«Rozdział 15»

1.8K 85 25
                                    

Pierwsze trzy tygodnie szkoły były już na szczęście za mną. Wstałam dziś o dziesiątej, gdyż nadeszła sobota i mogłam pospać sobie troszkę dłużej. Przekręciłam się na prawy bok w stronę okna i zaczęłam rozmyślać o tym, co mogłabym dzisiaj potencjalnie robić.

W ciągu tego tygodnia nie wydarzyło się nic wartego szczególnej uwagi. W szkole praktycznie nic nam nie zadano, a to, co miałam odrobić, zrobiłam wczoraj. Rozmawiałam także ze Scottem, który wyjaśnił mi to, co wydarzyło się tamtego wieczoru. Okazało się, że moi przyjaciele stoczyli walkę z Tracy, ale ciężko było im ją pokonać, gdyż prawdopodobnie miała ona dwie nadludzkie zdolności w jednym ciele, co znaczyło, że była chimerą. Brat obiecał mi także, że wszystko będziemy sobie mówić, a ja miałam nadzieję, że dotrzyma on słowa.

Wstałam bardzo opornie i ruszyłam chwiejnym krokiem w stronę szafy. Wyciągnęłam z niej szare, luźne dresy i jakąś o wiele za dużą koszulkę. Przyjrzałam się jej z bliska i zauważyłam, że owa koszulka należała do Scotta! Ciekawe skąd wzięła się ona w mojej szafie?

Dobra, tylko żartowałam. Od jakiegoś czasu zaczęłam podkradać mojemu bratu koszulki, które swoją drogą były o wiele wygodniejsze. Scott ostatnio musiał to zauważyć, gdyż kiedyś słyszałam, jak żalił się Stilesowi, że ktoś okrada go z koszulek. Nie zważając na fakt przynależności koszulki do mojego brata, i tak postanowiłam ją ubrać. W końcu, co mógł zrobić mi mój własny brat, do tego wilkołak alfa.

Po porannej rutynie zeszłam na dół, aby zrobić sobie śniadanie. Mama była w pracy, a Scott dalej spał. Dzięki temu, że miałam dobry humor, postanowiłam zrobić śniadanie również i dla brata. Długo nie rozmyślając, na śniadanie postanowiłam zrobić nam naleśniki. Wyciągnęłam potrzebne składniki na blat kuchenny i zaczęłam przygotowywać masę.

Gotowe już naleśniki rozłożyłam na dwóch talerzach. Moje naleśniki posmarowane były nutellą, a Scotta dżemem truskawkowym. Całość przyozdobiłam owocami i bitą śmietaną, a efekt końcowy wyglądał przepysznie! Nie musiałam budzić nawet brata, gdyż ten wszedł do kuchni z uśmiechem na twarzy.

- Od kiedy ty jesteś taka dobra? - zaśmiał się Scott i wziął naleśnika w dłoń, biorąc gryza.

- Ciesz się, że ci w ogóle coś zostawiłam - wywróciłam oczami. - Mógłbyś chociaż podziękować.

- Oh, nie denerwuj się, owieczko - roztrzepał moje kręcone włosy, wierzgając je dłonią. - Dzięki za śniadanie, ale teraz muszę już lecieć. Stiles pewnie na mnie czeka.

- Nie ma za co - burknęłam, starając się poprawić z powrotem włosy.

Po zjedzonym śniadaniu, wróciłam do pokoju. Odpowiadając sobie na wcześniejsze pytanie, postanowiłam, że dziś zrobię sobie maraton filmowy albo serialowy, jeszcze nie wiedziałam. Odpaliłam laptopa i czekałam, aż się włączy, a przez ten czas obczaiłam swoje social media na telefonie. Weszłam na Instagrama i pierwsze, co rzuciło mi się w oczy, to nowy post Raekena. Jak zwykle było to selfie tym razem z lunchem, jeśli się nie myliłam (a/n jest to zdj w mediach). Z czystej ciekawości weszłam w jego profil, by jeszcze raz zerknąć sobie na jego zdjęcia i nagle mnie olśniło!

Przybliżyłam jedno, konkretne zdjęcie i wszystko stało się już jasne. Mały Theo i nieznajoma dziewczynka ze zdjęcia zaprzątali mi głowę od kilku dni, a teraz miałam odpowiedź. Wychodziło na to, że w zaklejonym pudełku były zdjęcia siostry Theo. Przeczytałam opis pod zdjęciem na Instagramie i zamarłam: ,,Na zawsze w moim sercu. Kiedyś się na pewno spotkamy siostrzyczko". Czy to możliwe, że jego siostra nie żyła?

Momentalnie zrobiło mi się smutno i współczułam w tamtej chwili Raekenowi, bo gdybym ja straciła brata, to nie wiedziałam, czy nie umarłabym razem z nim. Może mieliśmy swoje problemy i kłótnie, ale Scotta kochałam najmocniej na świecie i nie wyobrażałam sobie, aby zabrakło go w moim życiu. Łączyła nas nierozerwalna więź.

Dłużej się nie zadręczając, odłożyłam telefon na szafkę nocną i wzięłam laptopa na kolana. Już od dawna miałam ochotę obejrzeć pewien serial, więc dziś była idealna okazja, by to zrobić. W wyszukiwarkę wpisałam ,,The Walking Dead s01e01'' i kliknęłam ,,szukaj". Zanim jednak włączyłam odcinek, podeszłam jeszcze do biurka i wyciągnęłam z szuflady żelki miśki. W biurku miałam bardzo dużo słodyczy właśnie na takie okazje, jak ta. Dobrze, że mój brat nie znał tej kryjówki, bo już dawno tych słodyczy by tam nie było.

*

Z transu wyrwał mnie dźwięk przychodzącego połączenia na mój telefon. Z niechęcią zatrzymałam odcinek drugiego już sezonu i wyciągnęłam rękę po komórkę. Moja mina diametralnie się zmieniła, gdy na ekranie wyświetliło się imię Raekena. Z wielkim zaskoczeniem, odebrałam połączenie.

- Czego chcesz, Raeken? - syknęłam do słuchawki, udając obojętną. - Domyślam się, że czegoś chcesz, skoro po prawie tygodniu nie widzenia się i nie rozmawiania, dzwonisz o tej porze?

- Hej, Maggie, ciebie też świetnie jest słyszeć. Pamiętasz jeszcze, jak chciałaś dowiedzieć się całej prawdy? - zapytał, a ja wszystko sobie przypomniałam i przytaknęłam. - To teraz przyszedł na nią czas, ale najpierw musisz mi w czymś pomóc.

- Zależy w czym - stwierdziłam i wzruszyłam ramionami, mimo że chłopak tego nie widział. - Musisz mi powiedzieć, o co chodzi.

- Dowiesz się wszystkiego na miejscu - odparł, jakby to było logiczne. - Przyjadę za dziesięć minut i będę czekał pod twoim domem. Na razie.

- Czekaj... - nie zdążyłam odpowiedzieć, gdyż Theo zdążył się rozłączyć. Nie dał mi nawet prawa wyboru, ale miałam nadzieję, że ta cała prawda będzie tego warta.

Z szafy wyciągnęłam czarną koszulkę z logiem rockowego zespołu AC DC, który był jednym z moich ulubionych. Do tego wzięłam czarne jeansy z dziurami na kolanach, a w całość ubrałam się w łazience i zrobiłam delikatny makijaż składający się z podkładu i pomadki. Nie malowałam się mocnej, gdyż nie miałam zielonego pojęcia, co kazać mi robić będzie Theo.

W korytarzu zarzuciłam na siebie skórzaną kurtkę, gdyż o tej porze dnia mogło być już chłodno. Przed wyjściem odblokowałam telefon i spojrzałam na wyświetlacz, który wskazywał godzinę osiemnastą szesnaście. Schowałam komórkę do tylnej kieszeni spodni i ostatni raz rozejrzałam się po korytarzu, aby sprawdzić, czy na pewno brat nie zauważył, że wychodziłam. Na całe szczęście był w swoim pokoju z Kirą i żadne z nich nie zwracało na mnie uwagi. Mamą też nie musiałam się przejmować, gdyż była gdzieś na mieście.

Dom opuściłam najciszej, jak tylko potrafiłam. Z tego, co wiedziałam, wilkołaki posiadały nie najgorszy słuch, dlatego musiałam zrobić to na palcach. Na podjeździe czekało już na mnie auto Theo, dlatego podeszłam do niego i otworzyłam sobie drzwi. Usiadłam na miejscu pasażera nic nie mówiąc i odjechaliśmy w tej głuchej ciszy.

~ritegs~

EDYTOWANY

anywhere but with you → theo raekenOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz