Rozdział 10

12 2 0
                                    


Marcus

- Lucy jest w szpitalu.

- Co? Ale dlaczego? Co się stało? - wręcz wykrzyczałem

Carla patrzyła na mnie zdezorientowana. Nie wiedziała co powiedzieć. Po chwili milczenia wyjaśniła:

- Ona... Marcus ona jest w.. ona jest w ciąży.. I miała wypadek..

Dziewczynie zaszkliły się oczy. Jak to w ciąży? Przecież to nie możliwe! Chociaż.. Eryk.. ten drań mówił prawdę.

- Muszę do niej pojechać.. - powiedziałem cicho pod nosem - Carla jedziemy!

Czerwonowłosa ruszyła zaraz za mną do samochodu. Ruszając z piskiem opon Carla podała mi adres szpitala, w którym leży Lucy.

Kilkanaście minut później byliśmy na miejscu. Wbiegłem do szpitala i skierowałem się w stronę rejestracji pytając o rudowłosą.

- Pani Roberts znajduje się na OIOMie. To jest prosto i w prawo. - poinformowała nas wysoka kobieta zza szyby.

Kilka sekund później stałem przed szklanymi drzwiami z napisem OIOM. Ujrzałem Lucy. Leżała nieprzytomna podpięta do respiratora i kardiomonitora. Już chciałem wejść do sali, gdy zauważyłem pielęgniarkę idącą w moją stronę. Kobieta ledwo zdążyła odtworzyć drzwi oddziału, a ja już zasypałem ją pytaniami o stan rudowłosej.

- Proszę pana, czy jest pan kimś z rodziny pacjentki? – zapytała pracownica szpitala. Patrzyłem zszokowany na niską blondynkę – Tak myślałam. Nie mogę panu udzielić żadnych informacji.

Pielęgniarka odeszła. Nie wiedziałem co mam z sobą zrobić. Po policzkach spływały mi zimne łzy. Carla podeszła i chwyciła mnie za ramię. Obróciłem się do niej przodem i dostrzegłem niską, drobną dziewczynę.

Powolnym krokiem zbliżyła się do szklanych drzwi oddziału. Położyła dłonie na szybie i zaczęła płakać.

- Lucy... - wyjąkała – Słoneczko moje...

Przez chwilę obserwowałem bordowowłosą. Opuszczając ręce zauważyłem jak zaciska lewą dłoń w pięść, po czym obróciła się stanowczo i ruszyła w głąb korytarza.

- Wiesz kto to? – zwróciłem się do Carly podążając wzrokiem za nieznajomą.

- Nie mam pojęcia. Może ktoś z rodziny Lucy? – zaproponowała.

Zająłem miejsce zaraz obok wejścia na salę. Niebieskooka usiadła zaraz obok mnie. Panowała cisza. W naszych głowach było pełno różnych myśli. Nikt z nas nie chciał się odezwać aby nie zdenerwować drugiego. Nie chcieliśmy się ani kłócić, ani dzielić podejrzeniami.

Zacząłem przypominać sobie nasze wspólne chwilę z zielonooką. Miałem przed oczami dzień kiedy pierwszy raz ją zobaczyłem. Miała na sobie czarne obcisłe spodnie i czarną koszulę w białe gwiazdeczki. Zabawne. Pierwszy raz się podnieciłem na sam jej widok. I nie musiała być jakoś nie wiadomo jak ubrana. Sama w sobie jest piękna, a ten chuj Eryk zrobił jej taką krzywdę. Mogłem zabić gnoja od razu i się z nim nie piepszyć.

*dźwięki maszyn*

Z zamyślenia wyrwał mnie tłum pielęgniarek i lekarzy wpadających do sali. Okrążyli łóżko rudowłosej. Nawet nie wiem kiedy znalazłem się tuż obok nich. Przez chwilę nie zwracali na mnie uwagi. Pomagali krztuszącej się dziewczynie. Lucy się obudziła! Pielęgniarki delikatnie ale szybko usunęły z jej gardła rurkę intubacyjną. Rudowłosa zaczęła kaszleć.

- Proszę stąd wyjść! Natychmiast! – zaczęła krzyczeć pielęgniarka, po czym inna wypchnęła mnie z pomieszczenia zamykając drzwi przed nosem.

Zeszło ze mnie ciśnienie. Uśmiechnąłem się w duchu pozostawiając kamienną twarz. Po chwili zorientowałem się, że Carla gdzieś zniknęła. Ciekawe gdzie poszła.

Nagle telefon w mojej kieszeni zawibrował. Spojrzałem na ekran. Dzwonił Ivan. Pytał jak długo mnie jeszcze nie będzie, bo Eryk chce się ze mną policzyć. Wytłumaczyłem mu gdzie jestem. Blondyn obiecał mi, iż nic nie powie Erykowi. Ustaliliśmy, że wciśnie mu jakąś bajeczkę.

Po zakończeniu rozmowy wykorzystałem moment, gdy na sali nie było pielęgniarek i wszedłem do środka. Powoli zbliżyłem się do łóżka Lucy. Leżała z zamkniętymi oczami. Chwilkę później je otworzyła.

- Co ty tutaj robisz? – zapytała zdziwiona.

- Lucy.. muszę z tobą porozmawiać. – powiedziałem wahając się. Kiedy chciałem mówić dalej rudowłosa lekko się podniosła i patrzyła na mnie zszokowana i przestraszona. – Coś nie tak?

- Skąd znasz moje imię? – po tych słowach to ja byłem chyba w większym szoku niż ona. – I kim ty w ogóle jesteś?

- Spokojnie Lucy. Ja się tym zajmę, Ty odpoczywaj. – usłyszałem delikatny głos zza pleców.

Stała tam ta drobna osóbka, którą wcześniej widziałem. Patrzyła na mnie swoimi brązowymi oczami. Chwyciła mnie za rękę i wyprowadziła z sali.

- Kim jesteś? – zapytała pierwsza.

Przez chwilę nie wiedziałem co odpowiedzieć. Zastanawiałem się czy jestem dla niej kolegą, znajomym, a może wrogiem?

- Chodzę z Lucy na zajęcia. – wyjąkałem.

- Yhm.. Czyli nie jesteś dla niej nikim ważnym, więc.. co tu jeszcze robisz?

Stałem nieruchomo. Dziewczyna na mnie naskoczyła za darmo. Nie wiem o co jej chodzi ale nie dam się tak łatwo spławić.

- O co ci chodzi? Nawet mnie nie znasz.. Z resztą mam prawo tutaj przebywać.

- A co ty na prawie jesteś? – zrobiła słodką minkę i przybliżyła się do mnie.

W tym momencie byłem w większym szoku niż w tedy, kiedy dowiedziałem się co zrobił Eryk. Bordowowłosa zaczęła się do mnie niebezpiecznie zbliżać. Zrobiłem krok w tył. Dziewczyna przechyliła głowę i zaczęła się śmiać.

- Skąd znasz Lucy? – zapytałem.

- Ja? – roześmiała się – Ja jestem jej siostrą. Lena.

Brązowooka wyciągnęła dłoń w moim kierunku. Zastanawiałem się co zrobić. Po chwili zrobiłem to samo.

- Marcus.

- A teraz pozwolisz, że pójdę do siostry.

***

Przepraszam was, że tak długo czekaliście na kolejny rozdział. Postaram się szybko napisać kolejny :D

Twierdza NieczystościOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz