Bliźnicy Weasley

669 53 0
                                    

  Widok mnie zaskoczył i zachwycił jednocześnie. Ujrzałam przy peronie, czerwony parowóz, a za nim wagony pełne ludzi. Na tabliczce było napisane : Pociąg ekspresowy do Hogwartu, godzina jedenasta. Odwróciłam się, tam gdzie przed chwilą przeszłam, znajdował się łuk z żelaza z napisem: Peron dziewięć i trzy czwarte.
   A więc się udało, to prawda.
  Na peronie było już bardzo dużo nastolatków z rodzicami lub opiekunami. Pod nogami kręciło się bardzo dużo kotów. Przez zgiełk głosów i zgrzyt kufrów można było usłyszeć pohukiwanie sów.
   Z wagonów wystawały głowy przyszłych uczniów Hogwartu lub już obecnych, którzy rozmawiali z swoimi rodzicami lub im machali. Inni walczyli o miejsca siedzące.
   Ruszyłam wzdłuż pociągu szukając wolnego miejsca. Mijałam różnych ludzi. Po dłuższej chwili znalazłam pusty przedział na końcu pociągu. Najpierw włożyłam klatkę z Hedwigą, a następnie chciałam wciągnąć swój kufer. Niestety nie wyszło mi to. Przedmiot był bardzo ciężki. Jeszcze chwilę się z nim siłowałam, ale odpuściłam. Ostatecznie bolała mnie stopa, ponieważ kufer na nią spadł i walizka była tylko na pierwszym stopniu. Za plecami usłyszałam cichy chichot, a zaraz potem ktoś się odezwał.
  - Pomóc?- odwróciłam się i zobaczyłam jednego z tych rudzielców.
  - Bawi cię to?- spytałam z uśmiechem.- Tak, poproszę.
- Już się robi. George, chodź tu! Dama w opałach!- zawołał chłopak, chyba Fred, na co się zaśmiałam.
   Chłopacy pewnie podeszli do mojego kufra.
  - Ostrzegam, ciężki jest.- powiedziałam.
   Fred i George podnieśli walizkę z niemałym problemem i wnieśli ją do przedziału.
  -Dzięki, bez was bym nie dała rady.- powiedziałam i odgarnęłam włosy z czoła.
  -Co to? -spytał jeden z bliźniaków.
  - A niech to!- zawołał drugi.- Czy ty jesteś ...
  - To ona- powiedział pierwszy.- Jesteś nią, prawda?
  -Kim?- spytałam lekko zdezorientowana
  - Ariston Potter!- powiedzieli jednocześnie.
  - Ach, tak, to ja.- odpowiedziałam i spuściłam wzrok na podłogę.
  Poczułam jak się rumienie.
  -Fred! George! Jesteście tam?
  -Idziemy, mamo.- odpowiedzieli i zaczęli wychodzić z przedziału.
  - Do zobaczenia!- odezwał się któryś z nich.
  - Tak, do zobaczenia!- powiedziałam i się uśmiechnęłam.
   Zamknęłam drzwi. Postanowiłam, że usiądę obok okna, żeby móc obserwować, co się będzie działo za nim podczas podróży.
   Otworzyłam okno. Zauważyłam  rodzeństwo rudzielców i ich rodzinę. Do uszu doszła mi ich rozmowa.
  - Macie być grzeczni i żadnych psikusów, tak jak w domu, zrozumiano? Jak dostanę jakiś list, że narozrabialiście to... nie wiem co wam zrobie.- odgrażała się ich mama.
  - Och, nie martw się...
  - ... będziemy najgrzeczniejsi jak tylko potrafimy.- dokończył drugi.
  - Mam nadzieje.
  - O, mamo, zgadnij kogo właśnie spotkaliśmy w pociągu?- spytał bliźniak.
  - Pamiętasz tą szatynkę, która do nas podeszła na peronie? Wiesz, kto to był?
  - No kto?- spytała kobieta.
  - Ariston Potter!- powiedzieli jedocześnie rudzielce.
  - Mamo, mogę ją zobaczyć? - odezwała się dziewczynka.
-Już ją widziałaś, Ginny, a poza tym to dziecko nie jest żadnym okazem w zoo. To napewno ona? Jesteście pewni?
  - Tak, pytaliśmy ją. No i widzieliśmy bliznę. Naprawdę ją ma... jest jak błyskawica.
  - Biedactwo... nic dziwnego, że była sama. Taka grzeczna była i uprzejma jak się mnie pytała, jak dostać się tutaj.
  -  No dobra, ale myślisz, że pamięta, jak wygląda Sam-Wiesz-Kto?
   Matka chłopaków od razu spoważniała.
  - Zabraniam ci o to pytać, George. Żebyś nie próbował. To nie jest przyjemne.
  - No dobrze, nie denerwuj się.- odpowiedział George.
   Na peronie rozległ się dźwięk gwizdka.
  - Szybciutko!- zawołała kobieta.
   Chłopacy nastawili policzki do całowania. Ich malutka siostrzyczka zaczęła płakać.
  -Nie płacz, Ginny, wyślemy ci mnóstwo sów.
- I jakąś pamiątkę z Hogwartu!
  Fred i George wzięli swoje kufry i weszli do wagonu. Po chwili pociąg ruszył. Wyjrzałam przez okno. Rodzina rudzielców machała im na pożegnanie, tak jak większość dorosłych na peronie. Po chwili rozległo się pukanie do drzwi mojego przedziału, a myślałam, ze będę sama. Drzwi się otworzyły i ujrzałam Freda i George. Zaśmiałam się na ich widok.
  -Emm... uratujesz nas?- spytał jeden.
  -Już nie ma wolnych przedziałów i tylko ciebie narazie znamy i chcieliśmy spytać...
  - ... czy nas przygarniesz?- spytali z nadzieją w głosie.
  - No jasne, zapraszam, rozgośćcie się.
  - Dzięki!- powiedzieli ponownie równocześnie.
  Usiedli naprzeciwko mnie.
  - Ej, George, my się chyba nie przedstawiliśmy tej pięknej damie.
  - Masz racje, Fred. A więc..
  - To jest George Weasley.-powiedział wskazując chłopaka siedzącego przy drzwiach.
  - A to jest Fred Weasley .- powiedział wskazując na chłopaka siedzącego przy oknie.
  - Bardzo nam miło.- powiedzieli razem.
  - Mi rownież. Mnie już znacie, ale jeszcze raz się przedstawię. Ariston Potter, dla przyjaciół Ari.- powiedziałam bardzo oficjalnie, po czym razem się zaśmialiśmy.
  - Wiesz co, George?
  - No co, Fred?
  - Już ją lubię.
  - Tak, ja też.
   Powiedzieli po czym spojrzeli się na mnie.
  - Powiedz nam..
  - ... do jakiego domu chcesz dołączyć?
   Wiem, że muszę się dużo dowiedzieć. W końcu niedawno Hagrid powiedział mi, że czarodzieje istnieją. Wyjdę na idiotkę, jak nic.
  - Emm... jakiego domu?- spytałam cała czerwona, ze wstydu.
   - To ty nic nie wiesz?- spytali zdezorientowani i zszokowani.
  - Em.. no nie do końca.- spuściłam wzrok na podłogę.
  - Nie martw się...- zaczął George
  - ... wszystko  ci wytłumaczymy.- skończył Fred.
  - W Hogwarcie są cztery domy: Gryffindor, Hufflepuff, Ravenclaw i Slytherin. - zaczęli.
  Tłumaczyli mi wszystko chyba z godzinę. Zadawałam im tyle pytań. Myśle, że większość już wiem. Reszty dowiem się przy okazji.  Weasleye przekazali mi chyba wszystko co sami wiedzieli.
  -To mówisz, Ari,że wychowali cię mugole, jacy byli?- spytał Fred.
  -Ci co z nimi mieszkałam byli... okropni. Ale nie każdy mugol taki jest. Ehh.. mój brat z nimi został, nie wiem czy dobrze zrobiłam zostawiając go.
  -Ej, nie smutaj, napewno da sobie rade. W końcu to Potter i twój brat.
  -Dzięki.- uśmiechnęłam się.
  -Tak dużo lepiej.- zaśmiał się George.
  -Wiecie co?- spytałam, a bliźniacy spojrzeli wyczekująco.
  Już miałam coś powiedzieć, ale usłyszałam jak Georgowi burczy w brzuchu. Wszyscy zaczęliśmy się śmiać. Po chwili to mi zaburczało. No tak śniadania nie jadłam. Wybuchliśmy jeszcze większym śmiechem.
  - Miałam powiedzieć, że bardzo zgłodniałam, ale widzę, że nie tylko ja.
  I jak na zawołanie drzwi przedziału się otworzyły, a w nich ustała uśmiechnięta kobieta.
  - Coś z wózka, kochaneczki?- zapytała.
    Od razu we troje zerwaliśmy się na nogi. Chłopcy kupili pierwsi kilka rzeczy i poszli usiąść. Ja zostałam sam na sam z trudnym wyborem. Jak podeszłam do wózka, trochę się zdziwiłam. Spodziewałam się słodyczy takich jakie są na półkach w sklepach.  Jednak znalazłam coś całkiem innego. Były fasolki wszystkich smaków Bertiego Botta, najlepsze balonówki Drooblego, czekoladowe żaby, beczułki, likworowe pałeczki i mnóstwo innych rzeczy, które widziałam pierwszy raz na oczy. Nie wiedziałam, na co się zdecydować, więc kupiłam wszystkiego po trochu. Zapłaciłam jedenaście srebrnych syklów i siedem brązowych knutów.
   Chłopcy popatrzyli na mnie z rozbawieniem i zdziwieniem, gdy weszłam do przedziału i położyłam wszystko na wolne miejsce.
  -Chyba jesteś bardzo głodna, co?- spytał George.
  - Tak, i to bardzo.- odpowiedziałam.
  -Dasz rade to wszystko zjeść?- spytał Fred.
  -Sama? Nie, ale wy mi pomożecie. Prawda?- spytałam z uśmiechem.
  -Jeśli prosisz.- odpowiedzieli na co się zaśmialiśmy, a po chwili wszyscy zajadaliśmy się pysznymi słodyczami.

Tajemnice czas odkryć /WeasleyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz