Dwanaście

85.3K 3.5K 4.1K
                                    

kocham pisać tą książkę
to najlepsza odskocznia od świata

ah, jeśli zobaczycie jakiś błąd - dajcie mi znać!


Nikt o zdrowych zmysłach nie lubi poniedziałków. To jest ten dzień tygodnia, który zabiera nam wszelką energię i rzuca na głęboką wodę. Próbując się rozbudzić, choć sen cisnął mi się na powieki, zajęłam moje ulubione miejsce na stołówce i rozpoczęłam zabawę słomką od soku pomarańczowego, mieszając nią w środku kartoniku.

- Powinni w końcu zakazać produkcji słomek, to jest strasznie nieekologiczne! - odezwała się po chwili Olivia, która przyglądała się mojej nużącej zabawie z naprzeciwka. - Widziałaś co te małe kawałki plastiku robią biednym stworzeniom morskim?

W jednej chwili przed oczami miałam obraz prezentacji nauczycieli od biologii, która z przejęciem pokazywała nam skutki zanieczyszczenia środowiska, gdzie wiele morskich zwierząt doznało wiele szkód przez wyrzucone do morza kawałki plastiku.

W drugiej chwili, kiedy przypadkiem słomka uderzyła ze zdwojoną siłą o kartonik soku, spojrzałam na Adama Farrowa, który jakby odzyskał swój humor i właśnie śmiał się w najlepsze z kumplami z jego drużyny.

- Zdecydowanie powinnam skończyć z plastikiem - stwierdziłam, odrzucając plastikową słomkę na bok.

- Mam dosyć! - usłyszałam znajomy głos Vanessy, która właśnie z hukiem położyła swoją skórzaną torbę na blacie stołu. - Kto, do cholery, wymyślił tą całą chemię, co?

Dziewczyna głośno westchnęła, zajmując miejsce obok Olivii i podpierając swoją głowę o pięści.

- Mówiłam, że chemia to głupi pomysł - wzruszyła ramionami Olivia, wrzucając do buzi kilka orzechów nerkowca.

- Tym bardziej, jeżeli chodzi się na nią tylko i wyłącznie dla nauczyciela - parsknęłam śmiechem, lustrując wzrokiem przyjaciółkę. Nagle, w oczy rzucił mi się niewielki bukiet sztucznych, małych kwiatków, którego dziewczyna odłożyła wraz z torbą na blat. Spojrzałam na nią pytająco - Co to za kwiatki?

- Och, te kwiatki - wtem Vanessa nieco rozpogodziła się, ujmując mały bukiecik w dłonie. - Są sztuczne i pachną raczej perfumami dla dzieci, niż kwiatkami, ale jest słodki.

- Kim jest ten szczęściarz? - spytała Olivia, wąchając jeden z pąków.

- Świeżo upieczony siedmiolatek, który myje mi auto, brzmi znajomo, huh? - zaśmiała się, gładząc opuszkiem palca jeden z płatków białego kwiatka. - To jest biały hiacynt, który jest wyrazem sympatii, a to - tu wskazała na kilka nieco mniejszych kwiatków w kolorze złamanej bieli - frezja, która oznacza szacunek i uznanie - Vanessa prychnęła cichym śmiechem. - Jego matka jest florystką, założę się, że podciął jej kilka sztucznych kwiatków z sypialni.

- Rany, to dziecko jest bardziej romantyczne niż wszyscy faceci na tej stołówce razem wzięci - stwierdziła Olivia, wpychając w usta kolejną dawkę orzechów i wędrując wzrokiem w stronę Beniamina, który siedział nieopodal wraz ze swoją grupą przyjaciół i kilkoma cheerleaderkami, które kręciły się wokół nich.

- Jak podobała wam się impreza? - spytała czarnowłosa, posyłając mi ironiczny uśmiech. - Słyszałam, że doszło do jakiejś bójki, czy coś.

- Nie wydaję mi się - odparłam od razu. - Morgan znowu wymyśliła jakąś bajkę tylko po to, aby jej podupadająca strona z plotkami miała więcej wejść.

- Hej! - wtrąciła z pełną buzią Olivia, szybko przełykając jedzenie. - Odczep się od Morgan. Gdyby nie ona nie wiedziałabym, że Phoebie rozbiła na głowie Henry'ego gitarę - zaśmiała się, po chwili nieco się krzywiąc na wspomnienie o byłym chłopaku. - Tak czy siak, było miło. Nie słyszałam żadnej sprzeczki.

Perfectly Wrong - W KSIĘGARNIACHOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz