«Rozdział 10»

1.7K 93 9
                                    

- Ej, śpi... - urwał Scott.

Gdy tylko nas zobaczył, miałam na myśli mnie i Stilesa razem siedzących na łóżku, oczy prawie wyszły mu na wierzch. W sumie, to mu się nie dziwię, bo gdybym to ja zobaczyła Lydię razem ze Scottem sam na sam w jednym pokoju, równie dobrze szukałabym wyjaśnień.

Niepokoiła mnie jednak jedna rzecz. Otóż nie potrafiłam rozgryźć uczuć, czy choćby myśli mojego brata. Kamienna twarz, oprócz zaskoczenia, nie wyrażała niczego, a ja nie wiedziałam, czego mogłam się spodziewać.

Zupełnie zbita z tropu utkwiłam wzrok w dywanie i zaczęłam bawić się palcami, czekając na dalszy rozwój wydarzeń. Nie chciałam spalić buraka i to jeszcze przy moim bracie, choć miałam nadzieję, że chłopak niczego nie spostrzegł.

Jednak mój brat zamiast się wściec, czy chociażby doszukiwać się powodu przybycia Stilesa do mojego pokoju, najzwyczajniej podszedł do niego i dał mu przyjacielski uścisk, po czym przyciągnął go do siebie. Tego to się nie spodziewałam, ale może to i lepiej, że tak to się skończyło.

- Nie wiedziałem, że wpadłeś! Od ilu tu siedzisz? - zapytał Scott swojego przyjaciela, kompletnie mnie ignorując.

- Nie za długo - odpowiedział i odsunął się od przyjaciela. - Przed chwilą wszedłem tylnymi drzwiami i rozejrzałem się po domu, a że nikogo oprócz twojej siostry nie było, to umiliłem sobie czas, czekając na ciebie w pokoju Maggie. A ty gdzie przez tyle czasu się podziewałeś, hm?

Gdy Stiles wypowiadał moje imię, spojrzał na mnie kątem oka i albo mi się tylko wydawało albo puścił mi oczko. Eh, to zapewne moja wyobraźnia, która znów spłata mi figle. A właśnie, skoro jest mowa o oczach, cholera zapomniałam o swoich soczewkach! Nie wyjmowałam ich przez tyle czasu i to dziwne, że nic nie czułam, bo już dawno moje oczy prosiłyby o ich wyjęcie! Natychmiast wstałam z miejsca i ruszyłam w stronę drzwi. Oczywiście napotkałam zdziwione spojrzenia chłopców, więc rzuciłam im szybkie ,,Idę do łazienki!" i opuściłam pomieszczenie.

A to dopiero dziwne, bo po dokładnym obejrzeniu moich oczu, wychodziło na to, że nie miałam na sobie żadnych soczewek. Co lepiej, widziałam bez nich tak samo dobrze jak w nich! Jak to możliwe, że wada wzroku od tak mi się naprawiła? Jednak chyba muszę odwiedzić okulistę, bo nie wiedziałam, jakim cudem to wszystko mi się przytrafiło. Najpierw złamana ręka ot tak sama mi się zagoiła, a teraz jeszcze to.

To była dopiero zagadka, bo przecież nie byłam wilkołakiem, więc nie regenerowałam się tak szybko. W takim razie, czym ja właściwie jestem?

Łazienkę opuściłam w trybie natychmiastowym i ruszyłam do kuchni. Wiedziałam, że jeśli bym się ciągle zastanawiała nad sensem tego wszystkiego, to równie dobrze mogłabym oszaleć, choć nie byłam pewna, czy już nie było za późno.

Nastawiłam czajnik z wodą i czekałam na krzesełku, aż się zagotuje. Postanowiłam zrobić sobie herbatę z melisą na uspokojenie. Po tych wszystkich akcjach począwszy od leczenia wszystkich moich wad, po ,,prawie" pocałunek ze Stilesem. To dopiero by było!

Zalałam herbatę i ostrożnie wniosłam ją na górę, gdzie postawiłam ją na biurku w już na szczęście pustym pokoju. Chłopcy musieli przenieść się do pokoju Scotta i tam obgadywać różne rzeczy. To nie była moja sprawa, więc aby dodatkowo nic przypadkiem nie usłyszeć, zamknęłam swoje drzwi.

Sama rozsiadłam się w miękkim fotelu tuż obok okna, nakrywając się puchatym kocem i wzięłam herbatę w dłoń. Podkuliłam nogi pod samą brodę i wtuliłam głowę w fotel. Zaczęłam przyglądać się ulicy, która o tej porze była praktycznie pusta. Nic po niej nie jeździło i nikt po niej nie chodził. Jedynie lampy chroniły ją przed całkowitą ciemnością. Niedługo potem ta ciemność zawładnęła także moim ciałem...

*

- Kochanie, wstawaj. Musimy porozmawiać - usłyszałam głos mamy. Diametralnie wstałam na równe nogi, ale chwilę potem tego żałowałam. Przez te spanie na fotelu rozbolały mnie tylko plecy i głowa.

- Spóźniłam się do szkoły, prawda - stwierdziłam bardziej, niż spytałam.

- Dziś nie pójdziesz do szkoły. Musimy porozmawiać i to poważnie. Dlaczego uciekłaś ze szpitala? Coś się tam wydarzyło? - zapytała, a wszystkie wydarzenia z tamtego dnia wypełniły moją głowę. Oj żebyś ty mamo tylko wiedziała!

- A możemy pogadać po tym jak się ogarnę, bo nie wyglądam i nie czuję się najlepiej - odpowiedziałam zgodnie z prawdą, ale głównie prosiłam ją o więcej czasu, aby odwrócić jej uwagę. Podczas mycia się, miałabym więcej czasu na rozmyślanie i ustalenie sensownej wersji wydarzeń, którą to jej będę musiała opowiedzieć.

- Jasne, mamy na to cały dzień - odpowiedziała i się do mnie uśmiechnęła. - Jak skończysz, to zejdź na dół, będę w salonie.

- Okej - potwierdziłam, po czym mama opuściła mój pokój, a ja rozprostowałam wszystkie mięśnie.

Podeszłam do swojej szafy i wyciągnęłam z niej czystą bieliznę, krótkie spodenki i zwykłą czarną koszulkę mojego brata, którą podkradłam jakiś czas temu. Co, jak co, ale męskie ubrania są o wiele wygodniejsze i przede wszystkim tańsze od damskich. Poza tym i tak zostanę dziś w domu, więc nie widziałam potrzeby ubierania jeansów, czy sweterka.

Wszystko rzuciłam na łóżko i podeszłam do okna, aby z parapetu wziąć szczotkę do włosów, ale nagle zauważyłam coś przez okno. Ulicą szedł chłopak ubrany w długi, czarny płaszcz i zielony szalik, który kompletnie nie współgrał z całokształtem. Tylko Isaac potrafił się tak ubierać, co akurat doskonale zapamiętałam. Przyjrzałam się temu chłopakowi bliżej, ale fakt, że szedł tyłem wszystko utrudniał. Jego ciemne blond loczki widziałam z daleka, które dziwnym sposobem naprawdę przypominały te, których właścicielem był Isaac.

Czy to mógł być Isaac? Ten Isaac, który uciekł ode mnie po śmierci Allison i nie odezwał się do mnie ani słowem? To niemożliwe. Isaac wyjechał, nie zostawiając mi żadnej wiadomości o tym, dokąd się udaje. Będąc jego dziewczyną, zamartwiałam się i codziennie do niego dzwoniłam, ale on nie odważył się nawet odpisać, że wszystko z nim w porządku, a nie wspomnę o szczerej rozmowie. Przepadł jak kamień w wodę, więc po jakimś czasie i ja się poddałam. W końcu to była jego decyzja.

Pokręciłam swoją głową, aby oczyścić ją ze wszystkich myśli i wzięłam rzeczy leżące na łóżku, po czym pognałam do łazienki. Podczas brania prysznica, czułam jak cały brud i emocje spływały po mnie wraz z kroplami. Już od dawna nie czułam się tak spokojnie i po prostu dobrze. Zrelaksowana opuściłam łazienkę i ruszyłam w stronę salonu, gdzie czekał mnie wyrok śmierci.

~ritegs~

EDYTOWANY

anywhere but with you → theo raekenOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz