List z nikąd

926 45 2
                                    

Kiedy Vernon pozwolił nam wyjść z komórki, były już wakacje. Przynajmniej nie musieliśmy spotykać się z bandą Dudleya.
Przez połowę wakacji wraz z Harrym unikaliśmy ich, chodząc po ulicach i do parku.

   Obudziłam się zlana potem. Znów ten sen. Znów ta przerażająca twarz, krzyk i śmiech. Straszny śmiech.
- Hej, Ari, co jest?- spytał z troską Harry.
- To tylko sen. Przepraszam, że cię obudziłam.
- Nic się nie stało. Spróbuj usnąć.
   Zamknęłam oczy, ale nie próbowałam usnąć, tylko zaczęłam myśleć. Czemu ten koszmar ciągle wraca? Może to jest jakieś wspomnienie? Nie, raczej nie. Rozmyślałam jeszcze chwile o tym, ale zaraz moje myśli powędrowały do jutrzejszego dnia. Moje urodziny. Pewnie jak zwykle nikt, oprócz Harrego, nie będzie pamiętał. Ja już się przyzwyczaiłam, ale zawsze czuć lekki smutek. Mam urodziny 29 lipca, a Harry 31. Po chwili jednak usnęłam.

- Ariston, Harry, wstawajcie!- krzyknął wuj. Otworzyłam oczy.
- Wszystkiego najlepszego Ari!-  powiedział wesoło mój młodszy brat.- Poczekaj, mam coś dla ciebie.
Wyjął coś z szafki i mi podał. Było to małe pudełeczko, a w nim bransoletka ze skrzydłem, jakby anioła, na czarnym sznurku.
- Wow, jest przepiękna, dziękuje!- przytuliłam go.
- Jeszcze raz, wszystkiego najlepszego!
- Jesteś niesamowity, dziękuje!
- Podoba się?- spytał się chłopak.
- I to bardzo!- założyłam bransoletkę na rękę.
- Chodźmy już.- odezwał się w końcu Harry.- Bo znów tu będziemy siedzieć.
- Dobra.
Po chwili siedzieliśmy przy stole. Nagle rozległ się dźwięk dostarczanych listów przez listonosza.
- Dudley, proszę, przynieś pocztę.- odezwał się Vernon
- Niech Ariston przyniesie.- powiedział jego syn.
- Idź po pocztę Ariston.-znów powiedział mój wuj.
- Już idę.- wstałam od stołu i skierowałam się na korzystarz. Zaraz za mną szedł Harry. Po chwili trzymałam w ręce listy, jeden z nich szczególnie mnie zaciekawił. Był większy od innych, zrobiony z lekko żółtego pergaminu. Miał woskową pieczęć z jakby herbem: wokół litery H był lew, orzeł, borsuk i wąż. Odwróciłam ją. Nie było napisane kto nadawał, ale były dane odbiorcy wypisane szmaragdowozielonym atramentem.Były to moje dane.
- Co tam masz?- spytał z zaciekawieniem mój brat.
- To jest chyba do mnie.- powiedziałam i odczytałam :
 
  Pani A. Potter
  Komórka pod schodami
  Privet Drive 4
  Little Whinging
  Surrey

Podczas, gdy zasiadałam do stołu, wuj spojrzał co mam. Chciałam już otworzyć moją własność, lecz Vernon mi go wyrwał z rąk.
- To jest moje!- wstałam i chciałam zabrać list, ale nie dałam rady.
- Ty i Harry idziecie do komórki, a ty Dydley do swojego pokoju!- krzyknął, a my się szybko zmyliśmy, żeby nie zdenerwować go jeszcze bardziej.
Nazajutrz było więcej listów, a kolejnego dnia jeszcze więcej.
  Następnego dnia wuj zrobił coś czego nigdy dotąd nie zrobił, a mianowicie odwiedził nas w komórce.
- Pomyślałem...- zaczął nadzwyczaj uprzejmie.
- Chce dostać mój list.- przerwałam stanowczo.
- CISZA!- ryknął wuj.- Pomyślałem wraz z Petunią, że jesteście już za duzi, żeby mieszkać tutaj, więc przeniesiemy was do starej sypialni Dudleya. Więc zbierzcie wszystkie swoje rzeczy i idźcie do swojego nowego pokoju. No, szybko.- dokończył milej, ale bardzo szybko jakby nie chciał tego mówić i sprawiało mu to trudności.
  Wraz z moim bratem szybko przenieśliśmy nasze własności do nowego pokoju.
  Ranem znów pojawiły się listy, ale ze zmienionym adresem.
   Następnego dnia nie przyszły, dlatego wuj miał świetny humor. Ale zaraz mu się zepsuł, ponieważ zaczęły się one wsypywać przez komin, okna, przez szparę pod drzwiami i każdym możliwym miejscem. Po 5 minutach koperty były wszędzie. Próbowałam jedną zgarnąć, ale Dudley przeszkadzał. Harry starała się mi pomóc, ale chyba mu się nie udawało złapać żadnego listu.
- Wszyscy do auta! Natychmiast!- krzyknął rozwścieczony Vernon.
Zaraz po tym byliśmy w samochodzie i jechaliśmy w miejsce, które znał tylko kierowca.
Po kilku godzinach jazdy byliśmy przy jakimś starym budynku przy plaży. Następnie wuj wyszedł i po jakichś 10 minutach wrócił uśmiechnięty. Po czym kazał wsiąść do jakiejś starej łódki i popłynęliśmy.
Weszliśmy do jakiegoś starego domu. Podłoga w nim skrzypiała.
  Po chwili wuj zarządził, że wszyscy idziemy spać. Oczywiście ja i Harry musieliśmy spać na podłodze pod niewielkim i cienkim kocem. Znaleźliśmy kąt, w którym można by się przespać i położyliśmy się. Chciałam oddać Harremu koc, ale go nie przyjął. W końcu wyszło, że on był trochę przykryty i ja.
  Szybko usnęłam po tym męczącym dniu, ale nie na długo.

Tajemnice czas odkryć /WeasleyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz