Rozdział 3

17 3 0
                                    



Marcus

Obudził mnie dzwonek telefonu. Wstałem jeszcze lekko zaspany i powędrowałem do łazienki. Przemyłem twarz zimną wodą. Zawsze pomaga na rozbudzenie z samego rana. Za półtora godziny mam egzamin z francuskiego. W tym semestrze nie pojawiłem się na żadnych ćwiczeniach. W drodze na uniwersytet spotkałem Carle. Poprosiłem ją o pewną przysługę. Spełniła ją natychmiast. Zajmując miejsce w sali egzaminacyjnej, oczywiście w trzecim rzędzie od końca, zauważyłem Lucy wchodzącą do pomieszczenia. Isabella, moja koleżanka, miała rację. Jej rude włosy są tak pociągające. Nie wspominam o tych podniecających, długich nogach. Boże, jaka ona seksowana!

Po kilkunastu minutach zakończyłem strzelanie odpowiedzi. Mogłem w spokoju poprzyglądać się Lucy. Po chwili dostrzegłem, że ona także skończyła. Gdy chowała długopis do małej torebki podeszła do niej ta jędza Jonson. Zabrała jej kartkę. Kiedy dziewczyna opuściła salę podszedłem do biurka pani profesor. Oddając kartkę wyjaśniłem jej, że Lucy wcale nie ściągała, tylko chowała długopis. Oczywiście przypominając jej, iż jej szefem jest brat mojego taty. Od razu zmieniła ocenę, którą zdążyła napisać na kartce rudowłosej.

Wybiegłem z pomieszczenia i dogoniłem moją zdobycz. Informując o jej nowej ocenie wsiadłem do samochodu. Odjechałem. Zatrzymałem się po kilkudziesięciu minutach na stacji benzynowej. Wyjąłem z tylnej kieszeni kartkę, na której miałem numer Lucy. Carla dała mi go w zamian za Michaela, który bardzo jej się spodobał na ostatniej imprezie. To znaczy, miałem szepnąć mu słówko o niej. Dotrzymałem swojej obietnicy.

Zadzwoniłem pod podany numer. Po drugiej stronie usłyszałem piękny kobiecy głos. Sam sposób w jaki mówi jest taki podniecający. Poinformowałem dziewczynę o naszym spotkaniu, które ma się odbyć dziś o dziewiętnastej. Rozłączyłem się przerywając jej potok pytań.

Lucy

Zaczęły się przygotowania, jak to Carla nazwała, do randki. Ubrałam czarne, obcisłe spodnie z wysokim stanem i czerwoną, krótką bluzkę na ramiączka oraz czarne szpilki. Zmyłam poranny makijaż i nałożyłam nowy. Tym razem postawiłam na bardziej naturalne odcienie. Długie, rude kręcone włosy spięłam w luźny koński ogon. Wychodząc sięgnęłam po czarną skurzaną kurtkę.

Punktualnie o umówionej godzinie znalazłam się przy wejściu na kampus. Nie uwierzycie. Chwilę po moim wyjściu podjechało czarne BMW, a w środku dostrzegłam chłopaka. Tego, który poinformował mnie o zadanym egzaminie. Wysoki brunet wysiadł z wozu i podszedł.

- Jestem Marcus. – powiedział pochylając się nad moją dłonią i złożył na niej ciepły pocałunek – Chodź Lucy, zabiorę cię gdzieś.

- Skąd wiesz jak mam na imię? Gdzie chcesz mnie zabrać? – zaczęłam dopytywać.

- Wejdź. – rzekł otwierając drzwi auta – Porozmawiamy w drodze, dobrze?

Zgodziłam się. Weszliśmy do samochodu i ruszyliśmy. Zachowując spokój zaczęłam od samego początku. Zapytałam kim on właściwie jest i skąd ma mój numer.

- Mówiłem ci już. Jestem Marcus. Chodzimy razem na francuski.- odpowiadał czasami spoglądając w moją stronę – A co do numeru.. – zawahał się.

- Muszę wiedzieć czy mam okrzyczeć kogoś znajomego, czy ciebie za stalkowanie. – zażartowałam, gdy mijaliśmy domek imprezowiczów.

- Znalazłem w książce telefonicznej.

- Yhm. Powiedz mi, co się wydarzyło na egzaminie? Pani profesor przyłapała mnie.. – przerwał mi.

- Pani profesor jest niekompetentna i ślepa. Na czym cię przyłapała? Na chowaniu długopisu? – wyjaśnił. Ma rację. Zostałam oceniona bezpodstawnie. Marcus pogłośnił radio. Usłyszałam znajomą mi melodię. Chłopak zaczął śpiewać pod nosem słowa piosenki: „I've become so numb. I can't feel you there. I've become so tired. So much more aware".

- Słuchasz Linkin Parku? – zapytałam lekko zdziwiona.

- Tak. To moja ulubiona piosenka. – odparł spoglądając na mnie. W jego niebieskich oczach ujrzałam błysk. Nie sądziłam, że ktoś taki jak on będzie słuchać tego typu muzyki. W sumie, sama lepsza nie jestem.

- Znasz ten zespół? – dopytywał brunet.

- Żartujesz sobie? Byłam na trzech koncertach. – pochwaliłam się. Chłopak posmutniał. – Coś się stało?

- Nie, po prostu nie mogę znieść faktu, że nigdy więcej na pojadę na ich koncert. Bez Chestera to nie to samo.

Chester, był wokalistą. Niestety zmarł rok temu. Oboje trochę przybici jechaliśmy w ciszy, gdy z głośników wydobywała się piosenka Numb.

Po kilkunastu minutach ciszy dojechaliśmy na miejsce. Moim oczom ukazał się średniej wielkości ceglany domek z drewnianym dachem typu Brda. Prowadziła do niego wąska kamienna ścieżka otoczona młodymi choinkami. Na jej końcu znajdował się mały, drewniany podest ozdobiony kolorowymi kwiatami, na którym stał szklany stolik i dwa krzesła.

- Mieszkasz tutaj? – zapytałam zachwycając się pięknym widokiem zachodzącego słońca za budynkiem.

- Nie koniecznie ale lubię tutaj przyjeżdżać. Ta posesja należy do mnie aczkolwiek nie spędzam tu zbyt dużo czasu. – wytłumaczył. Marcus otworzył drzwi i zapraszającym gestem skierował mnie do kuchni. Chłopak podszedł do jednego z blatów wyciągając po drodze butelkę czerwonego, słodkiego wina oraz dwa kieliszki. Czyżby chciał mnie rozpić?

- Napijemy się? Myślę, że już dość dojrzało by je skonsumować. – mówił lekko zachrypniętym głosem. Skinęłam głową na „tak". Carla mówiła, że mam się bawić. Nie mam zamiaru upić się do nieprzytomności. Lubię kosztować różnego rodzaju wina z naciskiem na „kosztować". Gdy oba kieliszki były już napełnione do połowy czerwoną cieczą brunet chwycił je i powolnym krokiem zbliżył się wręczając mi jeden z nich.

- Za zdany egzamin. – zażartował unosząc szklane naczynie. Nabierając do ust trochę alkoholu patrzyłam mu głęboko w oczy. Mogłam dostrzec w nich pożądanie ale też opanowanie.

- Lucy.. – zawahał się. – Już dłużej nie wytrzymam. – powiedział, gdy wyrwał z mojej ręki lampkę wina i rzucił nim o blat. Chwycił mnie dłońmi w tali i przyciągną do siebie. Zszokowana całą sytuacją zorientowałam się, że nasze usta spotkały się. Odwzajemniłam pocałunek. Chłopak uniósł mnie na co zareagowałam oplatając go nogami. Nadal molestując moje usta wszedł po schodach na piętro, gdzie znajdowała się sypialnia. Opadliśmy na duże łóżko. Zestresowałam się trochę, kiedy Marcus ścisnął mój pośladek. Chyba się zorientował. Szybko się podniósł. Zaczął nerwowo kręcić się po pomieszczeniu między szafką nocną, a oknem.

- Kurwa, Marcus! Ogarnij się idioto! – krzyczał do siebie targając za długie brązowe włosy. Zdezorientowana podniosłam się i przytuliłam do jego umięśnionego torsu. Niebieskooki odwzajemnił uścisk. Po chwili uniosłam głowę i spojrzałam na jego twarz.

- Chodźmy na dół. Posprzątamy i porozmawiamy, dobrze? – zapytałam spokojnym głosem. Chłopak zgodził się.

***

Witajcie robaczki!

Pewnie zdążyliście zauważyć, że staram się pisać rozdziały  na około 100 słów.
Troszkę to czasu niestety zajmuje, dlatego kolejne części nie będą się pojawiać dzień po dniu. 

Już niebawem oddam w wasze rączki (a dokładniej oczka) kolejną część!

Jeżeli Ci się podoba klikaj gwiazdkę poniżej <3 Będę wdzięczna!

Twierdza NieczystościOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz