Rozdział 3

11 2 0
                                    

Był to Max. Po raz pierwszy, gdy Sonia go widziała, była szczęśliwa. Biegł w ich stronę, a gdy już był przy nich, przywalił mężczyźnie pięścią w twarz. Upadł i wnioskując po krwi, miał uszkodzony nos. Jego kolega podbiegł do niego, pomógł mu wstać i uciekli.
Sonia i Max patrzyli przez chwilę na odchodzących mężczyzn w pośpiechu.
-Wszystko dobrze? Coś ci zrobił?- pytał chłopak zdenerwowany.
Sonia szybko poprawiła spodnie i bluzkę.
-T-tak.... Nie..... Tak myślę...- dziewczyna miała mętlik w głowie. Wiedziała, że musi mu podziękować, ale bardzo tego nie lubiła.- Z kąd ty tu się wziąłeś?
-Mama mnie tu wysłała po mleko, ale rozpoznałem cię i zdecydowanie on chciał ci zrobić krzywdę, więc go odgoniłem.- odpowiedział uspokajając oddech.
Ostatecznie skończyło się na tym, że Sonia odprowadziła Maxa wraz z zakupami do domu. Po drodze ustalili, że nie powiedzą o tym nikomu. Przez cały czas myślała o tym, jak mu podziękować. W końcu stanęli przed jego domem. Był nawet ładny. Niezbyt duży, biały, z wieloma oknami i pięknym ogródkiem.
-To do zobaczenia jutro w szkole!- powiedział trochę zawstydzony. Nic dziwnego, w końcu widział ją na pół rozebraną.
-H-hej.... Ja...... Wiesz.... Wtedy.... Chciałam powiedzieć.... Ku*wa...- Sonia ostatecznie wzięła całą swoją dumę do kieszeni- Dziękuję ci... Za tamto...
Max przez chwilę wyglądał, jakby nie wiedział, o co chodzi, ale po chwili zaśmiał się serdecznie.
-To nic, każdy na moim miejscu zrobiłby to samo.- a następnie odwrócił się i wszedł do domu.
Sonia też poszła w swoją stronę. "Każdy zrobiłby to samo, huh?- myślała- Wątpię."
------------------------
Sonia przechadzała się po pobliskim parku. To nie tak, że lubiła to robić, ale inaczej by musiała opiekować się 2 młodszymi diablicami i smarkaczem. Usiadła na najbliższej ławce i zapaliła kolejnego papierosa na ten dzień. Za dużo problemów, jak na nią.
-Mogę się dosiąść?- usłyszała znajomy głos za sobą.
Blondyn z biblioteki patrzył uważnie na papieros w jej ręce.
-Nie obchodzi mnie to.- odparła ozięble Sonia.
-Wtedy, w bibliotece, zapomniałem się przedstawić. Jestem James, a ty?
-... Sonia- burknęła niechętnie.
-Bardzo ładne imię. Jak jakiejś księżniczki...
-NIE NAZYWAJ MNIE KSIĘŻNICZKĄ!! NIGDY!
Chłopak wzdrygnął się, gdy usłyszał ton głosu dziewczyny.
-Ok, ok, spokojnie..!
Dziewczyna rzuciła papierosa na ziemię i przydeptała, a następnie zapaliła drugiego.
-To niezbyt zdrowe...- zauważył James.
-Nie możesz mi rozkazywać, idź migdalić się ze swoją dziewczyną.
Chłopak przez chwilę nie wiedział, o czym Sonia mówi, ale po chwili go olśniło.
-A! To nie moja dziewczyna... To tylko... Córka dobrego przyjaciela mojego ojca. Oboje pracują w dużych firmach i chcą, żebyśmy się pobrali w przyszłości.
-To gratulacje! Jeszcze sobie dziecko zróbcie i będziecie szczęśliwą rodzinką.
-Tylko, że ja jej nie kocham...
-A myślisz, że żeby mieć dziecko trzeba się kochać?- syknęła podirytowana.
Jeszcze rozmawiali przez kilka minut, a potem Sonia poszła do domu, bo musiała zrobić rodzeństwu kolację.
--------------------------
Dzieci smacznie jadły, a Sonia karmiła właśnie Marka. Oczywiście, nie obyło się bez pobrudzenia ubrań, ściany i... Twarzy. Po jedzeniu Sonia umyła chłopca i uśpiła. Gdy on już smacznie spał, bliźniaczki ubierały piżamy. Na nic błagały siostrę, żeby jeszcze oglądać telewizję, ona wygoniła ich do "łóżek" i sama poszła się myć.
Lubiła, jak krople wody powoli spływały po jej ciele. Kąpiel, to jej ulubione zajęcie... I spanie. Można wtedy po prostu pomyśleć i zmyć z siebie wszystkie problemy. Powoli się sięgnęła mydło i zaczęła jeździć nim po mokrych nogach. Nadal czuła na sobie dotyk tamtego mężczyzny. Gdy już była namydlona, oblała się wodą i ostatecznie wyszła z prysznica. Założyła piżamy i poszła do swojego miejsca odpoczynku. Gdy tylko się położyła, usłyszała, jak otwierają się drzwi. Tego dnia ojciec wyjątkowo wrócił tak, jak zwykle, a mama została na nocce. Sonia zamknęła oczy i pogrążyła się w błogim śnie.

OtoczonaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz