𝓜inął ponad rok odkąd Jerome zniknął bez śladu, a dwa tygodnie temu przyszła informacja o jego śmierci i od czternastu dni nie było wieczora żeby Laura Davies zasypiała trzeźwa i budziła się bez tego bólu i poczucia winy w głowie, które skutecznie zagłuszała morfiną. Czuła się odpowiedzialna za jego śmierć. Jakby tego dnia, w którym go odrzuciła podpisała na niego wyrok.
Z Michaelem utrzymywała naprawdę dobry kontakt. Chyba tylko dzięki niemu i jego odwiedzinach jeszcze nie rzuciła się przez okno w swojej sypialni. Dużo rozmawiali, ale nigdy nie powiedziała mu, że Jerome wyjechał, a tym bardziej, że nie żyje. Doceniała jego obecność, bo sprawiał, że jeszcze nie straciła nadziei w świat. Opowiadał jej o jego prawdziwej matce i kuzynach, których dopiero trzy lata temu odnalazł. Grali razem na fortepianie i próbowała nauczyć go jakichś melodii, ale dosyć opornie mu to szło, więc zazwyczaj to ona grała, a on słuchał. Nie widziała się z nim ani nie rozmawiała od dnia, w którym dowiedziała się o śmierci Jerome'a, odrzucała telefony, nie odpisywała na listy, więc nie wiedział w jakim stanie się znajdowała.
Obudziła się około siódmej z wielką chęcią zażycia morfiny albo czegoś co ją uspokoi lub pozwoli zapomnieć o tych palących wyrzutach sumienia. Czuła się jakbym miała jego krew na rękach. Podniosła się do pozycji siedzącej i w tym momencie usłyszała pukanie do drzwi.
- Proszę! - powiedziała i narzuciła na siebie satynowy szlafrok.
Wyszła z łóżka i szczelnie zawiązała szlafrok w pasie. Do środka weszła pokojówka.
- Panienko, ojciec prosi do gabinetu. Macie gości - powiedziała kobieta, a Laura wyjrzała przez okno, ale jedyne co zobaczyłam to czarny samochód. Kto przyjeżdża o takiej porze?
- Kto przyjechał? - zapytała i wyciągnęła ciemnozieloną sukienkę z szafy. Rzygać jej się chciało na samą myśl, że musiała jeszcze zabawiać jakichś ludzi, którzy nawet nic dla niej nie znaczyli.
- Thomas Shelby i Michael Gray - odpowiedziała z lekką obawą w głosie.
Sukienka wyleciała z dłoni Laury, a dziewczyna stanęła w szoku. Sam dźwięk tych imion sprawił, że ścisnął jej się żołądek, co dopiero świadomość, że znajdowali się w jej domu.
- Powiedz, że zaraz przyjdę - jej głos lekko drżał i słychać w nim było zdenerwowanie.
Kobieta kiwnęła głową i wyszła z pokoju, a Laura desperacko rzuciła się do szafki przy swoim łóżku żeby znaleźć chociaż resztkę morfiny albo czegoś uspokajającego. Nie dałaby rady spotkać się z nimi na trzeźwo. Wyrzuciła wszystkie rzeczy z szafki, ale nie znalazła niczego co zmniejszyłoby jej zdenerwowanie.
- Cholerna Dorothy. - mruknęła sama do siebie przeszukując kolejną szafkę - Nie mogła znaleźć wszystkiego.
Podeszła do szafki z książkami i przesunęła ją. Za nią znalazła pół butelki whiskey, którą kiedyś podkradła ojcu. Wzruszyła ramionami i wzięła ją. Upiła dwa duże łyki i odstawiła butelkę na miejsce.
Laura niechętnie ubrała sukienkę, którą zostawiła na podłodze, rozczesała włosy i wyszła z pokoju. Czuła jak whiskey, które wypiłam rozchodzi się po jej organizmie, rozluźniając spięte ciało.Trzech mężczyzn stało w biurze, prowadząc jakiś mało interesujący small talk. Dziewczyna zapukała, a wzrok wszystkich padł właśnie na nią.
- Mogę przeszkodzić? - zapytała i weszła do środka.
- To, panie Shelby, jest właśnie moja córka Laura - powiedział Anthony Davies, a Thomas Shelby uważnie zlustrował ją wzrokiem.
- Miło mi poznać - powiedziała Laura i podała mu rękę, a on ją uścisnął.
CZYTASZ
When God Looked Away | Michael Gray [wolno pisane]
Fanfiction"𝙷𝚎 𝚜𝚑𝚊𝚕𝚕 𝚗𝚎𝚟𝚎𝚛 𝚔𝚗𝚘𝚠 𝙸 𝚕𝚘𝚟𝚎 𝚑𝚒𝚖: 𝚊𝚗𝚍 𝚝𝚑𝚊𝚝, 𝚗𝚘𝚝 𝚋𝚎𝚌𝚊𝚞𝚜𝚎 𝚑𝚎'𝚜 𝚑𝚊𝚗𝚍𝚜𝚘𝚖𝚎, 𝚋𝚞𝚝 𝚋𝚎𝚌𝚊𝚞𝚜𝚎 𝚑𝚎'𝚜 𝚖𝚘𝚛𝚎 𝚖𝚢𝚜𝚎𝚕𝚏 𝚝𝚑𝚊𝚗 𝙸 𝚊𝚖. 𝚆𝚑𝚊𝚝𝚎𝚟𝚎𝚛 𝚘𝚞𝚛 𝚜𝚘𝚞𝚕𝚜 𝚊𝚛𝚎 𝚖𝚊𝚍𝚎 𝚘𝚞𝚝...