III. Cnotka niewydymka.

11K 328 24
                                    

  "Miłość w przeszłości jest tyl­ko wspom­nieniem. Miłość w przyszłości jest tyl­ko ocze­kiwa­niem. Praw­dzi­wa miłość żyje w teraźniejszości."

Gautama Budda (Siddhartha Gautama)  


Droga do jednego z licznych domów Justina zajęła nam kilkanaście minut i upłynęła w całkowitej ciszy, co ani trochę mi się nie podobało, bo zazwyczaj usta tych facetów się nie zamykały, zwłaszcza, gdy byli we dwóch, a dodatkowo przy każdym spotkaniu zawsze kłóciliśmy się jak idioci. To znaczy... Oni byli idiotami, a ja nie, ale... No wiecie o co chodzi. Zmierzam do tego, że zawsze ze sobą rozmawialiśmy w jakiś sposób, a teraz nie wypowiadali ani jednego słowa, co nie wróżyło dla mnie nic dobrego i moje przeczycia były coraz gorsze.

Cody wjechał na posesję po wpisaniu hasła przy bramie, po czym zaparkował auto pod garażami. Wysiadłam z niego bez słowa i nie czekając na nich ruszyłam dużym, pokrytym szarą kostką podjeździe w stronę wielkiej, białej willi przede mną. Ich dom był doskonałym dowodem na to, że można się dorobić tylko i wyłącznie robiąc nielegalne rzeczy. Taki już ten świat był... Bogaci są tylko ci, którzy oszukali, albo okradli. Mój dom był jeszcze większy niż ten, więc pomyślcie sobie, co wyprawiał mój ojciec, poza obiektywami kamer. No właśnie! A ja miałam iść w jego ślady... 

Weszłam do środka i rozejrzałam się wokół, w poszukiwaniu któregokolwiek z właścicieli. Chciałam jak najszybciej dowiedzieć się, co tu jest grane i wrócić do domu. Chyba już nawet daruję sobie kolację. Wystarczy mi kąpiel i pójdę spać, bo ten dzień był zdecydowanie zbyt męczący. Marzyłam tylko o odpoczynku w moim wodnym łóżeczku.  

- Lizzie! - usłyszałam lekko irytujący, ale jednocześnie całkiem uroczy pisk Annie, która akurat w różowej piżamie i puchatych kapciach zbiegała ze schodów. Która jest do cholery godzina, że ona już jest gotowa do snu? Nie ma to jak rozrywkowe życie dwudziestolatek.

- Cześć. - standardowo zarzuciłam włosami do tyłu i lekko je zmierzwiłam, bo czułam, że przez mżawkę na dworze lekko oklapły, a ja przecież zawsze musiałam wyglądać doskonale. Nawet w takiej żałosnej chwili jak ta. - Cóż za seksowny strój. - zmierzyłam ją wzrokiem. - Justin ma zadatki na pedofila? 

- Nie będzie go na noc, więc mogę spać w czym chcę. - z rozbawieniem wydęła dolną wargę, po czym pociągnęła mnie w stronę dużego, jasnego salonu. - Co tam u ciebie słychać? Dzwoniłam, ale nie odbierałaś. 

- No cóż... - zerknęłam mimowolnie na Liama, który rzucił się na kanapę obok mnie i od razu położył ubłocone buty na ławie, za co Annie pochyliła się nade mną i dała mu kilka razy z pięści w udo. - Ktoś chce mnie prawdopodobnie zabić, ale tak ogólnie to jakoś leci. Nie narzekam. 

- Liz... - dziewczyna popatrzyła na mnie z taką miną, że zachciało mi się płakać, jednak wiedziałam, że muszę być silna. Nie byłam przecież aż takim tchórzem jak wszyscy myśleli! Założyłam jednak nogę na nogę i ułożyłam dłonie na kolanie, prezentując wszystkim zgromadzonym mój idealny manikiur, który prawdopodobnie kosztował więcej niż miesięczne wyżywienie podopiecznego domu dziecka. To chyba nie świadczyło o mnie zbyt dobrze...  

- Nie patrz na mnie w ten sposób, tylko ściągaj tu swojego faceta i niech mi w końcu wytłumaczy o co chodzi, bo ci idioci... - ruchem głowy wskazałam chłopaka po mojej lewej. - ...potrafią mnie tylko straszyć.

- Już po niego idę. - mruknęła pod nosem, niechętnie podniosła się z miejsca obok mnie i zniknęła za drzwiami. Chyba jednak nie przemyślałam tego wygnania jej, bo teraz znajdowałam się w salonie tylko z rozłożonym obok mnie Liamem, co nigdy nie wróżyło nic dobrego. Sama jego obecność dziwnie na mnie wpływała, a gdy czasami zdarzyło mu się mnie dotknąć, traciłam zdolność logicznego myślenia. Mimowolnie zerknęłam na szatyna, który bez żadnego zażenowania uważnie mi się przyglądał i nawet nie miał na tyle taktu, żeby odwrócić wzrok, gdy go przyłapałam na tym gapieniu się. 

Stay with me, shawty.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz