Tajemniczy pergamin

584 48 1
                                    

Wstałam około 5 rano. Wcześnie. Spróbowałam usnąć, ale nic z tego nie wyszło, więc wstałam i zaczęłam się szykować na pierwsze lekcje.
Ubrałam się i położyłam potrzebne książki na biurko, po czym wyszłam z pokoju i skierowałam się do Pokoju Wspólnego. Stwierdziłam, że przejdę się po korytarzach, żeby lepiej poznać szkołę. Wyszłam i zeszłam po schodach. Potem skręciłam w prawo i następnie znowu w prawo. Szłam powoli rozglądając się na prawo i lewo.
Po chwili usłyszałam jakieś krzyki. Szybko schowałam się za filarem.
Obok mnie przebiegło dwóch chłopców. A raczej dwóch rudzielców. Uciekali przed Filchem. Prawdopodobnie zostali przyłapani na robieniu czegoś, co jest przez woźnego nie dozwolone, lub zauważeni jak spacerowali. Zaraz za nimi przebiegł kot.
Jak wychodziłam z ukrycia, zauważyłam coś leżącego na podłodze. Wcześniej tego nie było. Najwyraźniej musiał to zgubić woźny lub Weasleye.
Powili podeszłam do przedmiotu i podniosłam go. Okazało się, że to zwykły kawałek pergaminu. Jednak coś mi przypominał. Postanowiłam go wziąć ze sobą. W końcu znalezione nie kradzione.
Wróciłam do pokoju, bo nie chciałam narażać się na spotkanie z Filchem.
Lekcje zaczynam o 8, więc zostało mi jeszcze ponad 2 godziny wolnego. Poszukałam w książce odpowiedniego zaklęcia. Zajęło mi to bardzo dużo czasu. To zaklęcie, które pokazuje ukryty tekst. Wypowiedziałam odpowiednie słowa i machnęłam różdżką. Pojawił się tekst, który.. mnie obrażał. Super. Ale przynajmniej wiem, że na nim coś się ukrywa. Czyli dobrze podpowiadało mi moje przeczucie, że to jest coś więcej niż zwykły kawałek pergaminu. Muszę teraz odgadnąć hasło lub coś co pokazuje zawartość.
Spojrzałam na zegarek. Czas zbierać się na śniadanie. Zeszłam do Pokoju Wspólnego. Usiadłam na kanapie i zaczęłam wpatrywać się w ogień.
Po chwili dołączyli do mnie bliźniacy.
- Jak tam chłopcy?
- A no dobrze.- powiedział Fred.
- Nie uwierzysz..
- .. co zrobiliśmy.
- Niech zgadnę. Uciekaliście przed Filchem.
- Ale skąd...- powiedzieli jednocześnie.
- Zgadywałam. Misja się powiodła?
- Misja?- spytał George.
- Chyba nie poszliście na herbatkę z Filchem, a potem postanowiliście sobie wspólnie zorganizować zawodów w bieganiu?
- Nie, ale może kiedyś.
- Dziś zgarnął nas do swojego pokoju. Tam zobaczyliśmy kawałek pergaminu i ..
-... stwierdziliśmy, że to nie jest zwykły kawałek pergaminu, bo..
-... uważamy, że Filch nie umie pisać.- zakończył Freddie.
- I co? Macie ten pergamin?- spytałam udając ciekawą, bo nie chciałam zdradzić, że o wszystkim wiem.
Chłopcy spojrzeli na siebie nawzajem.
- Nie. - powiedzieli razem.
- Czemu? Filch was przyłapał jak chcieliście to zwinąć?
- Nie.- odpowiedzieli po raz drugi w tym samym czasie.
- To czemu jej nie macie?- spytałam.
- Bo George ją upuścił.
- Bo Fred mnie trącił.
- To twoja wina!- krzyknęli do siebie.- Wcale nie!
- Nawet nie zaczynajcie się kłócić.- powiedziałam stanowczo, ukrywając uśmiech.
- Dobra.- powiedzieli i posłali sobie wrogie spojrzenia.
- Ale to i tak jego wina.- zakończył Fred, na co ja zaczęłam się śmiać.
Po chwili śmiała się już cała nasza trójka.
- Dobra, idziemy na śniadanie. Zaraz nic dla nas nie zostanie.- stwierdził George kiedy się uspokoił.
Dojście do Wielkiej Sali chwilkę nam zajęło, bo przez chłopaków się zgubiliśmy, ponieważ oboje upierali się, że musimy skręcić w prawo, a ja mówiłam, że w lewo. Ostatecznie poszliśmy w stronę chłopaków, bo było ich dwóch i mnie przegadali. Ja poszłam z nimi, żeby na końcu powiedzieć " A nie mówiłam? Następnym razem mnie się słuchajcie". Miny chłopaków wyrażały rezygnacje Potem poszliśmy, już w dobrym kierunku, śmiejąc się i żartując. W Wielkiej Sali zajęliśmy miejsca obok siebie, a na przeciwko nas usiadł chłopak, który nazywał się Lee Jordan. Milutki chłopaczek.
- Co mamy pierwsze?- spytał George.
- Wydaje mi się, że..- zaczęłam.
- ... mamy teraz lekcje transmutacji.- zakończył Freddy. Spojrzałam się na niego.
- W tym momencie zdradził mnie mój własny brat.- powiedział smutno Georgi i otarł "łzę".
- To ona powinna się smucić.
- Czemu ja?
- Bo teraz już musisz się z nami kumplować do końca.- powiedział chłopak.
- Do końca? Końca czego?- spytał za mnie Lee.
- Wszystkiego. Jesteś na nas skazana.- powiedział Fred i zaczął wstawać od stołu.
- Współczuje. Nawet ja czasami z nim nie wytrzymuje.- powiedział George i zaczął iść za bratem.
- Nieźle to rozegrałeś.- usłyszałam za plecami, po czym zobaczyłam jak przybijają sobie piątkę.
Spojrzałam zdezorientowana na Jordana. Chłopak tak samo jak ja nie wiedział o co chodziło bliźniakom.
- Ja już lepiej pójdę. - powiedziałam i wstałam od stołu.
- Ja też juz pójdę.- odpowiedział chłopak.
Szybkim krokiem skierowałam się do dormitorium i wzięłam książki, które czekały na biurku.
Po chwili znalazłam odpowiednią salę. Bliźniacy siedzieli w przedostatniej ławce. Usiadłam za nimi. Chłopcy odwrócili się do mnie.
- Sama siedzisz?- spytał George.
Nie zdążyłam odpowiedzieć, bo Freddy wstał i zajął miejsce obok mnie.
- Już nie.- powiedział chłopak i uśmiechnął się zadowolony.
- Ej!- powiedział jego brat.- Naprawdę? A z kim ja teraz mam siedzieć?
- Lee już idzie.- powiedział do nas po czym zaczął wołać chłopaka i wydawać mu polecenia.-Lee! Lee! Jordan! Chodź tu! Siadaj tu.
- Oke, nie krzycz.- powiedział Jordan i podniósł ręce w geście obronnym.
- Już masz z kim siedzieć.- powiedział Fred.
Rozmawialiśmy dotąd aż drzwi otworzyły się z hukiem i weszła przez nie nauczycielka.
- Witam. Nazywam się profesor McGonagall i będę prowadzić lekcje transmutacji. - powiedziała kobieta rozpoczynając naszą pierwszą lekcje i przygodę w Hogwarcie.


Witam po kolejnej, długiej przerwie! Ma mnie kto motywować, więc pewnie będę pisać rozdziały!

Tajemnice czas odkryć /WeasleyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz