproblemowy związek i trójkę dzieci.

Perfectly Wrong - W KSIĘGARNIACHOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz