~Gerard~
23.02.16
Chciałbym powiedzieć że obudził mnie śpiew ptaków i słońce wpadające przez okno, ale tego nie powiem bo wcale tak nie było. Obudził mnie mój okropny dzwonek.W sumie nie jest taki zły...Frank mi go kiedyś dawno temu..... Stój! Czemu ja jeszcze mam to badziewie na dzwonku?! Spojrzałem na wyświetlacz... Mikey? Odebrałem.
"Gdzie ty do cholery jesteś?!"- wyhuczał w słuchawkę. O co mu chodzi? Przecież mieliśmy spotkać się o 16. On nie ma zegarka w domu?
"Wyluzuj bracie! Przecież jest dopiero..."- spojrzałem na zegarek obok mojego łóżka. Szesnasta trzydzieści?! Jakim cudem jest szesnasta trzydzieści?! Przecież ja tyle nie sypiam! Co prawda położyłem się dość późno...I nie spałem od tygodnia... ciągle tylko pisałem i... ale to nie powód żeby spać do szesnastej trzydzieści!!- " Już lecę! Przepraszam!"
Wleciałem jak huragan do łazienki. Przejąłem się w lustrze. Wyglądałem źle. Z resztą jak zawsze. Kiedyś gdy miałem Franka....on zawsze mi mówił że wcale nie wyglądam źle, że jestem w wspaniałym, przystojnym mężczyzną. Teraz nikt mi tego nie mówi. Fani może piszą te swoje pochlebstwa ale wszyscy doskonale wiemy że to nie prawda. Jestem okropnym, brzydkim, złym i bezwartościowym człowiekiem. Nie próbujcie zaprzeczyć. Szybko poprawiłem moje włosy i ubrałem się. Wybiegłem z łazienki.
Zerknąłem okiem na godzinę. Świetnie już siedemnasta. Gorsza Droga mnie zabije.
Chwyciłem moją skórzaną kurtkę i pośpiesznie opuściłem mieszkanie. Mówiłem już że kocham kurtki? Są świetne! Nie wiem jak można uważać inaczej!
Gdzie miało być to spotkanie?...A w kawiarence w parku. To nie daleko przejdę się. Słońce dziś strasznie świeciło więc nałożyłem okulary przeciwsłoneczne. Nawet jak nie świeciło to je nosiłem. Jakoś się do nich przyzwyczaiłem. Nie pamiętam z kąd je mam. Ale mam je bardzo długo. Gdy je noszę zawsze wracają dobre wspomnienia. Dlatego je lubię.
Po 15 minutach byłem w parku. Od razu dostrzegłem Mikey'a. Wyglądał jakby nie miał emocji, jakby ktoś mu zabrał całe szczęście, dziwne.... A nie czekaj, wcale nie dziwne on zawsze tak wyglądał. Podeszłem bliżej. Miał szarą bluzę i czarne dżinsy. Na bluzie miał resztki cukru i małą plamę po dżemie. Wskazuje to na szybki, niezdrowy posiłek w pośpiechu. Oczy miał lekko opuchnięte. Czyżby płakał? Włosy nie zbyt uczesane. Sznurówki u jednego z butów rozwiązane. Spodnie noszone od kilku dni.A w bluzie zepsuty był zamek.
W oczach było widać że się nad czymś zastanawia, a poza tym nawet mnie nie zauważył. Gdzie mu się tak dzisiaj spieszyło? Czemu płakał? Co było takie ważne? I czemu jest czymś przejęty? Dobra Gerard przestań bawić się w detektywa!-"Hej...?"- powiedziałem siadając na przeciwko niego. On nagle ocknął się i na mnie spojrzał.
-"No nareszcie! Ile można na ciebie czekać? Znów się spóźniłeś!"- orzekł już poddenerwowany Mikey. Mam wrażenie że od kilku dni jest taki naburmuszoy. Mikey nie marszcz się tak bo ci się zmarszczki na czole porobią.
-" Ja się nigdy nie spóźniam! To wszyscy zawsze przychodzą za wcześnie!"- odrzekłem dumnie. Mikey przewrócił oczami. Chyba postanowił to przemilczeć.-" To o czym chciałeś pogadać?"- młodszy nagle zbladł. Coś się kroi. I myślę że mi się to nie spodoba.
- "Chciałem porozmawiać o....Franku..."- nie Mikey proszę nie dobijaj mnie. Nie Mikey nie mogę o nim rozmawiać! Nie potrafię! Proszę powiedz że żartowałeś! Nawet jeśli nigdy nie żartujesz! Mikey wiesz że rozmowa o nim boli!! "- Gerard jesteś tam...?-Mikey pomachał mi ręką przed twarzą.- " Nadal je nosisz..."
-"C-co noszę?"- zapytałem niepewnie.
-"Te okulary...nie pamiętasz? Gdy zakładaliśmy zespół Frank ci je dał. Powiedział, że zawsze jak je założysz będą przynosić ci szczęście. Frank ma czasami dziwne pomysł...ale za to go lubimy...- No jasne! Jak mogłem zapomnieć! Pamiętam! Po nagraniu pierwszej piosenki wszyscy byliśmy bardzo szczęśliwi i poszliśmy się napić aby to uczcić. Gdy wyszedłem by zapalić podszedł do mnie Frankie i podał mi okulary mówiąc że te okulary zawsze przynosiły mu szczęście i że chciał by aby ktoś ważny dla niego je teraz nosił. I tą ważną osobą....byłem ja.Nawet nie zauważyłem kiedy łzy same zaczęli mi spływać po policzkach. Gdybym mógł wszystko naprawić....jestem okropny! Spojrzałem zapłakany na Mikeya. Patrzał na mnie ze współczuciem. Nie zasługuje na współczucie. Jestem potworem!
-"Gerard? Wszysko okej?"-zapytał z niepokojem w głosie.
-"Nie! Nic nie jest okej... Jestem beznadziejny! Zraniłem i utraciłem najcenniejszą rzecz w życiu!"-wykrzyczałem na jednym tchu. Co ja zrobiłem. Czemu życie musi dawać mi tak bardzo w kość. Czekaj. To dobrze, że daje mi w kość. Nie zasługiwałem na kogoś takiego jak Frank i jeszcze go zraniłem.
-"Gerard, spokojnie. Da się to jeszcze naprawić..."
- "naprawić...ha! Nie, Mikey. Nie da się. Jest już za późno..."- łzy ciągle spływały po moich policzkach- "...jest już za późno..."-dodałem prawie szeptem
- "Mylisz się. Myślę, że Frank wciąż cię kocha i gdybyś chociaż spróbował, udowodnił mu, że ci zależy, to dałby ci drugą szansę."
- "Przestań. Ktoś taki jak ja nie zasługuje na drugą szansę! Nie po tym co zrobiłem. Sam sobie tego nie wybaczę, a co dopiero on..."- to nie ma sensu. Czy on naprawdę wyciągną mnie tu, żeby rozmawiać o Franku?
- "Oh.. Gerard... Gerard. Było by łatwiej, gdybyś od razu spróbował to naprawić! Ale skoro nadal tego nie zrobiłeś... pora w końcu coś w tym kierunku zmienić! Im dłużej zwlekasz, tym mniejsze są twoje szanse. Użalając się niczego nie zmienisz. A nawet jeśli on ci nie wybaczy, w co wątpię, to będziesz chociaż wiedział, że próbowałeś, a Frank będzie miał potwierdzenie, że ci zależy.
Powinienem spróbować to naprawić…?
Oto next!
JeromeValeska8888
TopolaWisielcow
CZYTASZ
Say "I miss You too" || Frerard
FanficMy Chemical Romance added new post Książka pisana z @TopolaWisielcow !!!!!! Miłego czytania ;)