*Pov.Gerard*
Siedziałem w swojej norze ciemności -Czyli mieszkaniu- I czytałem komiksy. Od kąd zostawiłem Mikeya i Raya w parku czułem ogromną satysfakcję. Misja wykonana. Nie mogło pójść lepiej. Jestem lepszym swatem od nich dwoje. Może to będzie moja przyszła praca? Nie... Chyba taka nawet nie istnieje. Zatanawiałem się kiedy dodtanę telefon od brata. Mial mi podać czas i miejsce spotkania z Frankiem. Może jeszcze z nim nie rozmawiał, albo po prostu zapomniał?
Nagle po całym pomieszczeniu rozległ się dzwonek mojego telefonu. Mój młodszy braciszek sobie o mnie przypomniał? Wziąłem do ręki komórkę. Numer nieznany. Hmmm... Odebrałem.
-Halo?
-Dzień dobry. Czy dodzwoniłam się do pana Gerarda Way'a?- zapytała się mnie postać o kobiecym głosie po drugiej stronie słuchawki.
-Tak, przy telefonie.
-Dzwonię w sprawie Pańskiego brata, Michael'a Way'a. Miał wypadek samochodowy. Podczas jazdy w auto jego i Pana Ray'a Toro wjechał tir. Prosiłabym o niezwłoczne stawienie się w szpitalu- Nie. Nie. Nie. Nie. Nie. To nie może być prawda! Mikey i Ray nie mogli mieć wypadku! A co jak to coś poważnego?!
-J-ja j-już i-id-ę - Szybko założyłem buty, nie zawiązując sznurówek i wybiegłem pędem z domu. Nie zwracałem uwagi na nic. Nawet na fakt, że nie wziąłem ze sobą kurtki, po mimo temperatury jaka panowała na zewnątrz. Mikey i Ray są w szpitalu. Najpierw ranię miłość swojego życia, a potem mój brat i najlepszy przyjaciel lądują w szpitalu. Rozumiem, że jestem złym człowiekiem, ale czemu to się odbija na innych?!
Biegłem już tak od 10 min płacząc. Wiedziałem, że trzeba było kupić to cholerne auto! Okej to już nie daleko! Biegłem jeszcze chwilę i w końcu dotarłem do szpitala. Od razu podbiegłem pod recepcję.
-Gdzie leży Michael Way?!- wyhuczałem na jednym tchu.
-Sala 118 na drugim piętrze.
Wbiegłem po schodach na drugie piętro. Nawet nie wiedziałem, że potrafię tak szybko biegać. Sala 118. Sala 118. Jest! Zobaczyłem lekarza stojącego przy drzwiach.
-Co mu jest?! Jest źle?! Jak to się stało?!-Zacząłem zadawać stos pytań.
-Proszę się uspokoić. Stan pana Way'a nie jest taki zły. Ma skręconą kostkę, złamaną rękę i jest poobijany. Może pan zraz do niego wejść. Z panem Toro jest trochę gorzej bo ucierpiało jego żebro, ale też nie jest źle. Aktualnie śpi.-Uf. Uf. Uf.
-Dobrze. Dziękuję.- odrzekłem i wkroczyłem do sali, w której leżał mój brat. - Hej Mikey... Jesteś najbardziej pechową osobą jaką znam.
- Mam tego świadomość Gerry... Jechałem do szpitala ze skręconą kostką, miałem wypadek i tak wylądowałem w szpitalu.- powiedział i westchnął.
- Jesteś życiowym nieudacznikiem... Ale przynajmniej masz chłopaka.- powiedziałem i uśmiechnąłem się tryumfalnie. O! On też się uśmiechnął. Jakieś święto.
-Co z Ray'em?- zapytał.
-Lekarz powiedział, że jest dobrze. Jak ty się czujesz?
-Wiesz... bywało lepiej. A i wiesz, że...
-nie dokończył bo ktoś wszedł do sali. Spojrzałem w stronę drzwi. Od razu zbladłem. Wszędzie rozpoznałbym tą niską wytatuowaną osóbkę o ślicznych, złoto-miodowych, dużych oczach i promiennym uśmiechu. Frank.
~Narracja trzecio osobowa~
-G-gerard? C-co ty tu robisz?
-T-to mój brat. Z-zapomniałeś?- Gerard uświadomił sobie jak beznadziejne to brzmiało.
CZYTASZ
Say "I miss You too" || Frerard
FanficMy Chemical Romance added new post Książka pisana z @TopolaWisielcow !!!!!! Miłego czytania ;)