XLI. Zakochałam się w tobie, a ty zdeptałeś moje serce.

8K 297 11
                                    

"Dotarło do niej, że miłość to ten moment, kiedy serce nagle zaczyna rwać się na strzępy."

Stieg Larsson - "Mężczyźni, którzy nienawidzą kobiet"


Dziewczyny patrzyły na mnie z ogromnym zaciekawieniem, chłopaki przerwali na moment grę przez co ludzik, którym kierował Cody zginął z rąk wroga, a Liam lekko zakrztusił się sokiem, który popijał, siedząc na fotelu niedaleko nas. Nie miałam pojęcia, co powinnam odpowiedzieć, ani jak się zachować. Mój pierwszy raz? Dziewczyny na pewno nie mogły usłyszeć, że straciłam dziewictwo pod klubem, z facetem, którego twarzy nawet nie widziałam i że... Bolało jak cholera. Nie tyle fizycznie, co psychicznie. Przełknęłam cicho ślinę, bo czułam, że w ustach zaczyna zasychać mi na wiór. I co teraz? Oczekiwały ode mnie odpowiedzi, nie z żadnej podłości tylko po prostu z czystej, przyjacielskiej ciekawości. Nigdy nie rozmawiałam z Annie o tych sprawach, więc nie miała pojęcia, że nigdy nie uprawiałam seksu tak... Naprawdę. 

- No dawaj! Nie wstydź się. - Annie z rozbawieniem rzuciła we mnie poduszką. 

- Twoja mina sprawia, że umieram z ciekawości. - Cath wyszczerzyła się jak wariatka i uniosła lekko, chcąc być bliżej mnie. Po prostu... Powinnam powiedzieć, że nigdy tego nie robiłam. To w sumie nie byłoby jakieś wielkie kłamstwo, bo przecież i tak tamtą noc próbowałam wypchnąć ze swojej pamięci.

- Dobra, dosyć tego. - Justin poderwał się ze swojego miejsca i gwałtownie chwycił grę z ławy. - To coś jest bez sensu. 

- Co? - Annie również wstała i podbiegła do ukochanego, próbując mu odebrać swoją własność. - Co się z Tobą dzieje? Oddawaj to!  

- Nie! Róbcie coś innego.

- Zwariowałeś! Nie będziesz nam układał czasu! - podskoczyła, bo chłopak uniósł pudełko wysoko nad głowę. 

- Uspokój się i zrób choć raz to, o co cię proszę! 

- Mój pierwszy raz... - powiedziałam to tak głośno, żeby zwrócić tym ich uwagę. Wiedziałam, że Justin chciał mi pomóc, jednak takim zachowaniem szkodził sam sobie, a jakby tego było mało, budził niepotrzebne podejrzenia. Annie i tak wyglądała, jakby zaczynała domyślać się, że mamy przed nią jakieś tajemnice, a to nie wróżyło nic dobrego, bo w każdej chwili mogłaby zacząć grzebać i do czegoś się dokopać.  - Moja babcia... - głos mi lekko zadrżał i musiałam spuścić wzrok na swoje uda, opięte czarnymi dresami. Czułam na sobie spojrzenia wszystkich, co tylko odbierało mi odwagę. Nie chciałam kłamać... - Moja babcia mieszka w małym miasteczku w Zachodniej Wirginii. 

- Antonia? Pamiętam ją, urocza kobieta. 

- Tak, jest kochana. - lekko kiwnęłam głową. - Jak jeszcze rodzice byli razem to często do niej jeździliśmy. Jakieś dwa kilometry od jej domu, niedaleko wybrzeża, była ogromna polana. - przymknęłam powieki, wracając wspomnieniami do tamtych pięknych miejsc. Jak ja za tym tęskniłam... Za babcią, za tym spokojem, beztroską i pięknem... 

- Polana? Seks na trawie? Serio? - Cath cicho prychnęła, ale nie uniosłam na nią wzroku, bo wyraźnie czułam, że w oczach pojawiają mi się łzy. To było dla mnie już zbyt dużo. Samo myślenie o tym sprawiało mi ból. Ból, który nie chciał minąć. To tam miałam kochać się po raz pierwszy... Właśnie w tamtym cudownym miejscu. Nie pod klubem... Nie z obcym facetem. 

- Liz? Dobrze się czujesz? 

- Ta polana... W całości pokryta była wrzosem. Ciągnęła się ona przez dobry kilometr. Mogłam tam spędzać każdą minutę i mi się nie nudziło. To wszystko było takie piękne... Do tej pory czuję ten zapach. - szepnęłam cichutko, a po moim policzku spłynęła łza i skapnęła na czarny materiał moich spodni. - Zawsze chciałam przeżyć tam swój pierwszy raz. Z daleka od ludzi, otoczona tym zapachem, kolorem, błękitem nieba, z ukochaną osobą... Tak to sobie wyśniłam. - starałam szybko łzy. 

- Musiało być pięknie, skoro tak się wzruszyłaś. - blondynka położyła dłoń na moim udzie i lekko je potarła. Ogromna kula ścisnęła moje gardło, przez co nie mogłam wydusić z siebie żadnego słowa, więc tylko kiwnęłam głową. 

- Mój pierwszy raz nie był tak romantyczny jak twój. - posłała wkurzone spojrzenie Justinowi. 

- Pójdę do łazienki. - powoli podniosłam się ze swojego miejsca i nie czekając na odpowiedź któregokolwiek z nich, wyszłam szybko z salonu. Musiałam pobyć choć chwilę sama i uspokoić wspomnienia tamtej nocy, które w tym momencie dopadły mnie ze zdwojoną siłą. Tak, mój pierwszy raz był naprawdę cudowny i romantyczny. Idealny! Przecież każda dziewczyna chce taki przeżyć! Zatrzasnęłam za sobą drzwi i osunęłam się po ścianie, chowają twarz w dłoniach. Serce biło mi jakby zaraz miało wyskoczyć z mojej piersi, w głowie mi huczało, a do nosa znów dotarł ten zapach. Jego zapach. Zsunęłam dłonie na swoje uda, które teraz były chyba jeszcze szczuplejsze niż wcześniej i mocno je ścisnęłam. Miałam nadzieję, że ból fizyczny choć w części ukoi ten, który ciągle był w mojej głowie, jednak nic takiego się nie stało. Z mojego gardała wydarł się cichy szloch, którego nie byłam w stanie już powstrzymać. Zdawałam sobie sprawę, że tylko nieliczna grupa kobiet miała swój pierwszy raz tak, jak go sobie wymyśliła, ale ja cały czas miałam nadzieję, że znajdę się jednak w tym elitarnym gronie. On mi to jednak odebrał. 

- Lizzie? - drzwi od łazienki delikatnie się uchyliły, ale nie miałam odwagi podnieść głowy. Nie chciałam na niego patrzeć, nie teraz. - Liz, kochanie... - Liam szybko podszedł do mnie i padł na kolana obok, bez pytania zamykając mnie w swoim ciasnym uścisku. Jego silne ręce owinęły się wokół mojej talii, nie dając mi szansy na jakikolwiek ruch, ale chyba tego właśnie teraz potrzebowałam. Jego ciepła, uwagi, bliskości... Nadal szlochając, mocno wtuliłam się w jego gorący tors. Łzy moczyły jego koszulkę, jednak on nie zwracał na to nawet najmniejszej uwagi. Dłonią jeździł po moich włosach, próbując mnie w ten sposób uspokoić, jednak to nie działało.  - Spokojnie, maleńka. Wszystko będzie dobrze. 

- Nic nie będzie dobrze, Liam. - wyszlochałam, mocniej wciskając twarz w zagłębienie na jego szyi. - On mi to zabrał... Zabrał mi wszystko. Zepsuł mnie... 

- Nie jesteś zepsuta. - chwycił moją twarz w dłonie, a kciukami próbował zetrzeć łzy, których jednak w tym momencie było zbyt wiele. - Jesteś najcudowniejszą i najbardziej wartościową osobą jaka tylko jest na tej planecie. Ten typ zapłaci za to, co ci zrobił... Obiecuję ci to. Znajdę go nawet jakbym miał poruszyć piekło.  - przysunął się bliżej mnie i ustami zaczął scałowywać łzy z moich policzków, jakby chciał zabrać cały mój ból. - Tylko już nie płacz... Nie mogę na to patrzeć. Nie mogę patrzeć jak cierpisz, Liz. - jego gorące wargi sprawiały, że łzy nie płynęły już tak mocno. Potrafił mnie uspokoić... Właśnie takiego Liama kochałam. Delikatnego, czułego, oddanego... To był mój Liam. Ten by mnie nie zranił. 

Nie broniłam się, gdy jego wargi znalazły się na moich. Pragnęłam tego najbardziej na świecie. Potrzebowałam ukojenia, a on potrafił mi je dać. Ułożyłam obydwie dłonie na jego policzkach I przyciągnęłam go jeszcze bliżej siebie, chcąc całkowicie zatracić się w naszym pocałunku. Był tak blisko... Dbał o mnie, pragnął... Zależało mu... Jednak to była tylko jedna wersja Liama. Ta druga była podła i egoistyczna. Tamta wersja mnie zraniła. Tylko, że... To nadal był jeden Liam. Potrafił kochać i jednocześnie ranić jak nikt inny. Całował mnie zachłannie, jakby wiedział, że za chwilę mnie straci, że to tylko chwila mojej słabości, z której za chwilę się otrząsnę. Ale on miał rację... 

Powoli oderwałam się od jego ust i popatrzyłam prosto w jego ciemne oczy. Kochałam tylko jedną część Liama. Drugiej nienawidziłam z całego serca. Na ten moment nie wiedziałam jednak, która część jest większa, która jest ważniejsza, która bierze nad nim górę... 

- Nie odpychaj mnie znów, księżniczko. Pozwól mi się tobą zaopiekować. 

- Miałeś już swoją szansę. - starłam delikatnym ruchem łzę, która spłynęła po jego policzku. - Zakochałam się w tobie, a ty zdeptałeś moje serce. 

- Liz...

- Ciii. - powoli odsunęłam się od niego i na drżących nogach wstałam z podłogi. - Moje uczucie do ciebie było snem... Ale ja się już z niego obudziłam.  

Stay with me, shawty.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz