𝓢ama nie wiedziała dlaczego ojciec tak wściekał się na nią i za żadne skarby nie chciał oglądać jej w towarzystwie Jerome'a. Na nieszczęście Laury albo jej ojca, akurat tego dnia chłopak wkradł się do jej pokoju. Problem polegał na tym, że umiał wejść, ale z zejściem na dół już sobie nie radził.
- Czyś ty kompletnie zdurniał? - zawołała zduszonym głosem, gdy tylko połowa jego ciała była u niej w pokoju - Przecież tu są jakieś cztery metry jak nie więcej!
- Dzięki za takie miłe przywitanie, księżniczko - jęknął i wszedł do pokoju, a właściwie to położył się na podłodze pod oknem.
- I co ty teraz zamierzasz zrobić, hmmm? - stanęła nad nim, ale ogromnie chciało jej się śmiać. Ledwo co powstrzymywała parsknięcie.
Jerome wsparł się na łokciach, ale nadal leżał na podłodze i wyszczerzył się do dziewczyny jak gdyby nigdy nic. Nie sądziła, że będzie w stanie wejść do jej pokoju oknem, a nie jak normalni ludzie - drzwiami.
- Wiesz, że twój ojciec za mną nie przepada i jakby się dowiedział o...
- LAURO ELISABETH DAVIES! MASZ ZE MNĄ NATYCHMIAST POROZMAWIAĆ! - usłyszeli krzyk jej ojca, który rozległ się w całej rezydencji, a nie należała ona do najmniejszych. Spojrzała na Jerome'a z przerażeniem, a on na dziewczynę.
- Chyba się dowiedział. - mruknęła, nie mieli dużo czasu zanim się pojawi, a jeżeli zastałby Laurę w towarzystwie Jerome'a to rozpętałoby się piekło - Musimy iść.
Jerome wstał z podłogi, a blondynka pociągnęła go w stronę drzwi. Przemykali korytarzem, próbując zachować ciszę i stać się niewidzialnymi. W każdym momencie zza rogu mogła wyłonić się jedna z gosposi i na nich nakablować. W pewnym momencie Jerome uderzył nogą w szafkę stojącą przy ścianie i wydał z siebie zduszony jęk.
- Siedź cicho, bo nas znajdą - szepnęła blondynka z irytacją.
Jerome jedynie posłał jej jedno z tych charakterystycznych dla niego urażonych spojrzeń, a dziewczyna tylko zachichotałam cicho. Zatrzymali się przy schowku z pościelą, bo usłyszeli głos pana Daviesa i Dorothy oraz prawdopodobnie ich kroki. Nie mieli gdzie uciec, bo od razu by ich zauważyli. Jedynym rozwiązaniem był schowek. Szybko do niego weszli. Niestety okazał się za mały dla dwójki i stojąc tak w ciemnościach stykali się klatkami piersiowymi z każdym oddechem. Laura cieszyła się, że było ciemno, bo Jerome nie mógł widzieć ogromnych rumieńców wykwitających na bladych policzkach dziewczyny.
- Ładnie pachniesz, - powiedział w końcu, a ona parsknęła lekko nerwowym śmiechem - jak pomarańcze i ciasto czekoladowe mojej mamy.
Uśmiechnęła się na samo wspomnienie ciasta czekoladowego pani Hastings. Robiła je tylko raz w roku, na święta Bożego Narodzenia i każdy, absolutnie każdy czekał aż zostanie ono podane. Przez myśl przemknęło jej, że chciałaby żeby Jerome ją pocałował. Polubiła spędzać z nim czas, szczególnie po tym spacerze kiedy nauczyła go tańczyć walca, umiał ją rozbawić i był pracowity. Nie należał też do najbrzydszych osób, był nawet całkiem przystojny. Czuła ich serca, biły w tamtym momencie bardzo szybko.
Jerome pachniał skoszoną trawą i słońcem. Nie umiała tego wytłumaczyć, po prostu czuła od niego świeżo skoszoną trawę w słoneczny dzień. Poruszyła ręką i przez przypadek dotknęła nią jego dłoni. Szybko się odsunęła, ale była pewna, że na jego twarzy zagościł uśmiech.
- Myślisz, że możemy już wyjść? - zapytała ignorując jego wcześniejszy komentarz.
W momencie, gdy chciała uchylić drzwi żeby sprawdzić czy jej ojciec już poszedł Jerome złapał blondynkę za rękę i zanim zdążyła cokolwiek powiedzieć czy zrobić, poczuła jego usta na swoich. Jerome kompletnie ją zaskoczył, ale było to bardzo przyjemne zaskoczenie. Uśmiechnęła się słabo i przerwała pocałunek.
- Chyba powinniśmy już iść - powiedziała, ale nadal chciało jej się śmiać. Pierwszy pocałunek przeżyła w szafie, po ciemku i gdyby ojciec się o tym dowiedział to najpierw zabiłby jego, a potem ją. Traktował Jerome'a jak pracownika i nawet nie dopuszczał do siebie myśli, że się z nim przyjaźniła, a tym bardziej, że mogłaby się w nim zakochać.
Szybko wyszła ze schowka i rozejrzała się czy nikogo nie ma. Złapała Jerome'a za rękę i pociągnęła go w kierunku wyjścia. Zbiegli po schodach i blondynka poprowadziła chłopaka do drzwi wyjściowych. Szybko je otworzyła, a Jerome wyszedł.
- Nie musiałeś przychodzić - powiedziała i cicho zamknęła za sobą drzwi.
- Chciałem się z tobą zobaczyć - odpowiedział i zmniejszył odległość między nimi - i chyba wyszło mi to na dobre.
- Będziemy się spotykać w tajemnicy? - przeniosła wzrok na jego usta, a potem ponownie na oczy.
- A chcesz? - zapytał.
Gdzieś ze środka ponownie usłyszeli krzyk pana Daviesa, który nie mógł znaleźć swojej córki.
- Tak - powiedziała i szybko cmoknęła Jerome'a w usta - a teraz powinieneś już iść - mruknęła, odwróciła go tyłem do siebie i delikatnie popchnęła do przodu.
Chłopak posłusznie poszedł, ale obrócił się i skłonił.
- Dobranoc, pięknej pani - powiedział.
- Dobranoc, Jerome - odpowiedziała z uśmiechem i szybko wróciła do domu.
CZYTASZ
When God Looked Away | Michael Gray [wolno pisane]
Hayran Kurgu"𝙷𝚎 𝚜𝚑𝚊𝚕𝚕 𝚗𝚎𝚟𝚎𝚛 𝚔𝚗𝚘𝚠 𝙸 𝚕𝚘𝚟𝚎 𝚑𝚒𝚖: 𝚊𝚗𝚍 𝚝𝚑𝚊𝚝, 𝚗𝚘𝚝 𝚋𝚎𝚌𝚊𝚞𝚜𝚎 𝚑𝚎'𝚜 𝚑𝚊𝚗𝚍𝚜𝚘𝚖𝚎, 𝚋𝚞𝚝 𝚋𝚎𝚌𝚊𝚞𝚜𝚎 𝚑𝚎'𝚜 𝚖𝚘𝚛𝚎 𝚖𝚢𝚜𝚎𝚕𝚏 𝚝𝚑𝚊𝚗 𝙸 𝚊𝚖. 𝚆𝚑𝚊𝚝𝚎𝚟𝚎𝚛 𝚘𝚞𝚛 𝚜𝚘𝚞𝚕𝚜 𝚊𝚛𝚎 𝚖𝚊𝚍𝚎 𝚘𝚞𝚝...